Biura a chorzy na SLA

Zaczęty przez RILU, 23 Wrzesień 2012, 00:48:00

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

RILU

Zastanawia mnie :. w jaki sposób RP pomaga chorym na SLA w załatwianiu formalności
np:. renty,zasiłku tzn wsparcia finansowego.
Jeśli chory nie może chodzić i nie ma bliskiego pod ręką ,to jakiej pomocy może
oczekiwać od urzędów ? Czy lekarz wypisuje przekaz na transport chorego do biura ZUS-u
lub innych instytucji aby podpisał formularz ?
Napiszcie jak to wygląda u  ludzi chorych na SLA i dodatkowo samotnych bez wsparcia bliskich ?
Trzeba żyć tak aby każdy dzień  był piękny.

teresa

#1
Jeżeli chory nie jest w stanie odbyć podróży do ZUS (obojętne czy jest chory na SLA czy inną chorobę uniemożliwiającą mu swobodne poruszanie) lekarz zaznacza to na wniosku o rentę i wówczas Orzecznik ZUS przeprowadza badanie w domu chorego lub w innym miejscu gdzie chory aktualnie przebywa.
Rilu nie wiem jakie inne biura i formularze masz na myśli, ale wiele instytucji jeśli jest taka konieczność umawia się i przyjeżdża do chorego.

Beatka

U nas było tak, lekarz napisał, że Jarek nie porusza się samodzielnie, ale i tak musieliśmy stawić się na komisji osobiście. Nie wiem jak to wygląda u osoby chorej samotnej, ale domyślam się ile taka osoba musi przejść przeszkód i upokorzeń i na pewno jest trudno.
pozdrawiam, Beata

teresa

Beatko być może lekarz napisał, ale nie zaznaczył x w okienku - "osoba niezdolna do odbycia podróży". Być może wkradł się taki właśnie błąd, a osoba odpowiedzialna za to nie czytała całego wniosku tylko spojrzała na okienko. Oczywiście teraz gdybam bo nie wiemy jak wniosek został wypełniony.
Ja miałam dwukrotnie przyznawaną rentę właśnie w domu. Dostałam zawiadomienia o dacie i przedziale godzinowym wizyty lekarza orzecznika ZUS. U mnie tak to wyglądało.

Na pewno wiem, że trzeba wszystko samemu sprawdzać bo lekarze w pośpiechu często się mylą, choćby w numerze PESEL, ale nie tylko. Sądzę, że każdy pacjent spotkał się z podobną sytuacją.

Beatka

Pewnie tak było Teresko, być może lekarz coś przeoczył, a ja nie sprawdziłam. Zapakowałam Jarka do samochodu i pojechaliśmy. Wielkie było zdziwienie lekarza, gdy wjechaliśmy do gabinetu, był w szoku,że musieliśmy sami przyjechać. My lubimy się przemieszczać więc to nie był problem.
pozdrawiam, Beata