Historie śmieszne z życia wzięte :)

Zaczęty przez mplo, 28 Sierpień 2014, 19:19:52

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

mplo

Witam wszystkich,
mam na imię Marta, jestem żoną chorego na SLA 39-latka.
Diagnoza (październik 2011) nastąpiła bardzo szybko. Już lekarz kierujący do szpitala w rozpoznaniu wpisał SLA ze znakiem zapytania, mimo, że Rysiek miał tylko problem z kciukiem i początkowe zaniki mięśni rąk i obręczy barkowych. Szpital wypisał męża ze szpitala po 9-10 dniach z rozpoznaniem: ,,choroba neuronu ruchowego".

Ale nie o tym chciałam pisać. Opowiem Wam historyjkę z życia wziętą.

Miesiąc temu Rysiek zakrztusił się jedząc budyń (ok. 14:00). Przez kolejne 2 godziny próbował odkaszlnąć, ale z wiadomych przyczyn nie mógł tego zrobić. W końcu był już tym tak zmęczony, że zaczął płakać, czego następstwem było zatkanie nosa ,,smarkami". W pewnym momencie wyszeptał ,,dzwoń po pogotowie", co też uczyniłam. Na szczęście nie musiałam długo prosić o przyjazd karetki i po ok. 10-15 minutach karetka na sygnale do nas przyjechała.

Ratownik zapytał mnie, co się dzieje, a następnie chcąc sprawdzić kontakt z chorym, wrzasnął do mojego męża ,,jak się pan czuje?". A Rysiek (który nieco uspokoił się wiedząc, że jedzie pomoc) odpowiedział: ,,ale niech pan nie krzyczy mi do ucha". Kolejny raz potwierdziło się stwierdzenie, że niepełnosprawni fizycznie są traktowani jak niepełnosprawni psychicznie ( o tym pisała Kaja w ,,Ołówku"). Już kiedyś lekarka rodzinna wrzeszczała do mojego męża, zamiast normalnie mówić.

Ale wróćmy do głównego wątku: ratownik zbadał męża, stwierdził niższą saturację i szmery w płucach i powiedział, że trzeba zabrać Ryśka do szpitala. W oczach mojego męża pojawiło się przerażenie, ale cóż, nie było innego wyjścia.

Poprosiłam ratowników, aby pozwolili mi jechać z Ryśkiem. Zastrzegli tylko, że pod żadnym pozorem nie mam odpinać pasów bezpieczeństwa. Po chwili jazdy wiedziałam dlaczego: karetka na sygnale pędziła do szpitala, a że było ok. 16:30 i ruch był spory, szybka jazda połączona była z częstym hamowaniem i zwalnianiem. Dodajmy do tego jakość polskich dróg, szczególnie koleiny i studzienki na środku drogi, więc podróż była pełna wrażeń. Najlepsze było jednak to, że rajd po Gdyni spowodował, że Rysiek odkrztusił w końcu zalegającą flegmę i  już na izbie przyjęć okazało się, że szmerów nie ma, a saturacja wróciła do normalnego poziomu (co było też spowodowane podaniem tlenu w karetce). W szpitalu zrobiono RTG płuc, pobrano krew. Okazało się, że wyniki nie są złe, biorąc pod uwagę ciężką restrykcję płuc. Pani doktor chciała zatrzymać Ryśka na noc, by następnego dnia zrobić bronchoskopię, ale mój mąż stwierdził, że już czuje się dobrze i chce wracać do domu. Na nic się zdały namowy oraz możliwość pozostania z mężem w szpitalu. Tak więc ,,pacjent na żądanie" opuścił szpital. Karetka odwiozła nas do domu, Rysiek z uśmiechem na twarzy  i w dobrym humorze wrócił do swojego ,,gniazdka".

Wniosek jest taki: jak Rysiek następny raz się zakrztusi, wezmę go na przejażdżkę po dziurawych drogach ;). A mandat za przekroczenie prędkości prześlę do NFZ-u z prośbą o zwrot kosztów tytułem ,,zaoszczędzenia" kilkuset złotych za wezwanie karetki i badania w szpitalu.

Na koniec dodam, że w odniesieni u do tej historii bardzo dobrze oceniam pracę naszej służby zdrowia, począwszy od dyspozytora pogotowia, przez ratowników, na lekarce i pielęgniarkach kończąc.

teresa

W imieniu pomysłodawców Piotra i Czesława zapraszam do zamieszczania śmiesznych historii z życia forumowiczów i nie tylko :)

lucky2008

Kochani, witam Was bardzo, bardzo serdecznie.
Wiecie juz zapewne, ze moim drugim " domem " byla scena operowa a jej " kuchnia " byla
jak by bylo  inaczej garderoba. Tutaj mozna bylo przezyc wszystko, jak w kazdej rodzinie.
Bylo to o tyle bardziej interesujace, ze towarzystwo bylo super miedzynarodowe.
Po mojej lewej stronie, siedzial przesympatyczny, mily i wielkiego serca kolega. Pochodzil z Tunezji i mial na imie Kalif ( prawdziwe imie znane redakcji ).
Wieczor jak kazdy inny, wszyscy staraja sie przyjsc punktualnie co na ogol wszystkim sie prawie udawalo.
Tak bylo i tego wieczora. Kalif siedzial juz na swoim miejscu i zaczal sie rozbierac. Sciaga spodnie i w tym momencie slyszymy przerazony okrzyk " Scheiße, zapomnialem zalozyc
majtek"! Sytuacja juz na wejsciu raczej smieszna. Garderobiana znalazla jakies teatralne majty i mozna powiedziec, ze wieczor byl uratowany ale nie do konca. " Dramat " Kalifa byl dla mnie inspiracja. Poszdlem do inspicjenta z prosba o podanie przez megafony takiej informacji. 
Wrocilem do garderoby i nagle rozlega sie z glosnikow informacja o tresci  " Panie Kalif, prosimy zglosic sie do portiera, wlasnie znalezlismy pana majtki "! Moze nie byloby w tym nic smiesznego gdyby nie fakt, ze on rzeczywiscie poszedl. Nie wiedzial, czy informacje poszla tylko do naszej garderoby czy do wszystkich. Dlatego zejscie na dol do portiera byla dla niego jak droga przez meke, bedac zmuszony mijac na klatce schodowej nasze kolezanki. Kiedy wrocil,  bylo dla niego oczywistym, ze autorem takich numerow moge byc tylko ja i nie mylil sie.
Pozdrawiam wszystkich.
Piotr
"

catavinos

Śmietnik
W moim bloku powstała wspólnota mieszkaniowa dumnie nazwana Ósemka od numeru bloku pod którym stoi budynek . Można powiedzieć, że ta nasza wspólnota jest wiernym odwzorowaniem naszego sejmu, jest koalicja rządząca , jest opozycja , jest i sprzedajna część którą można przeciągnąć na swoją stronę.
Wiadomo, że w naszym narodzie nigdy zgody nie było, ile by się mieczy nie zebrało tyle zawsze było odmiennych racji i zdań na dany temat. Otóż ten główny sejm wyprodukował ustawy śmieciowe o gospodarce śmieciami i podrzucił do rozwiązania tym małym sejmikom jakim jest moja wspólnota. Problemem stał się śmietnik, który w prawdzie istniał, ale był niezgodny z obowiązującymi nowymi przepisami .  Nakaz chwili sugerował budowę nowego śmietnika bo czas naglił. Wiadomo, nikt ze 40 właścicieli działki na której stoi blok nie chciał mieć śmietnika pod swoim oknem.
Tymczasem zarząd wspólnoty wynajął firmę budowlaną, wyburzył stary śmietnik i rozpoczął budowę nowego dokładnie w tym samym miejscu gdzie stał stary. Oburzona część mieszkańców stanowczo zażądała przerwania budowy i zmiany lokalizacji na inną bo teraz powinno cuchnąć pod inną klatką schodową.
Argumenty były różne, jedni sądzili, że śmietnik pod ich klatką obniży im wartość mieszkania, drudzy, że dach owej budowli będzie odbijał rażące promienie wschodzącego słońca prosto w ich okna co też obniży znacznie wartość lokum. Walka o śmietnik przeniosła  się na internetowe forum osiedlowe którego jestem stałym bywalcem, a czasem komentatorem i prześmiewcą niektórych osiedlowych problemów. Przyszło mi wtedy do głowy idealne  rozwiązanie kwestii lokalizacji śmietnika. Idąc śladem rozumowania niektórych proponuję: WYBURZYĆ ŚMIETNIK BĘDĄCY W BUDOWIE, POŁOŻYĆ TORY KOLEJOWE, ZBUDOWAĆ ŚMIETNIK NA DREZYNIE I CO MIESIĄC PRZESUWAĆ POD KOLEJNĄ KLATKĘ ABY WSZYSTKICH DACH OŚLEPIAŁ JEDNAKOWO I ZANIŻAŁ WARTOŚĆ MIESZKANIA ORAZ PRZESUNĄĆ PLAC ZABAW BO PRZEPISY SANITARNE NIE POZWOLIŁYBY ZPACHAĆ GO POD PIERWSZĄ KLATKĘ
Ten wpis stał się bardzo popularny na moim osiedlu, a śmietnik stoi i służy mieszkańcom i tylko czasem staje się obiektem żartów bo ludzie czasem szyderczo pytają w jaki sposób przesuwamy go pod następną klatkę....

wiesia_m

Przygody na rybach.
Tadzik wędkarz więc przygód było nie mało.

Jezioro Solińskie – Tadzik po długim wyczekiwaniu na ,,branie'' w końcu udało się, ciągnie, walczy dzielnie, ryba też
- duży leszcz!! krzyczy,
-dawać podbierak!, jednak podbierak zajęty, kolega pożyczył
-jest leszcz, sam nie dam rady, krzyczy
-złapie w ręce, krzyczy drugi kolega
-ale jak?
-rzucę się na niego
Jak powiedział tak zrobił, rzucił się na rybę, ta wypięła się z haczyka i poooszła.

Siewierz – tu najpierw była imprezka potem łowienie, podchmielonym panom rybki nie brały więc postanowili nad ranem podebrać koledze, który był już parę dni nad wodą i sporo nałowił.  Jak pomyśleli tak  zrobili. Za kilka dni spotykają tego trzeciego co mu podebrali i pytają jak tam branie?
-a nie wkurzajcie mnie bo taki byłem nadupczony (  pijany), że wszystkie ryby  z siatki uciekły, a jak Wy, dużo złapaliście?
-a nie dużo po 5 szt i pojechalim do dom. Ha ha

Więcej przygód z rybami pewnie kiedyś Tadzik sam opisze :)

Daria Warszawa

Witam wszystkich bardzo fajny pomysł na wątek ;) nam tez sie nalezy odrobina śmiechu ;)

Na poczekaniu przypomniałam sobie dwie smieszne sytuacje
Jest wieczór ,upalne lato,rozpalilismy na podwórku ognisko.Siedzimy sobie cała rodziną ,moja córka pierwszy raz jadła kartofle z ogniska, gdy już tak zbliża sie pomału do końca tej jakze specjalnej uczty-pytam sie czy jej smakuje a ona na to, mamo to jest takie dobre aż się chcę oczy lizać!! :)
Druga sytuacja takze lato ,córka spragniona do granic mozliwosci dostała pierwszy raz cole do picia ,wypiła łapczywie kilka łyków,poczym odstawia szklankę i z oburzeniem w głosie mówi coś ty mi mamo dała ,chcesz ,żeby mi oczy wypadły?!!!

Daria Warszawa

kochani czekam na jakies smieszne opowiesci wasze....nie mam co czytac ;)

Berta2014

Jeden z moich synków ma bardzo ciemne oczy, prawie czarne. Wiadomo, że jak dziecko małe to oczy wydają się duże względem twarzy. Mając około 3 lat, po przyjsciu z przedszkola do domu poszedł do łazienki i zaczął myć oczy, tak mocno trzeć. Pytam się, czemu to robi. A on mi na to, że pani w przedszkolu powiedziała mu, że ba bardzo brudne oczy :).

Ogaruus

jak byłam w czwartej klasie podstawówki to po rekolekcjach pojechałam  z koleżanką - Bratkiem jeden przytanek na gapę. złapał nas kanar i powiedział, że nie da nam kary jak się przyznamy rodzicom. oczywiście się nie przyznałyśmy ;) koleżanke 3 razy teraz głupio wlepili, a ja za kare mam sla i jeżdze za darmo...
Od 19.12.2015 respirator nieinwazyjny
Lepsze jutro było wczoraj!

DanaS

To co opiszę nie jest może śmieszne samo w sobie, ale jest wartą śmiechu przez łzy ironią losu: otóż tuż po 50-ce zaczęły bardzo wypadać mi włosy, wychodziły setkami dziennie(liczyłam), tak że w pewnym momencie pomyślałam, że jeszcze trochę, a wyłysieję całkowicie, taka perspektywa przeraziła mnie do tego stopnia, że nieopatrznie wypowiedziałam życzenie " wolałabym umrzeć niż być łysa". Włosy mam do tej pory, a sla stara się o skrócenie mi życia.
Gdzie jesteś, Panie Boże...

lucky2008

W polowie lat 80 - bylem sluzbowo w Izraelu. Wiadomo, jakie znaczenie ma dla pobyt w Ziemi Swietej. W tym czasie mialem bardzo krzaczasta, czarna brode. Kazda chwile wykorzystywalo sie na zwiedzaniu i robieniu zdjec. Mialem juz z 5 gotowych filmow do wywolania i zaczalem rozgladac sie za zakladem fotograficznym w miare blisko hotelu. Z tym nie bylo problemu. Wszedlem do tegoz zakladu, by po pierwszych slowach z orientowac sie ze jego wlasciciel tez mowi po polsku. Zaczal opowiadac, jak to z tatem przed wojna mieli w Warszawie na Zlotej zaklad fotograficzny. Po chwalil namyslu odzywa sie do mnie slowy. Ja musze panu cos opowiedziec ale pan sie nie pogniewa. Odpowiedzialem, ze absolutnie nie.
Na co on mowi - pan wyglada jak 15 - tu Zydow. Przyjalem to jako komplemnt chociaz, zastanawialem sie czy 3 - ch Zydow by nie wystarczylo. Okazuje sie, ze Zydzi z natury lubia przesadzac!!!

masza

#11
Czas akcji : połowa lat  80-tych ubiegłego stulecia...
Miejsce akcji : nasze pierwsze małżeńskie mieszkanie (czytaj : ciasny, ale własny pokoik ; szczyt marzeń młodej pary natenczas)
Bohaterowie : świeżo upieczone małżeństwo, młody ksiądz
Przebieg zdarzeń :

Tego dnia po raz pierwszy przyjmowaliśmy księdza po kolędzie.
Byliśmy bardzo przejęci...
Na zakończenie spotkania ksiądz złożył nam życzenia.
Zwracając się do mnie rzekł : "Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia ".  Grzecznie podziękowałam.
A do mojego męża : "No i syna pierwszego życzę! "
"Dziękuję  i wzajemnie proszę księdza... "  Wypalił mój małżonek, odruchowo i rozbrajająco...

Zapadła niezręczna cisza...  
w naszym mieszkaniu zabrakło tlenu...
ksiądz zbladł i zamarł w bezruchu, po chwili spąsowiał... jego mina - bezcenna...
mojego złotoustego mężusia zatkała jego własna zuchwałość...
a ja dostałam ataku głupawki... nie mogłam opanować nerwowego chichotu...

"No to ja już pójdę..."  - wydusił ksiądz i wyszedł.
do dziś ta historia jest rodzinną anegdotą z morałem - nie zawsze mów co wiesz, lecz zawsze wiedz co mówisz...  


Ogaruus

miałam w gimnazjum  kolegę o ksywie "cycu", któremu nie za bardzo szła nauka i jego przyjaciel z ławki "bogi" pyta:
- ej cycu jakie masz IQ?
-co??? I-tunesa? najnowszego... 1.7

ja siedziałam w gimnazjum z kolezanką "bielszczakiem" która była stereotypową blondynką (zorientowała się, że nie umiem wymówić "rrrr" po 3 latach siedzenia w jednej ławce) mieliśmy przeczytać notkę o Marii Skłodowskiej. Polonista się jej pyta:
- w którym wieku żyła Maria
na co ja szeptem
- powiedź że w XV
- w XV
cała klasa w brecht :)
Od 19.12.2015 respirator nieinwazyjny
Lepsze jutro było wczoraj!

bogna

Jakiś czas temu byłam na pikniku. W pewnym momencie z nosa pociekł mi katar. Poprosiłam koleżankę o wytarcie nosa, niestety nie zrozumiała. Kilka minut próbowała się dogadać ze mną o co mi chodzi. W końcu zrezygnowana mówi:
-Napisz mi później na gg
:)

masza

Dwóch trzylatków bawi się klockami.
Jeden buduje wieżę.
W pewnej chwili wieża przewraca się.
"O k.lwa..."   - zdenerwował się budowniczy.
A jego kolega oburzony na to : " No co ty, nie mówi się k.lwa tylko k.rwa... "
:)

Karo

Czy mimo choroby , w lepszych momentach ( chodzi o nastrój) wasi bliscy lub wy żartujecie czasem z choroby? Tzw czarny humor?  Mój mąż czasem nawet peszy innych swoim dowcipkowaniem  ;D 
Często na zakupach on idzie a my z zakupami za nim i się śmiejemy , że idzie Paweł i jego harem .
 Przeziębienie mnie rozłożyło i mówię do męża - nie całuj mnie bo się zarazisz, a on - i dobrze. Już od roku ciągle na to samo choruje. Znudziło mi się to  :P
Czasem ktoś na niego patrzy dziwnie, że żartuje z choroby, a on - a co mam być śmiertelnie poważny?
W Warszawie - pierwsza wizyta u dr Kuźmy, ona powaga, mówi, żeby myśleć o sprzęcie , który reaguje na głos itp, ja płacz przy tyłku, a mój mąż- fajne mam dresiki? Specjalnie do Warszawy kupiłem  :D
Jeśli macie takie śmieszne teksty , to może pod tym postem zapisujcie je? Dzielcie się, wszyscy poprawimy sobie nastrój  ;D

Ogaruus

Karo,
scaliłam Twój post z już istniejącym wątkiem  ;)
Od 19.12.2015 respirator nieinwazyjny
Lepsze jutro było wczoraj!

Karo

oki. Dzięki. Widzę, że wątek był daaawno... trza dorzucać :)

Ogaruus

Może jeszcze ktoś podzieli się swoją jakąś śmieszną przygodą?
Od 19.12.2015 respirator nieinwazyjny
Lepsze jutro było wczoraj!

madzia 32

Tak ja zawsze bylam niezadowolona ze swojej figury, teraz wkoncu żartuję, ze marzenia sie spelniaja i wkoncu mam figure modelki...  ;D taki czarny chumor  :P

Nie można cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale można zacząć od dzisiaj i napisać nowe zakonczenie!!!