Operacja u chorego na SLA, czy to niebezpieczne?

Zaczęty przez Monica, 13 Czerwiec 2016, 23:14:20

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Monica

W styczniu 2015 roku moj maz, chory na SLA, upadl i zlamal kosc udowa. Mial operacje, wstawiono mu jakies sruby i kosc sie zrosla. Samo zlamanie i unieruchomienie mialo negatywny wplyw na przebieg choroby, bo od tego momentu juz nie chodzi samodzielnie (przed zlamaniem chodzil, czasami podpieral sie laska). Od tego czasu chodzi albo z balkonikiem (rolator) albo jest na wozku. Niedlugo bedzie juz tylko na wozku, bo z rolatorem to daje rade moze 50 m zrobic. Maz co trzy miesiace chodzi do lekarza, specjalisty SLA, gdzie obserwuje sie przebieg choroby. Wiadomo, nic wiecej nie mozna zrobic.

* Gdy byl w styczniu 2016 roku to lekarz (specjalista SLA) powiedzial mu, ze trzebaby wyjac te sruby, bo gdyby maz sie kiedys jeszcze polamal to te stare sruby beda przeszkadzac, gdyby trzeba jeszcze operacyjnie leczyc jakies zlamanie nogi; maz mial sie zastanowic czy chce to robic.

* Marzec 2016: maz mowi, ze OK, ze zgadza sie na operacje. Lekarz go bada i stwierdza duza niewydolnosc oddechowa (!!!) , wiec z tego powodu lekarz odradza mezowi operacje usuniecia tych srub, bo ta operacja ma trwac dobra 1 h (albo i dluzej przy komplikacjach), wiec przy tej niewydolnosci oddechowej jest duze ryzyko powiklan (lacznie ze smiercia) wlasnie ze wzgledu na to ze trzeba go na co najmniej 1 h uspic.

* Czerwiec 2016: lekarz (ten sam!!!) mowi mezowi na podstawie badan, ze jeszcze bardzo dobrze oddycha, ze nie ma praktycznie zadnej niewydolnosci oddechowej (!!!) i lekarz namawia meza na ustalenie terminu operacji wyjecia tych srub. Ustalono termin na jesien.

I teraz tak: mnie, na moj chlopski (przepraszam: babski) rozum to sie dziwne wydaje. Raz jest maz niewydolny oddechowo a po 3 miesiacach nastepuje "cud" i wszystko jest OK? Do tego ja sama widze, ze z moim mezem jest coraz gorzej: czesto sie meczy, ma dziwny kaszel (od 3 tygodni), krztusi sie jedzeniem, jest oslabiony, drazliwy, nie moze spac. Czyli typowe objawy niewydolnosci odechowej. Moj maz slepo wierzy lekarzowi, choc ja mu caly czas mowie, ze 1) to nielogiczne z ta niewydolnoscia oddechowa, ze niby nagle sie polepszylo 2) niedlugo i tak na stale usiadzie na wozku a wtedy ryzyko polamania sie jest rowne 0, wiec wg mnie nie ma sensu wyciagania tych starych srub, bo to jednak ryzyko taka operacja. Co o tym wszystkim sadzicie? Mnie interesuje przede wszystkim ta sprawa z niewydolnoscia oddechowa: ma prawo sie polepszyc? Czy moze lekarz skopal badania?

madzia 32

Monika dziwny ten lekarz, a na jakiej podstawie stwierdzil niewydolnosc oddechowa jakie badania zrobil w tym kierunku. Z tego co wiem sla jest postepujace nie slyszalam o zadnym cudzie do tej pory.
Nie można cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale można zacząć od dzisiaj i napisać nowe zakonczenie!!!

madzia 32

A po za tym skoro stwierdzil niewydolnosc nie zaproponowal respiratora wczesniej?
Nie można cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale można zacząć od dzisiaj i napisać nowe zakonczenie!!!

anna01

Zróbcie badania na wydolność oddechowa u innego lekarza.

Monica

Maz nie zgadza sie na respirator. Juz na samym poczatku, gdy padla diagnoza, dostal do wypelnienia takie oswiadczenie na co sie zgadza a na co nie. Maz od razu zakreslil, ze nie zgadza sie na respirator (ma swoje powody i ja je szanuje, poza tym, zawsze moze zmienic decyzje). Zreszta maz nie jest wyjatkiem, bo w tym osrodku w Niemczech, gdzie on jest, okolo 80%-85% chorych na SLA nie chce respiratora (statystyka wg ordynatora tego osrodka). Lekarza moznaby i zmienic, tylko to jest bardzo wyspecjalizowany osrodek do leczenia SLA. Praktycznie w Niemczech (gdzie jestesmy) jest moze tylko pare takich osrodkow, gdzie lekarze maja naprawde doswiadczenie jesli chodzi o SLA, bo widza wielu pacjentow w miesiac (a nie jak wielu lekarzy zadnego albo 1-2 w calym zyciu).