Jak go zmobilizować do walki

Zaczęty przez alina7, 04 Październik 2012, 00:46:41

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

alina7

Nie wiem co mam zrobić i jak go zmobilizować  do walki . Mój syn sie załamał  nie ćwiczy nie bierze leków, po-prostu nic nie robi  podał sie. Strącił sens życia.
Alina

szucia

Alino,różne etapy chory przechodzi i to zrozumiałe,spróbuj zadzwonic na tel.zaufania tu podany,spróbuj ściągnąć psychologa może do domu na wizytę,może coś wskóra,na razie nic innego mi nie przychodzi do głowy,bardzo Ci wspólczuję,bo widzisz,że syn się załamał,ale Ty nie możesz,Twoja siła Jego siłą,może syn niech sprobuje tu zajrzeć,pozna inne osoby z tą chorobą,inni nieraz tego potrzebuję,inni nie....Pozdrawiam,Kasia

gosia1981

Cytat: alina7 w 04 Październik 2012, 00:46:41
po-prostu nic nie robi  podał sie. Strącił sens życia.
Alina
ja mam tak samo.a co mnie fajnego w zyciu czeka? pojde do pracy, na impreze ze znajomymi czy poznam nowa milosc i zaloze rodzine? niestety,moge tylko czekac kiedy to sie skoenczy
nie wiem ile lat ma twoj syn bo ja mam 31,zostawil mnie narzeczony,musialam wro cic do rodzicow,wiec siedze igapie sie w tv,bo co innego mam robic,nie mam perspektyw
o co walczyc?przecez nie wyzdrowieje.moliwe zet woj syn czuje i mysli jak ja

Beatka

Alino,
Mój mąż wpada w taki stan załamania co kilka tygodni, nieraz co kilka dni. Zawsze myślałam, że on jest silniejszy, a jednak tak nie jest. Powtarzam mu wtedy do znudzenia, jak bardzo jest mi potrzebny, że nie wyobrażam sobie życia bez niego i musi walczyć, musi żyć dla mnie i dla córek, może sobie siedzieć i milczeć, ale być. Gadam, gadam.......Nieraz sobie popłaczemy, a nieraz to moje gadanie powoduje wybuch śmiechu. Nasze córeczki studiują daleko, ale bez przerwy dzwonią do ojca z najmniejszym problemem i prosząc o radę. On wtedy upewnia się, ze jest im bardzo potrzebny. Kilka dni temu nasza córka przyjechała do Warszawy na koncert ze swoją orkiestrą, bo jest dyrygentką i prowadzi orkiestrę szkoły muzycznej w Gdańsku. Pojechaliśmy na koncert, ze wzruszenia Jarek płakał cały czas. Dawno już nie był taki szczęśliwy. Mam nadzieję, że ten nastrój utrzyma się długo. Tak to u nas wygląda. Jest ciężko, ale trzeba wierzyć, że będzie lepiej. Ja wierzę !!!
Pozdrawiam z głębi serca,
Beata

szucia

Małgosiu,zdrowi nigdy do końca nie zrozumieją chorych,wiem..ale zobacz, usiąść i płakać..i tak zawsze zdążysz...właśnie idż do znajomych,Dziewczyno nie wolno się poddawać,wiesz jakie ja mialam na początku podejście,takie jak Ty..ale też wiem,że to nie ja byłam chora,tylko mama....a mama miala stany raz takie, raz inne...tu załamanie,tu kosmetyczka fryzjer, plany wyjazdowe...a Ty jesteś młoda,nie chcę się wymądrzać,daleka jestem od tego,ale może choć spróbuj......co?Beatko,to, co napisałaś,to kwintesencja...sprawy..po prostu....pozdrowienia z Gdańska,Kasia

alina7

#5
Mój syn ma 29 l i  mówi tak samo Gosiu.
Co mnie fajnego w życiu czeka? pójdę do pracy- nie juz  nigdy! , na imprezę  , czy poznam nową miłość bo  Ta  z  którą był to sie wyprowadza  .   Dala mu warunek albo  matka  albo ona gdyż  na tyle jest dorosły ze juz matki nie potrzebuje. Uważa ze matka może  przychodzić  3 razy  w roku na  urodziny i w święta  Nie moze tego znieść ze  przechodzę ,  (ale jak ja mam nie przychodzić  jeśli ona o niego nie dba .Widze  u niego    bezradność , ręce  odmówiły posłuszeństwa i nie może sobie
poradzić w życiu codziennym ) .
Syn mówi - tak jak  Ty Gosiu tylko  mogę czekać kiedy to sie to skończy, gdyż lekarz  uważa  ze za dwa lata będzie  sparaliżowany    jego  choroba szybko postępuję Proszę  go  aby sie  nie podawał  , walczył i lekarzom pokazał ze  sie  mylą  i nie da sie położyć . Gosiu walcz nie pozwól aby  choroba  Tobą zawładnęła .
Naukowcy odkryją  lek.
Wierzę i pragnę z całego serca , aby  za  rok   wszyscy  chorzy byli   zdrowi   i radowali sie  swoim  szczęściem  bo  oni naj  bardziej na to zasługują
Alina

gosia1981

nie rozumiem tylko dziewczyny syna bo mnie ex zostawil bo nie mial sie mna kto zajac mieszkalismy 90km od moich rodziców i zalowalismy ze obok nie mieszka moja mama ktora by sie mna zajela i domem podczas gdy on pracowal
gdyby byl choc cien szansy na wyzdrowienie czy zatrzymanie byloby inazej jak w innych chorobach a tak nie mam nadziei.jeszcze tk niedawno moglam biegac,skakac,tanczyc,wszystko.a teraz do wielu banalnych pozornie i prozaicznych czynnosci,nawet intymnych musz wolac mame.trudno wtedy o wole do walki

Kate

Proponuję jak najszybciej wizytę u psychiatry i dobranie leków, które pozwolą mu żyć z tą chrobą - on sobie ewidentnie nie radzi i nie ma się co dziwić. Pamiętam jak mamę przywiozłam z Wa-wy jak dowiedziała się wszystko o swojej chorobie - była załamana na skraju depresji - wzięłam ją do lekarza psychiatry - porozmawiał z nią i pamiętam jak powiedział ...'Pani Janino dam Pani tabletkę, która pomoże Pani żyć z tą chorobą, pozwoli normalnie spać i funkcjonować. Mama brała sulpiryd i citalek. Jestem przekonana, że jej pomogły.
Trzyma kciuki

Alienista606

a u mnie jest odwrotnie ja choruje ale musze byc silny dla zonki aby niewiedziala co przezywam w srodku bo juz teraz jest znerwicowana przez swoje problemy z rodzina.
ja ciagle musze byc silny i dodawac otuchy mimo ze czesto sam potrzebuje wsparcia i milego slowa otuchy
jest ciezko byc opiekunem chorej osoby ale ciezej jest byc chorym......i niepokazywac innym jak bardzo stajemy sie nieporadni a nasza niezaleznosc zostaje za nami..

szucia

Wielki podziw dla Ciebie i szacunek,nie dość ,że masz wolę walki to jeszcze jesteś silny jak możesz dla żony....Nie  wiem czy bym tak umiała,ale wiem,że to trudne,jestem tutaj i nadal "otwieram oczy"........i" zaczynam widzieć"......

Alienista606

hem a powiedz mi prosze co bym uzyskal ciaglum uzalaniem sie nad soba ze mi ciezko jest skarpetki zalozyc czy zalac kubek cherbaty i pic z niego.....bardziej mi szkoda i zal ze juz niegy nie bede mial szansy ponurkowac i nauczyc zonke nurkowania.....i wiele innych takich....
wazne jest to ze widzac ja jak sillna jest moja wiara ze damy sobie rade...jak mimo to widze ze ona sie niepoddaje bo ja sie nie podaje.. to najwiekszy sekret w tym
a bylo wiel chwil ktore mnie prawie zabily jak 2008 kiedy moja juz ex zabrala mi corke i teraz ona mieszka w polsce a ja tu ponad 1700 km od niej czy otryzymanie pozwu rozwodowego w moje urodziny i wiele takich ale wiedzialem ze musze byc silny dla mojej rodziny i pokazac im ze sie nie poddaje.
zawsze bylem wojownikiem o swoje i takim chce byc zawsze wiec choroba mnnie latwo nie wezmie.

szucia

Właśnie chodzi o to,że nic byś nie uzyskał,pewnych spraw już nie zmienisz,dlatego tym bardziej podziwiam Twoja postawę.....

Kasia87

Moja mama jest przykladem ze ta choroba wygrywa . 1.5 roku juz walczy jej psychika walczy dla nas dla dzieci P.Alinko niech Pani to pokaze dla syna by sie nie  poddawal wiem co czuje co mysli to naprawde pomaga  wierzyc wierzyc i jeszcze raz wierzyc  zycze sildla Pani i Pani SYNA..

alina7

Naj gorsze jest to ze synowi brak  wiary po-prostu sie podał lecz ja nie .Będę walczyć i wspierać go moimi silami.Jest mi ciężko  patrzeć sie na to jak ta choroba szybko postępuje , jestem  taka bez silna i nie mogę  mu pomóc.  Kiedy będzie  Ten  lek  który odpędzi tą  straszno  chorobę  od tych wszystkich chorych?
pozdrawiam
życzę  dużo siły i zdrówka
Alina

jankar

Alino, bardzo Ci współczuję z powodu choroby syna.
Ja choruję i (nigdy nie myślałąm, że to powiem) cieszę się, że moi rodzice nie żyją i nie muszą patrzeć na mnie.
Też mam chwile załamań, przeszłam silną depresję i wiem, że nikt synowi nie pomoże
jak on sam nie będzie tego chciał.
Mimo wszystko wspieraj go swoją obecnością ale broń Boże nie płacz i nie użalaj się
nad nim.
Z tą choroba da się wytrzymać i daj Boże jak najdłużej.
Zyczę Ci dużo sił a synowi, żeby choroba nie postępowała.