Ucieczka i brak akceptacji?

Zaczęty przez Monika_m, 18 Styczeń 2009, 21:51:18

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Monika_m

Witam,
Dowiedzieliśmy się, że Tata choruje na SLA rok temu, kiedy on kończył 51 lat. Zaczęło się od mrowieniach w rękach (początkowo myśleliśmy, że to od kręgosłupa z którym Tata zawsze miał problemy). Poddał się bez jakiejkolwiek walki, czy chęci rehabilitacji. Przestał zupełnie akceptować nas jako rodzinę - osoby, które chcą dla niego jak najlepiej. Obwinia nas za wszystko, trzy miesiące temu wyprowadził się (nikomu o niczym nie mówiąc, po prostu wyjechał) do domu spokojnej starości, mimo w miarę jeszcze dobrego stanu zdrowia - częściowo stracił władzę w rękach. Nikt nie potrafi z nim rozmawiać, nie akceptuje żadnej chęci pomocy, zarówno  naszej jak i lekarskiej. Czy ta straszna choroba musi również atakować psychikę człowieka? Jak z nim rozmawiać? Jak pomóc? Od tygodnia choruje na spastyczne zapalenie oskrzeli, dusi się, a my nie wiemy co zrobić, bo neguję każdą chęć pomocy.
Zawsze byliśmy rodziną, która kochała się i trzymała razem. Mam siostrę w wieku 10 lat która mimo wieku rozumie już bardzo dużo, ale nie na tyle by w jakikolwiek sposób pogodzić się z tym, że nagle straciła Tatusia i widuje go gdzieś daleko, gdzie mieszkają sami starsi, chorzy ludzie. Wiele razy próbowaliśmy przekonać go by wrócił, ale bez skutku. Nikt z nas nie potrafi zaakceptować tej sytuacji.

Czy ludzie, którzy dowiadują się o chorobie często reagują w taki sposób? Jak można mu pomóc?
Dziękuję bardzo za każdą radę.
Pozdrawiam,
Monika

teresa

Witaj Moniko.
Przykre jest to co napisałaś i naprawdę trudno jest cokolwiek doradzić bo każdy z nas inaczej reaguje na wieści o ciężkiej chorobie.
Pytasz czy ta choroba musi atakować psychikę, oczywiście że tak. Przecież człowiek posiada zdrowie fizyczne i psychiczne i jeśli ciężka choroba / nie tylko SLA/ zaczyna nam odbierać sprawność i nadzieję na wyzdrowienie automatycznie stajemy się pesymistami. To doprowadza do załamania nerwowego i różnych zachowań i decyzji często niezrozumiałych dla otoczenia.
Myślę sobie, że Twój tata tak jak wielu z nas nie akceptuje choroby, wstydzi się utraty sprawności i w konsekwencji uciekł do ośrodka, w którym czuje się dobrze z ludźmi niepełnosprawnymi.
Teraz najistotniejszą rzeczą  nie jest nakłanianie Go do powrotu, ale kontakt z dobrym psychologiem lub psychiatrą i włączenie skutecznych leków przeciwdepresyjnych.
Mam nadzieję, że wtedy tata wyjdzie z dołka psychicznego i może sam zechce wrócić do Was.
Jeśli jednak nadal będzie się upierał, aby pozostać tu gdzie jest w tej chwili to spróbujcie uszanować Jego decyzję, ale w żadnym razie nie odsuwajcie się od Niego bo myślę, że w głębi duszy tata bardzo Was potrzebuje i może obwinianie Was o wszystko to po prostu chęć zwracania na siebie uwagi.

Życzę Wam wytrwałości i serdecznie pozdrawiam :)

Monika_m

Witam ponownie,
Co do leków to Tata chodził do psychiatry i brał leki, ale w pewnym momencie przestał, stwierdził, że to niepotrzebne, bo "po co się oszukiwać?". Przerwał również wszelkie inne metody leczenia, czy rehabilitacji. Oczywiście odwiedzamy Go regularnie, rozmawiamy, próbujemy podejmować jakieś decyzje, ale zazwyczaj jest to monolog. Nie da sobie pomóc, wygląda to tak jakby położył się i czekał na najgorsze. Czasami jest jakiś lepszy dzień, można z nim w miarę normalnie porozmawiać, wydaje się, że wreszcie będzie już dobrze, ale na następny dzień wszystko odwraca do góry nogami, wyciąga jakieś dziwne wnioski, np. że przychodzimy do niego tylko i wyłącznie interesownie. Oczywiście szanujemy Jego decyzje, choć często uświadamiamy mu, że bardzo chcielibyśmy by wrócił.
Wydaje mi się, że to jest chęć odcięcia się od wszystkiego co kochał, bo uważa, że to już nie jest dla niego. Myśli, że nas wcale to nie dotyczy. Nie jestem sobie w stanie jednak wyobrazić  jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji, może również chciałabym uciec od rzeczywistości?


Dziękuję bardzo za odpowiedzi i pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Monika