moze jakies marzenia sie spelnia?

Zaczęty przez kajka, 10 Kwiecień 2008, 22:47:08

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

kajka

Napisalam ponad rok temu list do programu Rozmowy w toku o moich marzeniach, liczac w glebi serca, ze mi pomaga w ich zrealizowaniu. Przytocze Wam go, prosze nie traktujcie tego jak ekschibicjonizm. Dziele sie nim z Wami, bo wlasnie otrzymalam odpowiedz, ktora Wam tez skopiowalam.
Moi drodzy,
pisze do Was, bo moze zainteresuje Was moja historia. Mysle, ze dojrzalam do tego, zeby sie przestac wstydzic siebie w chorobie. Jeszcze szesc lat temu bylam pelna zycia kobieta sukcesu, ktora myslala, ze nie ma rzeczy niemozliwych. Mialam wlasne Studio Reklamy i Mody,bylam znana i podziwiana. Moja firma organizowala najwieksze i najglosniej komentowane pokazy mody W Lodzi. 
choroba, ktora powalila moje cialo stopniowo zabierala mi prace, pieniadze, urode i wreszcie zabrala mi rodzine. Dostalam wyrok, jestem chora na stwardnienie zanikowe boczne, a chorym lekarze daja dwa, trzy lata zycia  od pojawienia sie pierwszych symptomow i postawienia diagnozy. Jestem jednym z, jak to sie mowi przypadkow, ktory zyje dluzej, czym zaskakuje innych i siebie.
Dzis siedze na wozku inwalidzkim, mam calkowity niedowlad rak i nog, nie  mowie tylko belkocze, tak, ze rozumieja mnie jedynie najblizsi.Patrze zdziwiona na swoje cialo, bo przeciez nadal jestem kobieta pelna zycia, ktora uwaza, ze nie ma rzeczy niemozliwych.    Dlatego jeszcze w tym roku robilam choreografie i rezyserowalam pokaz mody. Zapytacie jak to jest mozliwe. Otoz wiedzialam ile modelek i modeli bedzie bralo udzial, znalam kolekcje a co najwazniejsze, poprosily mnie o wspolprace osoby, ktore nadal we mnie wierza i mi ufaja. Rozpisalam ( mam urzadzenie, dzieki ktoremu moge samodzielnie pisac na komputerze jedynie ruchem glowy)  kazde kolejne wyjscie, jego klimat i charakter, bardzo szczegolowo ruchy, gesty a nawet mimike modeli. Wzielam ze soba laptopa i syna, zeby tlumaczyl na biezaco moje uwagi. Oczywiscie bylo to bardzo meczace dla wszystkich, ale dzieki tym pokazom przez moment czuje sie komus potrzebna i przydatna.
Chcialabym chwile poswiecic tym cudnym osobom, ktore nadal we  mnie wierza. Znamy sie wiele lat. Basia razem z corka prowadzi salony firmy Deni Cler w Lodzi. Obie sa energiczne, bardzo wymagajace i maja pelna swiadomosc oczekiwan swoich klientek. Basia byla najbardziej surowym sedzia moich poczynan, gdy prezentowalam Jej firmowe kolekcje.
Kiedy z powodu choroby zamknelam firme, powoli zapominali mnie wszyscy. Tym wieksze bylo moje zdziwienie z zaproszenia mnie przez Basie i Malgoske do rezyserowania pokazu. I tak obie zadziwiaja mnie co pol roku przez ostatnie piec lat.
Dwa lata temu, kiedy dowiedzialy sie, ze znalazlam w internecie klinike w Indiach, w ktorej lecza majaca kilka tysiecy lat tradycji medycyna ajurwedyjska, pomogly spelnic moje marzenia. Zorganizowaly wsrod swoich klientek zbiorke pieniedzy na moj wyjazd i trzymiesieczne leczenie. Oficjalnie na pokazie, ku mojemu zaskoczeniu uroczyscie wreczyly mi pieniadze na dwa bilety dla mnie i mojej corki na samolot do Delhi. W tym wyjezdzie rowniez pomoglo mi wiele innych osob.
W Indiach spedzilam cudowne trzy miesiace pelne nadziei, czulam sie otoczona miloscia, traktowana jak Kasia, a nie przypadek.  Bylam czlowiekiem, human being -istota ludzka, ktora zasluguje na szacunek i mimo uposledzenia ciala ma prawo do marzen, potrzeb i zwyczajnych pragnien. Obiecalam sobie, ze jeszcze tam wroce i ze pojade w inne podobne miejsca gdzie zycie czlowieka nie jest, jak w naszym kraju najwyzsza wartoscia, a nieuleczalnie chorzy czuja sie w szpitalach, hospicjach czy w domach jak smieci na wysypisku. Chce byc tam, gdzie moje zycie ma taka sama wartosc jak zycie malpy czy slonia,ale nadal ma ogromna wartosc.
Wiem, ze nie zrealizuje tego planu sama ani nawet z pomoca znajomych. Dlatego dlugo myslalam co zrobic, zeby znalezc mozliwosc spelnienia marzen. Nie chcialam prosic ludzi tylko o finansowa pomoc, chcialam, jezeli juz zdobede pieniadze, zostawic dla innych chorych dokument dajacy nadzieje, ze wszystko jest mozliwe. Chcialabym znalezc szalonych ludzi, ktorzy nakreciliby film z moich podrozy w miejsca, w ktorych leczy natura, ziola, wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie oraz milosc do kazdego stworzenia. Indie, Nepal, Chiny, Peru, Filipiny. Wiem, ze taki film wymaga duzo czasu, wielkich nakladow finansowych i bardzo wielu ludzi. Chcialabym nim wykrzyczec wszystkim, zeby nigdy sie nie poddawali, nie pozwalali sie ponizac i nie dawali sobie wmowic, ze sa nic nie warci. Najgorsze w chorobie jest przeswiadczenie, ze juz niewiele mozna zrobic, ze nie wypada niczego od zycia oczekiwac, ze jest sie osoba gorsza, niewarta milosci i uwagi.
Jezeli nie bedziemy mowic, ze mamy prawo po prostu zyc i cieszyc sie zyciem, jezeli pozwolimy zamknac sie w domu, przykuc do wozka-symbolu naszej niemocy, juz nigdy nie zobaczymy slonca i rozgwiezdzonego noca nieba. A ja chce jeszcze poczuc zapach egzotycznego morza, wiatr od Himalajow, smak innego jedzenia.
Przerazona choroba zamknelam sie w swoim wlasnym swiecie, zmeczona obojetnoscia najblizszych przestalam prosic, zeby mnie dostrzegali, a oni zaczeli mnie traktowac jak mebel, ciezka szafe, ktorej nie da sie przesunac. I tak ostatnio utknelam w moim wozku inwalidzkim na srodku dywanu w moim pokoju. Dostaje jesc, jestem myta, czesana i  to wszystko. Przekonywalam siebie, ze nie powinnam narzekac, bo inni maja gorzej. I wtedy dotarlo do mnie, ze sami pozwalamy zabierac sobie godnosc istoty zywej, czujacej i myslacej.
Chce wbrew sceptykom, niedowiarkom i dla wszystkich przerazonych, pozbawionych nadziei chorych pojsc po zdrowie, szukac go po swiecie i poczuc radosc zycia. Chce zarejestrowac i opisac medycyne, ktora wyrosla z madrosci pokolen. Chce pokazac jak po malu odzyskuje sily, w co gleboko wierze. A jezeli bedzie tak, ze konwencjonalna medycyna ma racje, ze jestem nieuleczalnie chora i umre w trakcie krecenia filmu, to zostanie moj usmiech i przeslanie, ze zawsze wszystko jest mozliwe i ze jedynym ograniczeniem jest brak wiary.

wiem ze jest ono bardzo trudne do spelnienia; chociaz nadal uwazam, ze nie ma rzeczy niemozliwych. Mam rowniez troche mniejsze marzenie, co nie znaczy ze jest ono male. Chcialabym znalezc zyczliwe osoby, ktore dzieki pomocy finansowej sprawilyby, zebym mogla razem z opiekunka <Agniecha, moja corka nie moze bo niedawno sama urodzila corke >wyjechac na pol roku do Indii. Kosztuje to w tej chwili kwote, ktorej nie mam szans uzbierac. W podrozy musi mi towarzyszyc jeszcze syn, bo w moim stanie sama opiekunka nie da rady. Kwota wynosi okolo 50 tys zl.

Wiem, nie tylko wierze, ze pobyt w klinice w Indiach przedluzyl mi zycie. Po nim tempo postepowania objawow choroby zdecydowanie sie spowolnilo. Widzialam to nie tylko ja. Niestety ostatnio choroba znowu rozpedza sie.

I jeszcze najmniejsze pragnienie, o ktorym napisze po opisaniu pewnego zdazenia z przeszlosci. Zostalam zaproszona przez firme do przedstawienia oferty mojej agencji reklamowej w celu nawiazania wspolpracy. Byl to czas kiedy coraz czesciej sie przewracalam, wielokrotnie slyszalam uwagi, ze jestem pijana , zaczelam bandazowac noge, zeby unikac podobnych komentarzy. Zaczelam chodzic o lasce. W takim stanie pojechalam na rozmowe. Przebiegala w milej atmosferze. Na do widzenia pan powiedzial - dobrze ze okazala sie pani profesjonalistka, bo musze przyznac, ze na poczatku sadzilem iz bedzie mnie pani brala na litosc -wymownie spojrzal na moja zabandazowana noge. Jest pani naprawde wyjatkowo odwazna, nie mialbym tyle smialosci, zeby chory pokazac sie na biznesowym spotkaniu.

Wyszlam na jeszcze bardziej sztywnych nogach, wsiadlam do samochodu i poplakalam sie ze zlosci i z bezsilnosci. Nastepnego dnia w urzedzie zlikwidowalam firme bardzo przepraszajac moich pracownikow. Tego dnia zaczelam wstydzic sie siebie i swojej choroby.

Moim marzeniem jest moc pracowac. Jeszcze mam sile, zeby obslugiwac komputer. Napisalam do paru redakcji list, ktorego fragment przytocze.

"Na codzien jednak siedze na wozku uwieziona w moim pokoju i czuje jak podobne do siebie dni przechodza w podobne do siebie tygodnie i miesiace. Bardzo bym chciala robic cos wiecej, zabija mnie bezczynnosc. Wydaje mi sie ze mam tyle do przekazania innym chorym, ze moglabym poprowadzic kacik listowy i odpowiadac na kazde pytanie Waszych czytelnikow dotyczace walki z choroba, powolnej nauki akceptacji choroby i sposobow radzenia sobie z psychika i najblizszymi.

Wlasciwie bohaterow podziwia sie po smierci, nad grobem wyglasza sie plomienne przemowienia, przyznaje medale. Rodzina odchodzi smutna ale dumna ze swojego syna, brata czy ojca. Gdybysmy zajrzeli do tych samych rodzin opiekujacych sie synem, ktory wrocil z wojny gdzie w czasie wybuchu stracil wzrok i sluch, albo bratem strazakiem, ktory w akcji zostal przygnieciony belka i stracil obie nogi, albo ojcem, ktory dla ratowania czyjegos zycia rzucil sie do wody i z powodu niedotlenienia sam pozostaje w spiaczce, nikt by nie pamietal o ich bohaterstwie.

Tak samo jest z chorymi, zwlaszcza przewlekle chorymi, po pewnym czasie wszyscy zapominaja jakimi byli ludzmi, jakie mieli marzenia, dazenia i zaczynaja sprowadzac ich potrzeby do ukladu pokarmowego i wydalniczego.

Poznalam wielu chorych w szpitalach i osrodkach opieki, sama szukalam medycyny, ktora ma korzenie w wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie.

W Polsce i Niemczech zapoznalam sie z medycyna chinska, czytalam ksiazki na temat ogromnej sily roslin z lasow Peru, o niesamowitej mocy medycyny ajurwedyjskiej stosowanej wedlug tysiacletniej tradycji w Indiach i Nepalu.

Dwa lata temu, kiedy znalazlam w internecie klinike w Indiach, w ktorej lecza medycyna ajurwedyjska,postanowilam spelnic moje marzenia. Kupilam bilety dla mnie i mojej corki na samolot do Delhi i wyjechalam wbrew wszystkim sceptykom w nieznane na leczenie.

Jezeli uwazacie, ze moge pomoc innym chorym, dac im otuche i nadzieje to prosze skontaktujcie sie ze mna. Jeszcze niedawno nalezalam do swiata, ktory krzyczy z kazdej okladki kolorowego magazynu, promujac super ciuchy, nienaganna linie i setki rzeczy, ktore ... koniecznie musisz miec.
W czasie choroby zmieniaja sie wartosci, moze warto pamietac o milionach chorych, ktorzy szukaja dla siebie wskazowek i zwyklych porad od wiarygodnej osoby.
Gdyby proponowana przeze mnie tematyka byla zbyt waska, moge odpisywac na kazdy list. Mam mnostwo wolnego, niewykorzystanego czasu i bardzo malo pieniedzy. Chcialabym znalezc mozliwosc pracy, ktorej moglabym sprostac i dzieki ktorej nie czulabym sie tak bardzo na marginesie zycia."
Niestety nie dostalam zadnej odpowiedzi, nawet odmownej.
Ogladajac Panstwa program zauwazylam, ze wspolodczuwacie problemy swoich rozmowcow. Dlatego przelamalam moje zazenowanie choroba i do Was napisalam.
po roku dostalam odpowiedz
Witam Pani Kasiu,

Ze ściśniętym sercem przeczytałam Pani mejla, w którym opisuje Pani swoje życie i chorobę. Bardzo mi przykro, że cierpi Pani na chorobę, która zabrała Pani po kolei wszystko i nie da się z nią walczyć pomimo tego, że jest Pani osobą silną i wojowniczą. Jestem właśnie w trakcie przygotowania programu o ludziach, którzy są nieuleczalnie chorzy a pomimo tego, że mają świadomość, że mogą umrzeć potrafią ciągle marzyć i chcą z życia czerpać jak najwięcej. Bardzo bym chciała z Panią porozmawiać i zaprosić do programu. Chciałam najpierw napisać mejla i uprzedzić o zamiarze zadzwonienia jutro kiedy będzie opiekunka.

Pozdrawiam serdecznie

Jezeli ktos z Was nie ma juz wiecej innych mozliwosci, zeby jeszcze cos dla siebie zrobic, zeby wziac kawalek zycia w swoje rece niech odpowie na moj post. Podam mail i nazwisko osoby, ktora ten program pilotuje. Nie ma jeszcze pelnego skladu gosci.
Prosze, nie oceniajcie mnie zle.
Pozdrawiam Kajka

isia

Kasiu ja jestem opiekunem choruje mój mąż ale i tak brak mi słów żeby wyrazić mój podziw dla Ciebie niestety bardzo mało jest chorych którzy potrafią tak walczyć.
                  Pozdrawiam gorąco.

anna01

Kasiu, masz rację! Trzeba walczyć, chociaż czasem nawet brak sił. Choruje moja Mama. Ta bestia zabrała Jej mowę, powoli atakuje ręce i zaczyna brać się za prawą stopę. Pomimo chwil załamania, przy Mamie jestem silna, chociaż mam do Niej daleko, co spowodowało moją deprechę :(

Bądź silna!!!

tawior

Droga Pani.
Głowa do góry! Życzę wytrwałości.
Kto lubi coś robić zawsze znajdzie zajęcie, takie, na jakie mu w danej chwili choroba pozwoli.
W wolnej chwili zapraszam na mą stronę www.siewior.pl lub www.dolice.info.
Gorąco pozdrawiam Tadeusz