Nie ma co narzekać…

Zaczęty przez catavinos, 04 Maj 2013, 00:51:03

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

catavinos

      Postanowiłem uzyskać status niepełnosprawnego, a co za tym idzie kartę parkingową by łamać niektóre  przepisy ruchu drogowego w majestacie prawa. Nic prostszego, wystarczy odwiedzić portal Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności, wypełnić znajdujące się tam druki, lekarza rodzinnego poprosić o napisanie opinii o stanie zdrowia, zabrać kwity ze szpitala stwierdzające rozpoznanie choroby (wiadomo jakiej) i udać się do owej komórki niosącej pomoc sprawnym inaczej celem złożenia wymaganej dokumentacji. Już po dwóch tygodniach otrzymałem pismo informujące o terminie komisji lekarskiej z klauzulą stawiennictwo osobiste...
Chwała Bogu, że jestem w doskonałej kondycji fizycznej i bez problemu pokonuję dystans 50 metrów po czym bez pomocy osób trzecich, zupełnie samodzielnie osiągam pozycję horyzontalną z przyśpieszeniem 1g. 
Wyznaczonego dnia stawiłem się osobiście w PZON  (podtrzymywany z boku przez kruchych rozmiarów małżonkę starającą się za wszelką cenę utrzymać moje 100 kilogramowe cielsko w pozycji wertykalnej). Komisja była jedno-osobowa. Idzie dobrze pomyślałem, przynajmniej werdykt będzie jednomyślny. Miła na pierwszy rzut oka starsza Pani Doktor od razu wskazała mi krzesło abym spoczął, pewnie w obawie  o przygniecenie i aby sama nie musiała potem stawać na komisji. Na biurku przed nami leżały moje kwity (cholera solidna babka przemknęło mi przez myśl, zgłębiła mój problem)  Jak u pana ze słuchem zaczęła wywiad, a na mnie padł blady strach, że to początki otępienia, czyżbym się starał o dofinansowanie do aparatu słuchowego ? Jednak po chwili wypaliłem ,,Pani Doktor choruję na chorobę neuronu ruchowego, stwardnienie zanikowe boczne, SLA, statystycznie zostało mi półtora roku życia, a pani mnie o słuch pyta ?" Ho ho ho niewiadomo  medycyna Idzie naprzód... odparła i było już po komisji lekarskiej.
   Po tygodniu wydano mi orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności 05-R, 10-N (http://www.niepelnosprawni.gov.pl/status-osoby-niepelnosprawnej/instytucje-orzekajace-procedur/symbole-przyczyn-niepelnosprawno/) na okres 3 (trzech) lat.   Stopień niepełnosprawności osoby zainteresowanej orzeka się na czas określony lub na stałe   cytat ze strony http://www.niepelnosprawni.gov.pl/status-osoby-niepelnosprawnej/instytucje-orzekajace-procedur/         
   Dlaczego tytuł brzmi ,,Nie ma co narzekać..."
Nie ma co narzekać bo pomimo mojej godnej potępienia aroganckiej postawy w czasie komisji lekarskiej i braku wiary na dłuższe przeżycie, Pani Doktor i ten cały  zespół orzekający statystycznie podwoił mi czas przeżycia, co więcej uświadomił mi, że po trzech latach status niepełnosprawnego nie będzie  mi  w ogóle potrzebny, a SLA będzie problemem traktowanym tak samo jak dzisiaj zwykły katar.
Patrząc jednak z innej strony i abstrahując, że byłbym facetem bez nóg i rąk (bo w gruncie rzeczy chorzy na SLA takimi się stają niestety) starającym się o w/w status, dostałbym orzeczenie na trzy lata oznaczało by tylko jedno – że mi kulasy odrosną...
Moim zdaniem ,,mój" zespół orzekający wraz z miłą na pierwszy rzut oka starszą Panią Doktor powinni stanąć przed komisją lekarską i w pełni zasługują na 12-C (http://www.niepelnosprawni.gov.pl/status-osoby-niepelnosprawnej/instytucje-orzekajace-procedur/symbole-przyczyn-niepelnosprawno/) i wszelkie przywileje z tym związane.
   A może jednak się mylę... może jednak przyznali mi ten status na stałe  czyli do samego końca...