Złość, agresja, zmiany nastrojów u chorego - jak postępować?

Zaczęty przez DUNIA35, 11 Listopad 2015, 23:04:27

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

DUNIA35

Witam. czy spotykacie się z dużą złością, agresją, zmiennością nastrojów u chorego ? Mój Tata od około 3 lat zmaga się z SLA. choroba postępuje bardzo wolno dzięki Bogu. jednak zachowanie Taty stale staje się trudniejsze. jest bardzo niedobry dla Mamy, która dzielnie się nim opiekuje; wywołuje kłótnie, ma zastrzeżenia do każdego jej wyjścia z domu; ma pretensje do członków rodziny, którzy ile by się starali pomagać zawsze są źle oceniani. wykazuje dużą agresję słowną, próbuje wszystkimi rządzić; od dawna wszystko się dzieje tak jak sobie Tata życzy. choroba jest straszna i okrutna. ale zachowanie Taty też jest okrutne. myślę, że to objawy depresji, ale nie ma mowy o lekach na depresję czy psychologu - Tata nie widzi problemu. rozmowy odnoszą jedynie kilkudniowy skutek. co robić w takiej sytuacji ? oczywistym jest, że Tata nie pogodził się z chorobą; uważa, że jest źle leczony. On bardzo cierpi, ale my jako rodzina cierpimy niewiele mniej. nie wiem ile Mama to wytrzyma. co począć ?

kamilal

Witaj. Chciałam napisać tutaj post o identycznej treści jak Twój. Choruje mój teść. Od pogorszenia stanu zdrowia czyli od momentu gdy respirator pomaga mu w oddychaniu i leży w domu minęło jakieś 5 miesięcy.
Jest okropnie...
I dla nas nie jest problemem opieka nad nim tylko to jak on nas wszystkich traktuje. Mnie to właściwie najlepiej traktuje, najbardziej dostaje się teściowej. Bardzo jest mi jej żal, bo to dobra kobieta. Teść ma huśtawki nastroju, albo płacze z byle powodu (np. teściowa zjadła drożdżówkę której on nie chciał) albo wyklina na nas tak, że aż się nie chce z nim rozmawiać.
Zbliżają się święta, pierwsze Święta Bożego Narodzenia gdy jest w tym stanie. Aż się boję... :(

DUNIA35

Chyba trzeba te zachowania zrzucić na to podłe choróbsko. choć wiem, że bywa ciężko....
Tata na szczeście przekonał się do leków antydepresyjnych, hmmm dał się przekonać jednemu lekarzowi, i widzę, że jest trochę lepiej. pozdrawiam!

kamilal

Do nas przychodzi lekarz z domowej wentylacji, który nie jest za lekami antydepresyjnymi bo jak to stwierdził człowiek jest przymulony po nich. Po tym co naopowiadał teściowej teraz wiem, że nigdy nie zdecyduje się na leczenie dla teścia. A szkoda. Mam czasem wrażenie, że teściowa woli cierpieć w milczeniu niż faszerować lekami teścia.
Także zazdroszczę Ci tego, że Twój tato zgodził się na leczenie.
Pozdrawiam  :)

masza

Antydepresanty nowej generacji nie "przymulają". Porozmawiaj z psychiatrą jakimkolwiek.
Natomiast labilność emocjonalna jest / może być, immanentną cechą tej choroby. Depresja też na ogół jej towarzyszy. Nie ma w tym nic zdrożnego, aby pomóc sobie antydepresantami.

Bardzo trudno jest poradzić sobie ze stresem, wynikającym ze świadomości choroby. Bezsilnością, utratą niezależności. Bo czy łatwo pogodzić się ze świadomością powolnego umierania?
Stąd miotanie się między skrajnymi emocjami.

kamilal

Lekarz tylko prywatny bo z tego co wiem na NFZ wizyt domowych nie ma. Tylko sam teść nie widzi problemu, on nie widzi nic złego w swoim podłym zachowaniu. Teściowa też nie bardzo nalega na to leczenie, chyba czeka aż mu przejdzie. A przecież wiadomo, że będzie tylko gorzej Codziennie modlę się o jej zdrowie bo jeśli jej zabraknie to my z mężem nerwowo tego nie wytrzymamy. Jest jeszcze druga córka ale z jej strony nie ma żadnej pomocy.

Skrajne emocje występują codziennie. Teść albo płacze bo teściowa nie chciała ustawić pudełka jak on chciał, albo krzyczy żebyśmy wypierdalali albo (w 1% czasu) jest normalny.
Czasem myślę (choć to podłe), że lepiej dla niego byłoby gdyby odszedł w spokoju tego dnia gdy wylądował na OIOMIe... On się męczy :(

masza

Cytat: kamilal w 05 Styczeń 2016, 15:07:49
Lekarz tylko prywatny bo z tego co wiem na NFZ wizyt domowych nie ma.
Jesteś pewna? Spróbuj porozmawiać z dyrektorem ZOZu. Wyjaśnij sytuację. A w szpitalu Teść nie miał konsultacji psychiatry, lub psychologa? Może warto jednak zapłacić za prywatną wizytę? 

CytatTylko sam teść nie widzi problemu, on nie widzi nic złego w swoim podłym zachowaniu.
Przykre, niestety jest tak bardzo skoncentrowany na swoim cierpieniu, że krzywdzi Was zupełnie bezwiednie... Wierz mi, na pewno nie robi tego celowo i świadomie.
Na pewno wolałby być zdrowy i nie być dla nikogo ciężarem...

CytatTeściowa też nie bardzo nalega na to leczenie, chyba czeka aż mu przejdzie. A przecież wiadomo, że będzie tylko gorzej
Wiadomo, że samo nie przejdzie. Trzeba Mu pomóc. I Teściowej też.
Spróbujcie przekonać Mamę do skorzystania z pomocy psychologa lub psychiatry.

CytatCodziennie modlę się o jej zdrowie bo jeśli jej zabraknie to my z mężem nerwowo tego nie wytrzymamy.
Nie myśl tak... Przecież to Wasz Tato. Czy zanim zachorował też był taki przykry? To wina choroby, nie Jego. Trzeba mu pomóc to zrozumieć i opanować, choćby lekami.

CytatJest jeszcze druga córka ale z jej strony nie ma żadnej pomocy.
Jasno powiedzieć o tym, że potrzebujecie pomocy. Czasem "zmiana warty " przy chorym jest bardzo pomocna. Pozwala "odpocząć " wszystkim od siebie nawzajem. ;)

CytatSkrajne emocje występują codziennie. Teść albo płacze bo teściowa nie chciała ustawić pudełka jak on chciał, albo krzyczy żebyśmy wypierdalali albo (w 1% czasu) jest normalny.
To wyraz totalnej frustracji własną sytuacją.

CytatCzasem myślę (choć to podłe), że lepiej dla niego byłoby gdyby odszedł w spokoju tego dnia gdy wylądował na OIOMIe... On się męczy :(
Zgadza się, bardzo się męczy... i bardzo potrzebuje pomocy... nie ulegania i litości... wsparcia i zrozumienia...
Wiem, że łatwiej mówić, niż zrobić... dlatego życzę Wam dużo siły...

Nie piszę tego aby Was pouczać, czy oceniać.
Piszę, żeby choć trochę wyjaśnić przyczyny zachowania chorych. Z perspektywy chorego świat wygląda zupełnie inaczej... niestety...
Kiedy byłam zdrowa, do głowy by mi nie przyszło, że może być tak strasznie ciężko. Ale też, że będę w stanie tak żyć...

Berta2014

Masza, bardzo mądre jest to, co napisałaś.
Zdrowym zapewne ciężko zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w ciele i duszy chorego.
A chory nie radzi sobie ze swoim stanem :(.

kamilal

Dziękuję Maszo za mądre słowa.

Jest wiele prawdy w tym wszystkim co piszesz.

Próbowaliśmy (ja z mężem) kiedyś tj. na samym początku pobytu teścia w domu przekonać teściową do psychiatry/psychologa a ponieważ sama nie bardzo była skłonna do tego i liczyliśmy trochę na to, że tak źle jest tylko na początku, porzuciliśmy ten pomysł. Dziś znów z nią o tym rozmawiałam i ona ma ciągle w głowie słowa lekarza, że leki zrobią z teścia roślinę.
Powiedziałam jej, że leki trzeba dobrać i nie powinno to aż tak zmienić człowieka.
To po pierwsze. Po drugie to jak przekonać teścia do leków? Dziś znów okropnie obrażał całą rodzinę i wciąż nie widzi tego, że za przeproszeniem gada bzdury.
To jak go przekonać do lekarza?
Nawet jakby pójść do lekarza prywatnie, bez pacjenta to wątpię by przypisał leki.
Teść pamięta ilość podawanych mu tabletek i każą następną by zauważył. No chyba, że w jedzenie włożyć... :-/

Szwagierka to niestety typ "nie chcę widzieć, nie chcę się nauczyć bo zaszkodzę"

Pytasz czy był niemiły przed chorobą. Był. I to bardzo. Teraz jest tysiąc razy gorszy.



masza

Witaj Małgorzato :D
Bardzo mi przykro, że Teść był i jest przykry dla Was. W takim razie, współczuję... bo frustracja wynikająca z choroby, może jeszcze potęgować te zachowania.
Wiesz, co do Teściowej, to może warto wracać do tematu. Może za jakiś czas zmieni zdanie. Daj Jej poczytać forum. Tutaj wiele osób otwarcie mówi o tym, że stosuje antydepresanty. To nas nie deprecjonuje, ani nie czyni z nas "bezwolnych roślin ".
Wręcz odwrotnie, pomaga mniej się męczyć z własnymi emocjami. Pomaga w miarę normalnie funkcjonować. I jeszcze jeden, bardzo ważny argument. Stres, nerwy, szkodzą nam. Sprzyjają rozwojowi i postępowi choroby. Wielu lekarzy i chorych potwierdza negatywny wpływ stresu na stan chorego.
Może z tej strony warto Teściowej naświetlić sytuację. Jako znaczącą pomoc dla Teścia. Jako leczenie.
Jeśli Teściowa nie myśli o sobie to może takie argumenty zadziałają.

Czytaliście Poradnik i artykuły w Kwartalnikach?
Tam jest wiele informacji nt relacji opiekunów i pacjenta.
Polecam lekturę. Znajdziesz je na stronie głównej.
http://mnd.pl/poradnik.htm

Pozdrawiam serdecznie,
trzymaj się :)

kamilal

Te problemy nie mają już znaczenia.

Teść dziś nad ranem odszedł.

W sumie to nie wiadomo dlaczego. Chyba we śnie. Chyba serce. Chyba Go nie bolało.
Nie wiemy. Nie dowiemy się.

...

masza


teresa


Justyna

Jestem chora na SlA, złośc to jest normalna reakcja na uwiezniecie w ciele, choc ze mna jeszcze nie tak xle. Ostatecznie jestem wściekła na chorobe i kazdy by był, kiedyś mógł czesac włos córce a teraz nie moge. Ta choroba jest załosna, ale lekarze równiez zamiast od antydepresantow powinni zacząć zbadac poziom wit. D3, w połączeniu z K2 i mk7 i wit E i A, poczytajcie o wlewach z wit c. Jakas lek. mówila mi ze w SLA nic nie boli..niech sie puknie w czoło...jak nie miałam ortezy na noge to kolano myslałam że mi eksploduje! A najbardziej boli dusza i to co związane z bliskoscia, traci sie element niezależnosci i wkurza niemożność otwarcia drzwi, które na każdym kroku sa ciężkie a a zcasem coraz cięższe. Terapeuci zapominaja o wspomaganiu ortezami a lekarze boja się ich jak ognia. Wyobraxcie sobie moja złośc kiedy po kilkukrotnych prośbach o zlecenie na ortezę dostałam odmowe i wyobraxcie sobie moje przerażenie kiedy upadłam na chodniku przy córce a kolejnym razem rozwaliłam sobie głowę, dopiero wtedy lekarz uznał ze zleci orteze. A jeszcze lepsze jest to ze juz wiecie, że jestescie chorzy na śmiertelna chorobe a lekarz nie wydaje Wam zwolnienia, bo nie wie co to SLA i myli tę chorobe z SM!!! Chorzy na SLA sa w pomieszceniach do których nie ma szans dotrzec słońce więc uwazam że suplementacja i dodanie jej do pozywienia o wiele lepiej wpłynie na chorego, pamiętajcie tez ze patrzymy jak sie męczycie z nami, ja wole umrzeć niz leżec latami pod respiro

kamilal

Ta choroba jest straszna. Wiadomo było w jakim stanie za rok czy dwa by się znalazł. Cieszę się, że Bóg oszczędził mu tego cierpienia.
Miał problemy z sercem, nawet na OIMIe chciano mu założyć stymulator ze względu na niski puls. Ale zrezygnowano. Wrócił do domu i po 7 m-cach zmarł we śnie. Podejrzewamy nagłe zatrzymanie krążenia bądź zator.
Ciężko powiedzieć.
Na pewno nie była to niewydolność oddechowa bo był w taki stanie, że śmiało do godziny na spokojnie bez respiratora wytrzymywał.
Tajemnicę śmierci zabrał ze sobą.

pandziczek

Witaj!
Jestem w zupełnie takiej samej sytuacji, co Ty. Mama dzielnie opiekuje się tatą, ja pomagam w weekendy i wszystkie wolne dni (studiuję w innym mieście, wcześniej cały rok to ja opiekowałam się tatą - tata choruje od 1,5 roku). No i po całym tygodniu zajmowania się dzień i noc, często tata potrafi wyparować jakimś tekstem ,,wdzięczności" w stosunku do mamy. Mama się denerwuje i też ciągle są kłótnie. Staram się wspierać ich obojgu, ale to jest bardzo trudne. Każdy czuje się ofiarą w tej sytuacji. Mój tata zawsze był bardzo sprawny i niezależny, też nie może pogodzić się z chorobą i też uważa, że to nie sla, tylko ktoś go źle zdiagnozował. Eh :(

retina

Smutno to czytać... trzeba jednak zrozumieć tatę i mimo wszystko go wspierać.. a Tobie i Twojej mamie życzę przede wszystkim wytrwałości! ;)