Publiczny pamiętnik bez cenzury

Zaczęty przez Daria Warszawa, 18 Grudzień 2014, 01:36:08

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Daria Warszawa

Witam wszystkich stwierdziłam ,że może jak będę pisała o swoich odczuciach ,emocjach tych dobrych jak i złych może chociaż mi odrobine ulży... nie umiem rozmawiać z rodziną ,znajomymi o tym co czuje . Forum bedzie metoda na wylanie z siebie tego co głeboko siedzi i męczy.  Na samym wstępie pragne zaznaczyć ,że nie mam zamiaru niczego koloryzowac ,jezeli coś co napisze sie komuś nie spodoba niech nie czyta...nie będę mówiła ,że jest dobrze ,gdy tak nie będzie bo to robie cały czas jak ktos zadaję  najbardziej znienawidzone pytanie przezemnie jak jest- a jak może być krąże miedzy zle a bardzo zle. Wiem pewnie wiele osób mi zarzuci to nie ty umierasz tylko twoja mama,ty masz problem pomyśl jak ona musi sie czuć ,jak ona sie boi itp itd .Zdaję sobie z tego sprawę ,że to co ja czuję jest ułamkiem leku,złości,goryczy jaką czują chorzy, nie mam zamiaru się licytowac kto bardziej cierpi bo to nie ma żadnego sensu!!
Zaczynając od początku - jest Wrzesień 2013r Mama trafia do szpitala na moje urodziny ,wychodzi z niego po dwóch tygodniach z podejrzeniem SLA.. a potem to już było tylko gorzej....Ostatecznie W marcu tego roku ma postawiona diagnoze ,gdy choroba zaczeła nabierać tempa ,zaczął walić sie mi świat na głowe,nie przespane noce ,koszmary,stany deprasyjne ,złość na cały świat i poraz kolejny zwyzywałam Boga...oj on ma ciężko ze mną już raz mieliśmy ze sobą na pieńku ,gdy urodziłam córkę a ten nasz kochany ojciec-kat chciał mi ja zabrać.... mało brakowało a dopioł by swego,całe szczęście tym razem mu się nie udalo....Strach o życie własnego dziecka jest sto razy bardziej intensywny niż strach o samego siebie. Pamiętam to jak dziś jak najpierw sie do niego modliłam prosząc by zabrał mnie zamiast niej, potem go szantażowałam ,że jeżeli ona umrze ja razem z nią.Potem tylko wyżucałam mu jak,jest niesprawiedliwy jak może coś takiego robic....potem standardowe pytania dlaczego moje dziecko musi przez to przechodzić dlaczego to jej serduszko którego bicie było od samego początku dla mnie sensem życia musi szwankować ?!!!.Operacja serca,powikłana niewydolnoscia oddechową stan bardzo cięzki  to co działo sie wtedy ze mna nie miała bym sumienia życzyć najgorszemu wrogowi,ale Kinga była bardzo silna i bardzo chciała żyć udało się wróciła do zdrowia... Mija 7 szczęśliwych lat w zdrowiu i szczęściu jak w bajce dla dzieci...Dostaję taki prezent od losu w postaci SLA u mojej mamy....nic tylko kur.. klaskać ze szczęścia!!! Zbyt długo było dobrze musiało się wkońcu popier...!!! Któregos razu po kilku głebszych łykach odważyłam się znów zwrócic do Wszechmocnego Stwórcy ,że znów przypomniał sobie o mnie i pewnie nudziło mu się na tyle ,że znów zechciał pobawić się mna jak,,myszką laboratoryjną" sprawdzając jak dam sobie radę tym razem!!!!testując kolejne świństwa na mnie i wszystkim co jest dla mnie ważne!!!!

Jeżeli kogoś uraziłam tym co pisze o Bogu przepraszam proszę nie traktowac tego osobiście!!!! Chyba nadal jestem wierząca z naciskiem na chyba!! Ciąg dalszy nastąpi.....

Martyna

przykro się to czyta, zwłaszcza że nasze przeżycia są tak bardzo podobne. Doskonale wiem co czujesz  :( to jest taki żal i smutek ściskający za serce... nie do opisania.
Przeboje ze szpitalami to katastrofa... u nas przy zakładaniu rurki wszczepili mamie pałeczkę zapalenia płuc. Chwilę po tym przeszła sepsę i leżała w izolatce :/ okropne
Mam nadzieję, że pisanie przynosi Ci chociaż niewielką ulgę...

Hanka

Jak pacjent krzyczy to też nie pomagają, bo uznają, że wszystko ok. skoro ma siłę krzyczeć i zastrzyk na uspokojenie walą. Współczuję i ubolewam bardzo nad jakością służby zdrowia. Idzie się do szpitala z jedną chorobą a wychodzi z kilkoma. Przykro mi bardzo :(

justa

Dlatego każdy lekarz i każda pielęgniarka przynajmniej raz na dzień powinni sobie zadać pytanie - czy robię wszystko tak dla chorych , jak gdyby to był mój bliski  ????  Bo często ma się wrażenie , ze w tym kołowrocie pracownicy medyczni całkowicie zatracili  zdolność współczucia ... 

Dynusia15

ja robie to samo udaje ze wszystko jest wporzadku  boli cie nie a kogo to obchodzi.tak samo nie wiem czy jest bog bo po co tyle cierpienia  :-[

Daria Warszawa

Witam po długiej przerwie ,nie mogłam sie jakos zmotywowac by wyrzucic kolejna część tej historii bez hepiendu. Po tych zabiegach mama odleżała swoje,dwa dni przed planowanym wyjsciem nadal nic nie wiedziałam ,pytania zadawane lekarzom odbijały sie od nich i przepadały w pustce korytarzy ,nie wiedziałam nic i nikt nie chciał mi nic wyjasnić a wszystkie próby dopytania traktowali prawie jak namolność. Dzień wyjścia mamy to wyscig z czasem był,lekarz prowadzący wysłał mnie do szpitala na Orłowskiego zebym załatwiła mamie karmienie przemysłowe.Lekarz kazał ja pojechałam, oczywiscie na marne bo chcieli skierowanie itp a lekarz powiedział że mam tak jechac bez niczego tylko podam dane osobowe mamy i juz .Wróciłam do szpitala lekarz zdziwiony ,że czegoś chcieli odemnie tam i że nic nie załatwiłam. Miałam ochote go opier... że sobie żarty robi,jakby nie wiedział ,że w ich miejscu pracy obowiązuję [ciach]... biurokracja i artykuły paragrafy,recepty i inne duperele są ważniejsze od człowieka!!!pare minut po rozmowie z lekarzem mieli transport dla mamy,wiec już zaczeli ją szykowac do przewozu do domu, i znów w nosie mają ,że stoje obok nich a oni chcą ja juz do domu zawozic . Na pytanie czy moge jechac z nimi oczywiscie odmowa ...zaczełam sie autentycznie śmiać pytam sie ich to jak sobie to panowie wyobrazają????ja jestem tu a panowie chcą ją już zawozić i co zostawicie mi ją pod drzwiami ??dajcie mi 10minut na dotarcie zamówienie taksówki i dotarcie do domu.... patrzyli sie jak bym im jakies bajki opowiadała ,ale w rezultacie zwolnili troche tępo a ja pobiłam rekord w biegu z przeszkodami przez oddziały szpitalne...żeby zdąrzyć przed nimi!!! jak teraz sobie o tym myslę ,gdybymk nie była tak zestresowana to bym ich ustawiła wszystkich po kątach ,że mają chore procedury i to wszystko nie powinno tak wyglądać ,,.,,,ale cóż czasu nie cofnę moge sie jedynie pośmiać jak dałam im soba dyrygować!
Przywiezli ją ,tego samego dnia odwiedziła nas pielęgniarka i lekarz,pogadli i pojechali i w tym momencie zaczyna się rozdział wiem ,że nic nie wiem i nie wiem co z tym zrobić !!!!kilka nie przespanych nocy ze strachu ,że coś się stanie dały mi mocno w kość ,utrudniony kontakt logiczny był ze mna do tego stopnia ,że nie pamietałam co robiłam 5 minut temu,wszystkiego ciągle szukałam,nie wiedziałam co gdzie jest. zaczełam spać u mamy w pokoju na materacu na podłodzę ,budziłam sie często w nocy zastanawiając sie czy wszystko gra,czy moze nie przespałam potrzeby odsysania i czy mama jeszcze żyję. Podchodziłam do niej w nocy i dotykałam sprawdzajac czy jest ciepła....wiem to jest czysta abstrakcja ale to co w tych chwilach czułam to jest nie do opisania!!!!!Kolejne dni nie przyosiły mi poprawy kondycji psychicznej,sytuacja pogorszyła sie kiedy po około dwóch tygodniach, zatkała sie rurka i nie mogłam mamy odessac!! Jednym słowem koszmar, nie wiedziałam co robić,uspokajałam ja ,i siebie dzwoniłam po pogotowie prubowałam odessać i zastanawiałam sie czy juz powinnam wymienic rurkę ,w rezultacie otworzyłam z opakowania rurkę wziełam strzykawke do oddesania powietrza i jeszcze raz oddessałam modlac sie ,żeby sie udało i tym razem sie udało,wyszły skrzepy wydzieliny i mama powróciła do normalnego koloru. Usiadłam przy niej i płakałam jak dziecko mówiąc ,że nie dam rady sobie z tym ,że ja nie umiem,,że nie wytrzymam tego. Pogotowie przyjechało po wszystkim posiedzieli ,pogadali sprawdzili saturacje, pogratulowali udanej akcji i pojechali!! a ja znów zostałam sama!!:(

Paulina39

Dario wszyscy robimy wszystko co w naszej mocy i wiekszość z nas jest z tym wszystkim sam. Ja mamą opiekuję się z siostrą. Niestety po weekendzie muszę wracać do małego synka. Monika też pracuje a mama odkąd zlapała infekcje płuc musi być non stop pod opieką. Mamy dziewczynę która przychodzi na parę godzin dziennie ale to mało. Co zrobimy od poniedziałku nie mam pojęcia. Tak masz racje wszyscy - rodzina, znajomi wchodzą popatrzą,posiedzą pieknie powiedzą jak świetnie sobie radzimy i wychodzą. Człowiek zostaje sam. Teraz siedzę,mama śpi muszę ją odessać, przy każdym podejściu do ssaka modle się żeby rurka się nie zatkała. Jesteśmy sami potem będziemy jeszcze bardziej sami .....niestety
Trzymaj się nie mamy innego wyjscia, dużo siły !

Daria Warszawa

Po tych ciężkich dla mnie chwilach przeszłam ekspresową depresje a ekspresową dlatego ,że szybciej musiałam się jej pozbyć niż się jej nabawiłam. Każdy kolejny dzień był swego rodzaju mordęgą - nic mnie nie cieszyło,smutek i bezsilność wobec choroby mamy przechodziły w złość tylko nie jestem pewna na co była ona skierowana, na nią? na siebie? czy na cały świat?Chodziłam jak w amoku -robiłam co musiałam a gdy nikt nie patrzył zalewałam sie łzami, potrafiłam  też wyładowywać emocje na wszystkim i wszystkich a z równowagi potrafił mnie wytrącić nawet najmniejszy szczegół.... chociażby fakt, że nie mogłam odszukać recepty na leki  to całe dokumenty lądowały na drugim końcu pokoju z hukiem odbijając sie od ściany a ja wyrzucałam z siebie litanie niecenzuralnych słów i po chwili znów wyłam jak zbity szczeniak. Kolejnym problemem stało się zajadanie stresu. Niewyspałam sie jadłam,mamie zrobiła sie odleżyna jadłam ,córka dostała jedynkę a ja nie miałam czasu żeby jej pomóc jadłam. Problem z jedzeniem zaczął sie u mnie od początku choroby mamy im wiecej wiedziałam o tym świnstwie tym ,częściej sięgałam po jedzenie mimo ,że nie byłam wcale głodna. od 2013r przytyłam prawie 30kg ,wygladam jak chodzący wieloryb i doskwiera mi poczucie beznadziejności :(  ale co poradzić sama się upasłam sama muszę teraz to zgubić - czuję że ciężka droga przedemna ale muszę coś ze sobą zrobić ,żeby mieć więcej siły do opieki nad mamusią :)

majkaa

Też targały mną różne emocje, złość, płacz, bezsilność, pusty śmiech. Byłam sama z chorobą mamy, każdy tylko przychodził popatrzeć i czasem pochwalić, że radzę sobie nieźle i jaka to niby byłam dzielna.
G...o prawda!!!
Teraz mamy nie ma, a emocje pozostały i to okropne uczucie ZROBIŁAŚ ZA MAŁO!!! ZA MAŁO, ZA MAŁO....
ps. Przepraszam że sie wtrąciłam w Pani wątek. Chciałam to z siebie wyrzucić.

Daria Warszawa

nic nie szkodzi,zachecam do wpisywania swoich odczuc,;)

Daria Warszawa

Od marca sporo sie zmieniło ,zdarzyłam przywyknąc do choroby mamy bo człowiek jest takim stworzeniem ,że do wszystkiego sie przyzwyczai . Przestałam zadawać sobie pytanie dlaczego ona. W pewnym sensie pogodziłam sie z tym stanem rzeczy ,mniej płaczę ,mniej rozmyślam o tym co będzie. Jedyne co mnie nadal męczy to uporczywe sny wyprzedzające rzeczywistość ,sny w których jej juz nie ma. Gdy rano się budzę  cieszę się że to był tylko sen a mama zyję
!!!               
P.s przepraszam za błędy  :P moja polonistka dostałaby zawału

Daria Warszawa

Ostatnio mam problem ze słuchaniem innych ludzi,mam wrażenie ,że gadają od rzeczy a ich problemy tak naprawdę nie istnieją. Słuchanie znajomych doprowadza mnie do mocnej irytacji! Nie wiem jak można przejmować sie ,że niebo jest zachmurzone albo ,że lakier do paznokci nie pasuje do bluzki. Ostatnio zdenerwowała mnie pani w sklepie ,która rozpaczała nad swoim losem bo sobie nadgarstek zwichneła .Jaka ona nie jest biedna ,jak jej zle ,jak ona sobie da radę itp. Miałam ochotę do niej podejść i nią potrząsnąć,żeby przestała gadać takie brednie. Mam namacalny dowód na własnej osobie ,jak PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA!! ;) Jeszcze jakieś dwa lata temu pewno sama bym rozpaczała nad zle dobranym lakierem i zachmurzonym niebem- nie ja aż taka nigdy nie byłam hihihihihihi ;)

Ogaruus

Od 19.12.2015 respirator nieinwazyjny
Lepsze jutro było wczoraj!

markub

Twoje słowa brzmią i grzmią w mojej głowie od lipca 2010 roku,pozdrawiam