Jestem jeszcze z Wami

Zaczęty przez lucky2008, 16 Kwiecień 2012, 09:24:39

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

lucky200!

Witam Was jak zawsze bardzo serdecznie!
Przede wszystkim dziekuje za cieple i serdeczne slowa. Za kilka dni mam " rocznice ", ktora albo ktorej lepiej zeby nie bylo! 3 lata od postawienia diagnozy.Byl  czas, kiedy nasze zycie mialo swoj porzadek a tragedia innych wyzwalala w nas mieszane uczucia. To co moglismy z odleglosci 3 - 4 metrow obserwowac  w naszych telewizorach,  dotyczylo najczesciej mlodych ludzi, ktorzy -  na wlasne zyczenie, z wlasnej glupoty albo poprzez glupote innych, i takich jak my i nam podobnych, naznaczonych przeznaczeniem - na reszte swojego zycie zdani byli na lozko i pomoc osob trzecich. Ogladac to, wzbudzalo to we mnie przerazenie i wspolczucie zarazem. Prawde mowiac, nie umialem wtedy wyrobic sobie wlasnego zdania na ten temat. Moze dlatego, ze te 3 - 4 metry dzielily mnie od tego nieszczescia i bedac przekonanym, ze cos takiego nie moze nas dotknac. Przeciez takiego szczescia nikt i nic nie moze zburzyc.
A tu ciach! Malo ze dotknelo, to zycie wyrobilo za mnie zdanie na ten temat. To co najwazniejsze , takiego szczescia nikt i nic nie moze zbuzyc, bez wzledu na sytuacje w jakiej sie znajdujemy albo znalezlismy! Czego Wam z calego serca zycze.

lucky200!

Upadki, wpadki i lazienkowe slizgawki!
Witajcie!
Lazienka byla tym pomieszczeniem, ktore najwiecej zarejestrowalo z progresywnosci mojej  choroby. Zaczne chronologicznie, patrzac na mozliwosci mojego ciala. Kiedy laska byla moim nieodlacznym atrybutem, bylem tez w stanie - z nalezyta ostroznoscia ma sie rozumiec - dokonac bez pomocy osob drugich i trzecich, wieczornej pielegnacji ciala, czyli mowiac krotko wziac prysznic. Pszycupnalem na krawedzi wanny ( niestety nie mielismy kabiny ) rozebralem sie, ruchem obrotowym w prawo umiescilem nogi w wannie by nastepnie chwytem za kran, przyjac pozycje stojaca. To najgorsze mialem za soba, przynajmniej tak mi sie wydawalo albo bylo moim nadobnym zyczeniem. Trudno jest teraz szukac prrzyczyny albo winnych, gdy nagle moj lot na dno wanny trwal rekordowo szybko. To, ze nic mi sie nie stalo zawdzieczam tym ktorych nie widac. Chociaz szkoda, chetnie bym zobaczyl jakich technik uzywaja, by uchronic takiego denata jak ja , od stalych uszczerbkow na ciele. Widac, ze codzienne - Aniele Bozy strozu moj.......! - jest ze zrozumieniem wysluchiwane.
Kiedy juz lezalem w wannie i zdalem sobie sprawe, ze zyje, zaczalem smiac sie w glos. Nie byl to bynajmniej smiech histeryczny, wynikal wlasciwie z zabawnej sytuacji. Oczywiscie natychmiast przybiegla  moja zona i smialismy sie na dwa glosy. Smiech skonczyl sie w momencie podjetych prob wygramolenia sie z wanny. To bylo zenujace, jak bezuzyteczne byly juz moje rece. Wlasnie w tej chwili przydaliby sie ci niewidoczni! Szukalismy sposobu na umiejscowieniu mojej pupy na wysokosci krawedzi wanny. Nie wiem jak udalo sie mojej zonie to zrobic, a byla to  metoda tradycyjna - dupna - polegajaca na wciskaniu malych poduszek, zwanych potocznie -"Jaskami "- pod pupe. Jakby to smiesznie nie wygladalo, ale liczy sie skutek a ten mozolnie osiagnelismy by zaoszczedzic mi pierwszej i jedynej nocy spedzonej w wannie!!

lucky200!

Upadki, wpadki i lazienkowe slizgawki.
Czesc Wam!
Nie badz cwanszy od wanny.! Chcialem ja przechytrzyc i zaczalem siadac na rogu wanny. Bylo to miejsce bardziej ergonomiczne wzgledem pupy i powierzchniowo czulo sie ciut wiecej metalu! Musialem walczyc z jakas czescia garderoby i pochylilem sie do przodu, eureka chcialoby sie powiedziec gdyby nie uczucie, ze moj pochyl zmienia nagle kierunek. Ladujac tylem do wanny zawadzilem po drodze lewym ramieniem o kran.Wiekszych uszczerbkow na ciele nie doznalem, natomiast ostateczna pozycja jaka osiagnalem byla wyjatkowo komfortowa dla mojego kregoslupa. Dwa niebezpieczne zakrety po 90  stopni kazdy ( kolana wiszace na krawedzi wanny i biodra w podobnej konstelacji).Za duzo samokrytyki tez nie wychodzi na zdrowie ale w tej sytuacji jedno powiedzenie cisnelo sie na usta - glupi ma zawsze szczescie!! Pamietam jak dzis, to byl czwartek i tego dnia dostarczono nam fotelik do wanny, ktory dzialal jak winda. Siadalem na nim a on zjezdzal na dno wanny i potem do gory. Ta sytuacja w jakiej sie znalazlem, byla chrztem bojowym fotelika. Zona wstawila go do wanny a odpychalem sie nogami od sciany wanny i ruchem posuwisto - pupnym wsliznalem sie na moj tron! Honor zostal uratowany!
Moral: ALS jest upierdliwa i nieobliczalna choroba i nie starajmy sie ja przechytrzyc bo wyjdziemy na tym jak Zablocki na mydle!

Ogaruus

Ja się właśnie tego najbardziej boję, że zaliczę wywrotkę, złamię nogę i zanim mi się zrostną kości to mięśnie zanikną do takiego stopnia, że więcej nie będę mogę chodzić. Zawsze ze mnie była ciamajda i nigdy nie patrzyłam pod nogi... jakoś brak mi cierpliwości do skupiania się nad wykonywaniem najprostszych czynności.
Od 19.12.2015 respirator nieinwazyjny
Lepsze jutro było wczoraj!

lucky200!

Kochani!
Mam wielka nadzieje, ze to co pisze nie jest dla Was bulwersujace. Staram sie nazywac rzeczy po  imieniu i opisywac je tak jak je przezywalem, nawet jezeli dla kogos z Was moga wydawac sie przerysowane. Jestem przekonany, ze niektore opisane przeze mnie sytuacje, juz przezywaliscie albo wczesniej czy pozniej bedziecie niestety przezywac. Mowiac albo piszac o tym otwarcie , nabieramy dystansu do swiata w ktorym przyszlo nam zyc i ktory rzadzi sie swoimi prawami a scislej mowiac, sa to prawa ktorych autorem jest ALS! Dystans o ktorym mowie, pomogl mi w uporzadkowaniu tego zwariowanego swiata. Przede wszystkim nie ma strachu i pytania - a co to bedzie? Przyjalem moj stan, jako calkiem normalny z ktorym albo w ktorym przyszlo nam ( mam na mysli mnie i moja rodzine ) zyc. Nawet w tym stanie mam   oczy pelne roboty! Nadal jestem pytany o rade, nie jestem przyslowiowa roslinka. Choroba nas zdemolowala ale nie do konca. Jeszcze przed paroma miesiacami zyczenia duzo albo poprawy zdrowia, dzialaly na mnie jak czerwona plachta na byka. Wszystko jest kwestia interpretacji, zdrowe moze byc nie tylko cialo ale rowniez dusza i psychika. Obracajmy sie w tym obszarze to bedzie wszystko dobrze!

Wojtek1973

Jestem tydzień po wyroku, ale czytając Twoje wpisy przestaje mi się rysować obraz choroby jako wieczne cierpienie. Dodajesz nam (bynajmniej mi) otuchy życia.

lucky200!

Dzien doberek! To znowu ja.
Temat drazliwy dla kazdego z nas.( potrzeby fizjologiczne ).Jest niesamowtym fakt,  jak szybko ( moze tylko u mnie? )funkcja miesni nog i brak ich napiecia mialy wplyw na juz i tak ogranczone funkcjonowanie. Jeszcze w pierwszym etapie z laseczka, siadanie na kibelku bylo jak rzut na mate. Calym bezwiednym ciezarem i ruuuumps! Wstawanie bylo z lekkim pochylem do przodu + laseczka. Na tym przykladzie chociazby, widac bylo jak szybko ALS chce sie ze mna rozprawic. W lipcu 2011 roku kupilem sobie laseczke by na poczatku 2012 przesiasc sie na balkonik. Ale do rzeczy! Gimnastyka kiblowa z balkonikiem nie byla takim ot siup. Do tego doszly problemy z rownowaga, przyczyna tego byla lewa noga na ktora nie moglem juz liczyc i strach a wlasciwie niewadoma kiedy walnie prawe kolanko. Obrot tylem do kibelka, zsuniecie jedna reka gatkow i....., zastanawialem sie,  kiedy kibel pier...... knie razem ze mna na podloge. Na dobra sprawe moglem sie zaciagnac u producenta jako osoba testujaca urzadzenia sanitarne. Ale smiech na bok. Czulem jak wielkimi krokami zbliza sie moment, kiedy moja prawa reka robi sie coraz krotsza a co za tym idzie, kiblowe spotkania 3 - go stopnia byly zagrozone! Bylaby to super niekomfortowa sytuacja. Na to tez znalazlo sie wyjscie. Dostalem deske toaletowa na pilota. Deska byla podgrzewana, spelniala funkcje dupnego prysznica a do tego byla tez suszarka, ktora dbala o to co bym wilka nie zlapal. ALS jest sprytnie zaprogramowana choroba. Jak znajdziesz wyjscie na jeden problem, to nastepna ulomnosc go wykluczy! Prawa reka zaczynala byc bezuzyteczna i obslugiwanie pilota stalo sie niemozliwe. Spasc na muszle klozetowa to byl juz komfort w porownaniu ze wstaniem z niej. Tego obawialem sie najbardziej, majac w pamieci Kasie z
" Olowka ". To tez udalo sie z zona opanowac, choc widzialem za kazdym razem lzy i bezsilnosc, jakby nie bylo to troche sie jeszcze wazylo! Najgorzej bylo na toalecie. Zalozyc gatki na siedzaco! No prosze sprobujcie sami! To byl klucz do wstania. Zona chwytala mnie z tylu za pasek albo obojetnie za co sie dalo sie zlapac i na 1-2-3 hop! Jesli myslicie, ze manerw udawal sie za pierwszym razem to sie mylicie. Moim zadaniem bylo lapac sie byle czego i zeby zablokowac kolana. Moje ruchy wygladaly na ciezko z chorowanego 93 - tka!
Jeszcze kiedys zalozylem sobie, ze bede zyl wlasnie 93 - ta! Jedno uzyskalem juz wczesniej czyli totalna niezdarnosc. No powiedzcie, czyz nie jestem dobry w te klocki?!
Metoda na pasek sprawdzala sie wszedzie, wsiadanie do auta, z wszystkich pozycji siedzacych etc.
I niech mi ktos powie, ze nasze  zdziebko porypane zycie nudne jest!
Do zobaczenka!
Jesli ktos lubi muzyke klasyczna, to polecam Requiem Berlioza. No po prostu odlotowa muzyka. Tylko nie zamykajcie oczu bo naprawde odlecicie! Ciao!

ANNAcórkaDANUTY

Lucky czytam Twoje wpisy... Jesteś wspaniałym człowiekiem doświadczonym chorobą. Życzę dużo sił i zdrowia dla Ciebie i żony.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

Maria

Lucky masz racje,
dopóki w Nas gości potrzeba twórczości nie rdzewiejemy,
a sztormy, wichury unoszą Nas w górę na skrzydłach weny.
Dopóki w Nas drzemie iskierka natchnienia nie umieramy,
nad szklanym ekranem wolni latamy... :laugh:
Pozdrawiam

"Życie to nałóg, który trudno jest rzucić.
Jeden oddech nigdy nie wystarcza.
Odkrywasz, że chcesz zaczerpnąć następny."

lucky200!

To ja,melduje sie z powrotem!
To co opisalem w ostatnim wejsciu, to grubo obciosane informacje o tym, co dzialo sie w naszym domu w tym czasie. Zreszta wiele z tych sytuacji powielalo sie, z mniejszym czy wiekszym natezeniu!
Nadszedl czas, z ktorym powoli sie oswajalem. Teraz moje rece wypiely sie na mnie, do tego stopnia, ze w oczekiwaniu na moj czarny " Ferrari " na baterie,  zdany bylem na najprostrza wersje " malucha ", ktorego nie mialem sily wprawic w ruch. Dalem sie zatem popychac, choc widok ten byl wiecej jak bolesny, wiedzac, ze to jeszcze nie koniec degeneracji. Wreszcie dostalem swoja bryke,dzieki temu, ze moja prawa dlon byla jeszcze sprawna moglem smigac po " salonach ". Ten E - wozek mial dobra i zla strone. Byl bezpieczny, ja bylem niezalezny ale jak juz siadalem, to umarl w butach! Co mam na mysli? Kazdy z takich wozkow powinien miec klape w siedzisku na wypadek gdyby.......! No wlasnie, nikt jakos nie pomyslal, ze sa choroby takie np. jak nasza, ze jak juz usiadziesz, to wszystkie fizjologiczne potrzeby ( sa na " szczescie " dwie ale to juz wystarczy )rabiemy tam gdzie miekko i przyjemnie! Nic tak mnie nie dobilo i upokorzylo, kiedy uswiadomilem sobie, ze na kazda pomoc jest juz za pozno ( chyba, ze mialbym za sasiada Szreka ). Zdazylo mi sie to  dwa razy i ryczec mi sie chcialo. Czulem sie strasznie upodlony i choc to ludzka rzecz to mialem to gleboko gdzies, a wlasciwie juz nie. Za pierwszym razem to zona szybko przyjechala i zajela sie swoim za...... nym " niemowlaczkiem". Za drugim razem padlo to na mojego syna. Wroc to tempo! Alez oczywiscie, ze byl tez trzeci raz. To bylo w drodze z Olsztyna. Bylem odwodniony, niedozywiony po prostu katastrofa! Gdzies na 100 kilometrow przed chalpa stalo sie i zafundowalem mojej zonie i bratu samochodowego Douglasa. Zaczelo sie prowizoryczne przywrocenie mnie do stanu przyzwoitego, choc w warunkach samochdowych bylo to nader trudne i dlatego tez prowizorycznie oczyszczony moglem ruszyc w dalsza droge. Musialo strasznie smierdzie, na szczescie mialem maske na nosie!
W nastepnym juz kwietniowym wejsciu o technikach w sytuacjach najciezszej wagi! 

lucky200!

Melduje sie ponownie!
Kochani! Zanim rozpoczne obiecany temat o plusy i minusy zycia w E - wozku, chcialbym powiedziec cos o wczorajszym wieczorze.
Z zapowiedziana wizyta odwiedzil nas proboszcz naszej parafii z duchowym wsparciem w osobach dwoch misjonarzy. Przyniesli ze soba relikwie blogoslawionego Jana Pawla 2 - go z wiadomym zamiarem. Byla to kropla krwi z zamachu na papieza. Chcialbym, by moc i sila blogoslawienstwa ktorego udzielono mi wczoraj stala sie rowniez Waszym udzialem! Wierze, ze tej mocy starczy dla calej naszej rodziny naznaczonej SLA/ALS.
Jest to szczegolny moment. Okres Wiekopostny, dla wielu z nas uczestniczenie w naukach rekolekcyjnych - z wiadomych powodow - jest niemozliwe. W liscie ktory napisalem do proboszcza stwierdzilem, ze czas rekolekcji - od postawienia diagnozy - trwa dla mnie nieprzerwanie kazdego dnia. Czy ktos podpisalby sie pod tym stwierdzeniem? O drugim bardzo waznym wydarzeniu pod koniec kwietnia, nie musze pisac. Byloby dobrze, by blogoslawienstwo ktorym dziele sie z Wami z radoscia, polaczyc z dniem 27.04.widzac w tym cos szczegolnego, moze nawet jakis znak, ktory trzeba tylko  wlasciwie odczytac! Tym optymistycznym akcentem zegnam sie z Wami.
Obiecany watek nie pasuje do wczesniejszego tematu, przeniesiemy go na pozniej.

lucky200!

Kochani! Zycza Wam blogoslawionych, na ile to mozliwe - radosnych, najlepiej w gronie rodziny i aby radosna prawda tajemnicy zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, stala sie naszym ziemskim celem na spotkanie zmartwychwstalego w niebie.!

ANNAcórkaDANUTY

mamuniu, coraz bardziej boli i tęskno  :(

lucky200!

#133
Kochani!Juz najwyzszy czas, zeby  sie znowu ujawnic i uciac wszelkie spekulacje czy aby ze mna wszystko w porzadku.
Catavinos zasugerowal, co bym sie geograficzniee okreslil co niniejszym czynie.
25 lat temu po przesluchaniu zostalem przyjety do choru, najpierw w Stadttheater Flensburg, by rowniez po przesluchaniu dostac angaz do opery w Hamburgu, gdzie pracowalem nieprzerwanie od 1990 roku. Moj a wlasciwie nasz wyjazd nie byl ucieczka za przyslowiowym chlebem( jak sie pozniej okazalo ten prawdziwy chleb smakowal najbardziej w Polsce ) tylko ciekawsc, chec przezycia czegos innego gdzies indziej. Z perspektywy czasu moge smialo powiedziec, ze bylo w tym cos z przeznaczenia . Oboje z zona mielismy dobra i interesujaca prace w Warszawie. Wyprzedze pytanie. Nie, nie zmienilismy obywatelstwa, na przestrzeni tych  25 - ciu lat po dzien dzisiejszy, nie spotkalismy sie z jakakolwiek forma niecheci do nas jako Polakow. Moglbym nawet powiedziec, ze spotkalismy sie bardzo czesto z oznakami zyczliwosci! Czy na dzien dzisiejszy wyjazd do Niemiec - w kontekscie mojej choroby - jest czyms korzystnym dla mnie? Nie bede ukrywal, ze tak. Zadna sluzba zdrowia nie jest idealna. Dotyczy to naszej choroby i jej podobnym, gdzie nasza " egzystencja " lezy w rekach albo kalkulacji osob siedzacych za biurkiem! Wszystko i wszedzie rozbija sie o pieniadze. I w naszym przypadku slowo szczescie jest swoista forma przeznaczenia!
Moja zona sledzi niemieckie forum SLA i niejednokrotnie rodziny chorych musze na drodze sadowej walczyc o cos, co jest oczywistym i niezbednym chorej, - mu!
Kochani! Uwierzcie prosze. Obojetnie pod jaka geograficzna skala dorwie nas SLA, cierpimy my i nasi na swoj sposob podobnie. Nawet najukochansza i najtroskliwsza rodzina, przyjaciele, dobra sluzba pielegnacyjna nie pomoga jezeli odwrocimy sie do wszystkich i wszystkiego czterema literami zatapiajac sie nieodwracalnie w swoim chorym EGO.
Podzielmy sie - jakby to nie zabrzmialo- najdrobniejsza czastka zniewolenia! Z doswiadczenia wiem, ze to nie jest utopia. Przejdzmy te chorobe tak naprawde razem, znosic ja bedzie o wiele latwej i lzej dla wszystkich.
Mialem wspaniala prace, ktora bardzo lubilem. Prace kreatywna ktora polaczona z glosem dawala bardzo duzo przyjemnosci a co mi zostalo?
Oprocz tego, ze glosu od okolo roku nie moge juz wydobyc, to na domiar zlego choroba definitywnie zamknela mi buzie. Moje usta milcza ale dusza spiewa!
Czyz nie jest to wystarczajacy powod, zeby obrocic sie do calego swiata moja szanowna D.... a! Ale po co i dlaczego? Zycie mimo wszystko moze byc piekne!

ASIA.G

Lucky nie wiem jak to robisz.Też bym chciała ale jestem gorzka jak piołun .Zatruwam sobie i rodzinie resztki chwil.Czytam Twoje wpisy żeby z nich czerpać optymizm jednak słabo mi idzie  :'(

AnnaL

Lucky!

Dzieki, ze piszesz......

gorące pozdrowienia z deszczowej Warszawy!

I dla wszystkich z tego forum!

ania

Wojtek1973

#136
Lucke!
Wciąż wstawiasz ducha w nasze życie ;D

Zapewne masz rację jeśli chodzi o służbę zdrowia w Niemczech, jak i na całym świecie. Ale mimo wszystko, gdyby nie przypadki życiowe i nie znalazł bym się w Niemczech, to myślę że nie miałbym w Polsce od razu, od ręki dostępu do fizjoterapii czy wyjazdu do sanatorium.
Akurat tak się złożyło że po pół roku pracy w Niemczech, dopadła mnie ta bestia. jak do tej pory, korzystam z wszelkiej możliwej dla mnie terapii. Mam dwa razy w tygodniu gimnastykę leczniczą, 1/tyd. indywidualne zajęcia na basenie i 1/tyd. fizjoterapię manualną. Dodatkowo 1/tyd. logopedę. Za wszystkie zajęcia moja odpłatność wynosi 10% a od tego miesiąca płacić będzie AOK. I zostając tu, myślę że jednak będę miał większe możliwości do opieki niż, niestety, w naszym kraju.

Lucky, mam prośbę, mógłbyś podać stronę do forum SLA w Niemczech?
Z góry dziękuję Tobie.

Pozdrawiam...

lucky200!

 Witam Was bardzo serdecznie!
Chcialam zatrzymac sie przy zdaniu z poprzedniego watku ( w wyjezdzie do Niemiec bylo cos z przeznaczenia.) Rozwazam w tym przypadku moja sytuacje.
Przeznaczen ie ma dwa oblicza. To negatywne to oczywiscie ALS, ktora los mnie tak szczodrze obdarzyl.  Pozytywne to to, ze trafilem w rece osob, ktore mialy juz doswiadczenie z ta choroba a co najwazniejsze wiedzieli, co i kiedy bedzie mi potrzebne by uzyskac - jakby to nie zabrzmialo-  balans w tej wydawaloby sie beznadziejnej sytuacji. Nie bez znaczenia bylo to, ze w kasie chorych trafilismy na osobe, ( w tym przypadku chodzi o kobiete), ktora opracowujac nasze zamowienia kierowala sie nie tylko kalkulatorem ale rowniez sercem! Trudno uwierzyc ale taka jest prawda. Nigdy przez mysl nie przeszlo, ze na taka skale przyjdzie mi  korzystac z  dobrodziejstw niemieckiej sluzby zdrowia i to nie z wlasnej woli.
Nikt z nas nie posunal by sie do tego stopnia, by rozpoczynac kazdy dzien od czarnego scenariusza. Nie dopuszczamy do siebie mysli, ze mogloby nam sie cos przydarzyc. W takim przeswiadczeniu i beztrosko rozkoszowalem sie kazdym dniem, tygodniem etc.
W '96 roku trafilem do szpitala z objawami zaniku motoryki lewej nogi i prawej reki , w ciagu 2 tygodni wykonano wszelkie mozliwe badania a ich ukoronowaniem bylo badanie na AIDS, ktore mogloby byc powodem takich objawow. Wypisano mnie z podejrzeniem - samo przyszlo, samo odejdzie!! Rzeczywiscie mieli racje, a powodem tego byla moja glupota a wlasciwie cwiczenia ktore doprowadzily do stanu zapalnego rdzenia kregowego miedzy 4 a 6 kregiem szyjnym.
Kiedy w 2010 roku podobne objawy pojawily sie w lewej rece i lewej nodze ( jak widac jednostronnie ), bylem swiecie przekonany, ze historia lubi sie powtarzac az do momentu kiedy.....! Co bylo dalej, to mniej czy wiecej juz wiecie.
Teraz cos z innej beczki. Kazdy z nas ma gorsze czy lepsze dni. Moge z cala odpowiedzialnoscia powiedziec, ze nie mam problemu z ta pierwsza kategoria. W naszym domu nie ma tematu ostatniej " przeprowadzki ", traktujemy nasza sytuacje jako normalna. Kazdego dnia dzieje sie zawsze cos nowego jest to terapia pomagajaca skupic uwage na wszystko co mozliwe, byleby nie zakrzatac glowy tematem,z ktorym kiedys przyjdzie nam sie zmierzyc, ale jeszcze nie teraz , na to nie jestem jeszcze gotowy!!
Boze! Jak sam widzisz, moj stan jest jakby polowa drogi do Ciebie, ale prosze nie gniewaj sie ze tym razem polowka polowce nie bedzie rowna, poniewaz ta dluzsza polowka jeszcze sie nie zaczela!
Jutro mam kontrolna wizyte w szpitalu. Odezwe sie po powrocie. Trzymajcie sie!

jankar

Trzymaj się Lucky i pisz, pisz ;)

lucky200!

#139
Krotko, szybko i bezbolesnie!
Witam Was tym optymistycznym naglowkiem. Rzeczy samej, w glebi duszy wierzylem w to, za ta wizyta bedzie krotka, ale sami wiecie, za licho nie spi, szczegolnie w takiej przywrze jak
ALS! Parametry urzadzen nie trzeba bylo korygowac, pan doktor zajzal do dziury w krtani i powiedzial, ze takiej dziury dawno nie widzial. ( chodzi oczywiscie o proces gojenia).Tak krotko to ja w szpitalu jeszcze rzeczywiscie nigdy nie bylem. Jest to dobry omen! Od wrzesnia 2012 roku byl to pierwszy termin, ktory byl dotrzymany. Wszystkie pozostale terminy byly z potrzeby wyzszej konicznosci czyt. ratowanie zycia, anulowane. Znamienna w tym wszystkim jest to, za dotrzymanie tego terminu bylo mozliwe dzieki treatochomii! Jest to sygnal rowniez dla Was. Nie bojcie sie dziury i rury, w rzeczywistosci diabel nie taki straszny jak go maluja.
W drodze powrotnej do domu, natknelismy sie na 10 - cio kilo metrowy korek. Kierowca dostal zgode na jazde na sygnale. Musze powiedziec, ze jazda na sygnale do domu bardziej mi sie podoba jak w kierunku przeciwnym.
Cos nowego. 4 - ry tygodnie temu, bylem 1.5 godziny na tarasie! Co w tym dziwnego? Wszystko rozbija sie o wrzesien 2012! W takim wymiarze czasowym bylem na powietrzu wlasnie we wrzesniu 2012! Czyz nie jest to znowu krok do przodu? Planujemy na poczatek spacer po osiedlu a co potem, zobaczymy!
To nie jest niestety nic nowego. Slepy na szczescie albo nieszczescie nie jestem i widze, jaka kreatura sie ze mnie zrobila. Najczesciej widze to podczas fizjoterapi albo lozkowej " kapieli ".
Nadety brzuch jak balon, kosc piszczelowa wyglada jak szczudlo a przy kostce daloby sie objac dwoma palcami. Na dobra sprawe,gdyby  mnie wymalowano na czarno i zrzucono gdzies w polowie Afryki do wioski dzikiego czyt. z tradycjami- plemienia, dzida w lape i stojka na bociana i wypisz, wymaluj wyrosniety murzynek Bambo!!
Mysle, ze juz nastepnego dnia ruszylbym do wybrzezy Morza Srodziemnego, by zalapac sie na jakas tratwe w kierunku na Sycylie via Lampedusa i jak najszybciej do domu. Bo gdzie bedzie mi najlepiej jak nie w domu!
Kochani! Z tym wszystkim da sie zyc, pragnienie zycia czynil cuda, trzeba tylko chciec.
Wlasnie tego pragne najbardziej!

Milosierny Jezu!
Tak dlugo,  jak technika nadazy za moim pragnieniem zycia, tak dlugo chcialbym pozostac tu na ziemi, razem z najblizszymi memu sercu osobami, moja kochna zona i dziecmi, rodzina i przyjaciolmi!

Dobry Boze!
Dar zycia jest Twoim dzielem. Tak jak poczete dziecie ma prawo do zycia, tak i ja a wlasciwie my mamy prawo do podtrzymywaniu nas przy zyciu ( o ile tego tak naprawde chcemy ).
Jezeli technika zawiedzie, wtedy dam sie poprowadzic tam, gdzie zaczyna sie i konczy horyzont, tam tez zaczynaja schody do nieba.
Tobie oddany Piotr.