Pozdrowienia ze szpitala

Zaczęty przez Danuta53, 02 Luty 2012, 19:56:20

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

ANNAcórkaDANUTY

Jestem i ja. Czekamy na jutro, może będzie zabieg. Rozmawiałam z ordynatorem i w mamuni przypadku, kiedy musi być znieczulenie ogólne zabieg musi być przeprowadzony z odpowiednim zapleczem. Po powrocie do domu będę informować jak się czuje mamunia. Na razie słabiutka, znudzona i smutna tak długim pobytem w szpitalu, ale przy mnie się uśmiecha, więc jestem i trwam.
Mamunia każdego dnia pozdrawia, ja również dołączam do pozdrowień.
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

ANNAcórkaDANUTY

Dziś też nie, czekamy dalej. Powody są...
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

Beatrix

Witaj Aniu!
Mój tato wczoraj miał wykonaną tracheotomię, w tym samym dniu wyszedł ze szpitala, respirator bedzie podłączony w domu. Znieczulenia ogólnego nie podali. U nas tak to wyglądało. Szukam teraz wygodnego kołnierza dla taty. Czy ktoś z forumowiczów mogłby polecić, jaki model wybrać? Ten który kupiłam jest niewygodny. Pozdrawiam Ciebie Aniu, uściskaj Mame  :)

anna01

Z tego co pamiętam moja Mamulka też nie miała znieczulenia ogólnego.

ANNAcórkaDANUTY

Bardzo dziękuje za słowa otuchy i modlitwy w intencji mamuni. Zabieg odbył się dziś (piątek) przed południem i jest dobrze. Parametry dobre, mama oddycha tylko z podłączonym tlenem, ale to na razie, potem odłączą. Respirator nie był potrzebny.
Jak będzie dobrze to jutro trafi na zwykłą salę, bo dziś jest na sali intensywnego nadzoru. Wróciłam nie dawno, bo o północy lekarka grzecznie mnie wyprosiła, żebym odpoczęła, bo nic się nie dzieje, a oni czuwają nad mamą. Powiedzmy ... :) noc spokojna, mama 12 godzin po zabiegu - grzecznie wyszłam. W ciągu dnia to ja zwilżałam usta, to ja poprawiałam poduszkę, to ja upomniałam się o leki wieczorem, gdy nie przekazały sobie pielęgniarki. Nie chcę myśleć co by było, gdybym nie była przy mamie.
Mama nie mówi, po ogólnym znieczuleniu śpiąca - nie zawołałaby o pomoc, nie zobaczyłyby, że woła ręką, bo w ciągu dnia biegały wokół pacjentów. Jestem spokojna, że pomogłam mamie w tych najgorszych godzinach po zabiegu.
Teraz zaczynamy odliczać czas do wyjścia. W domu najlepiej.
Pozdrawiam serdecznie
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

teresa

Aniu, będzie dobrze!
Gorące pozdrowienia dla Ciebie i dla mamy :D

Gosia48

Witaj Aniu,-jesteś cudowną i niezastąpioną córeczką :)Wszystko będzie dobrze,musi na ile to możliwe żeby ulżyć naszym bliskim.Ja dzisiaj byłam u Neurologa ze swoją mamusią,tragedia,sypie śnieg a podjazd na wózki nieodśnieżony.Strasznie się męczyliśmy z tatą ,dopiero jakiś pan nam pomógł ;).U nas narazie nie jest jeszcze tak źle,odruch wymiotny jest zachowany,czyli powinna jeszcze sama jeść-ale nie chce i chudnie(krztusi się).Dokturcia trochę na nią nakrzyczała że musi bo jak nie to trzeba będzie się zastanowić nad innym rozwiązaniem.... .Powiedziałam mojej mamusi że jestem na takim forum-opowiedziałam jej trochę o Tobie i Twojej mamie.Zaczęła płakać i powiedziała-kocham Was-jesteście najlepszymi córkami świata(to jej słowa).
Pozdrawiam Ciebie i Twoją mamusię-moja też pozdrawia:)

ANNAcórkaDANUTY

Kochani, nie pisałam, bo nie wiedziałam co napisać, a i sił wieczorami brak.
Mamunia leży już na normalnej sali, niestety noce są ciężkie. Przedwczoraj po odsysaniu w nocy mama się dusiła i stało nad nią kilku różnych lekarzy, na szczęście skończyło się dobrze. Lekarka mówi, że mógł to być atak astmy, bo mama uczy się dopiero radzić z oddechem w czasie odsysania. Ogólnie jest słabiutka, obolała i chwilami wątpi w słuszność decyzji o tracheo, ale wiemy, że gdy minie ten czas i zagoi się rana to będzie lepiej. Dziś nawet uśmiechała się, co i mi dało sił i nadziei na lepsze jutro :) bo gdy patrzę jak cierpi ogarnia mnie zwątpienie.
Będąc codziennie cały dzień z mamą od prawie 3 tygodni, pilnuje pielęgniarki i lekarzy. Teraz już znają mnie i dbają o mamę. Mam z nimi dobry kontakt.

Czekałam dziś na dr Szopa ale nie dojechała. Miała zbadać mamę i określić, czy wyjdzie w tym tygodniu do domu. Lekarka na oddziale, mówi, że skoro są problemy ze śliną to na razie nie wypuszczą mamy. Być może jutrzejszy dzień trochę wyjaśni co dalej. W szpitalu mama ma opiekę lekarzy, boję się, co będzie jak zabierzemy ja do domu, ale organizuje już warunki do przyjęcia mamy by była bezpieczna i miała pomoc.
Pozdrawiam

Do Gosia48:
dziękuje za ciepłe słowa.
Po raz kolejny przekonałam się, że miłość zwycięża wszystko, zapomina swego. Nie wyobrażam sobie, bym była obojętna na cierpienie ukochanej osoby. Mamunia jest dla mnie ważną osobą i to co robię - robię z miłości i wdzięczności za jej miłość do mnie. Gdy byłam mała bardzo chorowałam, lekarze nie dawali mi szans a jednak żyje. Potem latami mama jeździła ze mną po lekarzach. Teraz pomoc mamie to zaszczyt, a jej uśmiech jest bezcenny. Mój kochany mąż i dzieci pomagają mi. Modlę się, bym pogodziła moje życie rodzinne z opieką nad mamą.
Polecam Pega, na prawdę daje szanse na życie "normalne" i pozwala utrzymać wagę i ułatwia przyjmowanie leków, gdy nie można już przełykać.
Pozdrawiam Ciebie i Twoją mamę. Jutro przekażę pozdrowienia mojej mamuni.
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

Gabriel

Aniu Jesteś Prawdziwa, kiedy czytam takie wpisy ciągle stoi mi przed oczami bajka "Pluszowy Królik"

Z książki Phil Kerslake
      ,,Życie, Szczęście... i Nowotwór
I w ciężkiej chorobie tkwi dobro. Kiedy ciało
Słabnie, silniej czuje się duszę
Lew Tołstoj
    (..) "Stając się prawdziwym człowiekiem" jest opowiadanie Marjorie Williams ,,Velveteen Rabbit".. (Pluszowy królik), które opowiada, jak miłość dziecka zmienia zabawkę w prawdziwego królika. Jednak znaczenie tej historii jest dużo głębsze...
Jest to historia pewnej kobiety, która przeżyła raka, a w trakcie walki z nim dowiedziała się, co w jej przypadku oznacza, że stała się prawdziwa.
(..) W roku 1992 zdiagnozowano u mnie nienadającego się do operacji chłoniaka. Miałam 21 lat, dwa miesiące po ślubie i w piątym miesiącu ciąży. Powiedziano mi, że muszę natychmiast poddać się aborcji i rozpocząć agresywną chemioterapię.
Nie potrafię wyjaśnić, jaka siła we mnie nie pozwoliła mi na poddanie się tej aborcji. Nie mogę. Nie brałam w ogóle leków, zdając sobie jaka krzywdę mogłam uczynić mojej córce. Po porodzie zapytałam, czy wszystko z nią w porządku, kiedy usłyszałam, że tak, zamknęłam oczy, i powiedziałam do siebie: ,,Boże, teraz mogę już umrzeć". Ale nie umarłam.
(..) Przez pięć dni nie dostawałam swojego dziecka. Podchodziłam do inkubatora kładłam dłonie na małym plastikowym namiocie, pod którym leżała. Stałam tam godzinami i płakałam, pragnąć wziąć moje dziecko w ramiona.
Zrobiono mi tomografię komputerową, która ujawniła guzy wzdłuż całej aorty. Zaczęłam otrzymywać chemioterapię, poddając się co trzy tygodnie zabiegom przez kolejne osiem miesięcy. W trakcie tych zabiegów wypadły mi włosy, straciłam urodę, dumę i męża. Powiedział: ,,Nie podobasz mi się już, masz zbyt wiele blizn, a zbyt mało włosów".
Pewnej nocy ułożyłam dziecko w łóżeczku i zanim zamknęłam za sobą drzwi, zauważyłam, że jedna z książek wypadła ze swojego miejsca na półce. Zamiast odłożyć ją na miejsce, zabrałam ją ze sobą do pokoju, usiadłam i zaczęłam czytać ,,Velveteen Rabbit".
,,Co to znaczy Prawdziwe?" – zapytał królik któregoś dnia, kiedy on i skórzany konik leżeli obok siebie w pobliżu żłobka. ,,Czy to oznacza, że masz w sobie różne brzęczące rzeczy i uchwyt?".
,,Prawdziwy nie opisuje tego, jak zostałeś zrobiony" – powiedział konik. ,,To coś, co się z Tobą dzieje, kiedy dziecko kocha cię przez bardzo długi czas, nie tylko po to, żeby się z Tobą bawić, ale po prostu NAPRAWDĘ cię kocha, wtedy stajesz się Prawdziwy".
,,Czy to boli?" – zapytał królik.
,,Czasami" – odpowiedział konik – ,,ale kiedy jesteś Prawdziwy, to nie przeszkadza Ci, że boli".
,,Czy to się dzieje za jednym zamachem, czy po trochu?" – zapytał królik.
,,Za jednym zamachem" – powiedział konik. ,,Po prostu się stajesz. To zajmuje dużo czasu. Dlatego nieczęsto przytrafia się to ludziom, którzy łatwo się łamią albo których trzeba ostrożnie trzymać. Ogólnie rzecz biorąc, kiedy stajesz się już Prawdziwy, większość włosów już Ci się wytarła od czułości, wypadają Ci oczy i robisz się bardzo giętki w stawach oraz ogólnie podniszczony. Ale to się nie liczy, ponieważ kiedy już staniesz się Prawdziwy, nie możesz być brzydki, chyba że dla ludzi, którzy tego nie rozumieją".
    (..) Kiedy wchodziłam na salę w szpitalu, skłoniłam głowę w cichej modlitwie. Sala ta stała się dla mnie święty miejscem, nie mniej niż kościół czy świątynia. To właśnie tutaj dowiedziałam się wszystkiego, co trzeba wiedzieć o życiu. To tutaj dowiedziałam się jak żyć. Poznałam, co to Prawdziwa miłość. Poznałam, co to Prawdziwy ból, i dowiedziałam się, jak osiągnąć Prawdziwe szczęście. Czasami trudno sprawić, żebyśmy stali się lepszymi, silniejszymi ludźmi. Ja dowiedziałam się przede wszystkim, że jestem bardzo, bardzo Prawdziwa.

PANIE
podtrzymuj moje życie
gdy upadam
gdy siły brak
a lęk spowija moje serce

ANNAcórkaDANUTY

Wzruszyłeś mnie Gabrielu, dziękuję.
Niedługo jadę do mamuni ze świeżą zupką :) bo te szpitalne "płynne" dają nie wiele kalorii. Jak razem z fajną pielęgniarką zwróciliśmy uwagę roznoszącym posiłki, że "wczorajsza" zupa mleczna na kolacje nie dała się wciągnąć w strzykawkę to następnego dnia była już rzadsza :) Jednak poprzedniego wieczoru wielu pacjentów było głodnych. Ja na szczęście miałam moją zupkę :)
Mamunia pisała, że dzisiejsza noc minęła spokojnie.

Pozdrawiam Was ciepło
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

ANNAcórkaDANUTY

Była wczoraj dr Szopa od wentylacji domowej, zbadała mamę i powiedziała, że respirator na razie nie jest potrzebny. Problemy z oddychaniem są spowodowane również astmą. Niestety mama ma infekcję i bierze antybiotyk, Wyjdzie dopiero jak będzie zdrowa.
Pozdrawiam wszystkich od mamuni i od siebie.
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

ANNAcórkaDANUTY

Mamunia od wtorku w domu, bardzo osłabiona, cierpiąca. Pyta co na forum, ale nie ma siły na razie pisać. Uczymy się z bratem opieki nad Nią na zmianę organizując swój czas dla mamuni. Nie miałam wcześniej czasu pisać więc teraz tak krótko dla tych co czekają na wieści od nas. Dziękuję za modlitwy i proszę o więcej. Bez Boga cierpienie nie miało by sensu. W Nim tylko odnajdujemy ukojenie i sens.
Pozdrawiam serdecznie z domu moich rodziców.
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

melassa

Aniu,
dużo wytrwałości,cierpliwości i siły życzę. Trzymam za was kciuki. Pozdrawiam :)

ANNAcórkaDANUTY

Mamunia czuje się coraz lepiej, nie ma jak w domu :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie  :)
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

RILU

Od wczoraj moja żonka jest w szpitalu.Znowu przede mną trudne noce i dnie.
Mają przebadać i podleczyć lub wyleczyć parę dolegliwości.
Jakoś się trzymam .Siostry z intesywnej stacji mają mało czasu aby się
rozsądnie nią opiekować.Jak najszybciej chcę ją zabrać do domu.

Serdecznie pozdrawiam
RILU
Trzeba żyć tak aby każdy dzień  był piękny.

MoniaO


marek

Co do sióstr z intensywnej,bądź nachalny,domagaj się opieki,kontroluj,sprawdzaj-to rutyniary,ciężko o wrażliwość.
Pozdrów Jadwigę,życzymy szybkiego powrotu do domku!

ANNAcórkaDANUTY

Rilu trzymaj się.
Pozdrawiamy Cię i uściskaj żonę.
Jesteśmy z Wami myślami i w modlitwie.
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

RILU

#38
Aniu,Danusiu,Moniu,Teresko,Beatko,Izuniu oraz wspaniałemu Markowi i Pawłowi..
Dziękuję wam za słowa otuchy.
Właśnie byłem nachalny po zauważeniu braku prawidłowej opieki nad Jadwigą.
Zmusiłem ich aby wykonali zalecone badania i po rozmowie , dosyć ostrej z
ordynatorem i wykonanych badaniach ,po jednej nocy i paru godzinach dnia ,wczoraj
o godzinie 14.00 Jadwiga została przewieziona karetką do domu.
W klinice siostry zapomniały żonce podać wodę i z tego powodu zemdlała.

Grzechy sióstr w klinice wczoraj od 8.00.Intensiv Station
-wchodząc do pokoju zobaczyłem Jadwigę łapiącą nosem powietrze
saturacja 90 %,płuca zalane wydzieliną.Natychmiast zrobiłem raban a siostrzyczki
sobie siedziały przy przy komputerach monitorujących chorych.
Za przeproszeniem "zesrana i zeszczana" Nie mam pojęcia jak długo leżała z tym
wszystkim.
Odsysałem płuca 3-razy ,wyczyściłem pupę i założyłem świeże pampersy oraz podałem
tlen -1 litr podwyższając tym samym saturację do wartości 98%
Bez tlenu byłoby to podwyższenie niemożliwe.
W buzi nie miała śliny, pewnie z braku wody.
Znowu ma domową opiekę i porządne wartości.
Wiele innych mankamentów zestresowało mnie i naprawdę ostro zareagowałem.

Kogo to jest wina ?

Jeszcze raz dziękuję za okazane serce - RILU

Trzeba żyć tak aby każdy dzień  był piękny.

Pawel

Dobrze, ze jest w domu...

Gdyby te pielegniarki ciagle uwijaly sie jak w ukropie, to mialbym pretensje do ich przelozonych. A tak? Zalosne...
Dołącz do nas! Wstąp do stowarzyszenia!
Przeczytaj poradnik dla chorych na SLA\MND
Nie wiesz do kogo zwrócić się o pomoc w zorganizowaniu darmowej wentylacji w domu?
Finansujemy wizytę szkoleniową pielęgniarki w domu!
Chcesz wiedzieć więcej, napisz: mnd-sla@wp.pl