Oscar dokładnie wszędzie jakieś choróbska mniejsze lub większe taki mamy czasy - wiecznie się spieszymy i gonimy za czymś, nie dbając o siebie. Niestety ale na przestrzeni lat wszystko się zmieniło - żywność, powietrze, styl bycia i ja myślę że to bardzo wpływa na te choroby. U mojego taty paradoks jest taki, że mama akurat bardzo o nich dba. Robią regularnie badania, chodzą do lekarzy na kontrole. Czasami się nawet z mamy śmieję, że jest hipochondrykiem No ale jakoś i mama i lekarka zapomnieli o prześwietleniu płuc u taty bo ostatnie miał 4 lata temu. Chociaż to niekoniecznie mogłoby coś dać bo choroba mogła się rozwinąć nawet w ciągu pół roku.
Pewnie gdybym nie miała w domu szwagra chorego na SLA to wyrywałabym sobie włosy z głowy z powodu choroby taty. Wiem jednak, że u taty jest możliwość leczenia, jest kilka różnych form terapii więc jest nadzieja.
Na szczęście u teścia po tygodniowych badaniach w szpitalu jest wszystko ok. Tzn. ma pylicę ale wydolność płuc ma lepszą niż swój wiek Chociaż jeden problem z głowy. Martwię się jeszcze o teściową bo ona biedna najwięcej zajmuje się szwagrem i też jej się to na zdrowiu odbija. Ostatnio puchnie jej bardzo stopa. Zabrałam ją do ortopedy dostała zastrzyk i miejmy nadzieję, że jej to pomoże. My (mąż i ja) pomagamy na tyle na ile możemy - maż pracuje na 4 zmiany więc bywa różnie.
No niestety u nas Peg był założony chyba w ostatniej chwili. Jacek jeszcze choruje dodatkowo na wrzodziejące zapalenia jelita grubego więc myślę, że to też ma ogromny wpływ na postęp SLA.
U nas właśnie po założeniu Pega zamiast nabrania sił pojawiła się utrata. Szkoda że zbyt długo szwagier zwlekał z decyzją o pegu. Tracheo jeszcze nie ma. Kiedyś go pytaliśmy czy zgodziłby się w przyszłości na respirator - powiedział że nie. I właśnie ostatnio ktoś kiedyś pisał, że będzie załatwiał u notariusza taką wzmiankę, że nie chce mieć respiratora - i stąd moje pytanie czy notariusz jest konieczny?
Plastry załatwiamy z Austrii - będziemy je testować w przyszłym tygodniu jak wszystko będzie ok.
Pewnie gdybym nie miała w domu szwagra chorego na SLA to wyrywałabym sobie włosy z głowy z powodu choroby taty. Wiem jednak, że u taty jest możliwość leczenia, jest kilka różnych form terapii więc jest nadzieja.
Na szczęście u teścia po tygodniowych badaniach w szpitalu jest wszystko ok. Tzn. ma pylicę ale wydolność płuc ma lepszą niż swój wiek Chociaż jeden problem z głowy. Martwię się jeszcze o teściową bo ona biedna najwięcej zajmuje się szwagrem i też jej się to na zdrowiu odbija. Ostatnio puchnie jej bardzo stopa. Zabrałam ją do ortopedy dostała zastrzyk i miejmy nadzieję, że jej to pomoże. My (mąż i ja) pomagamy na tyle na ile możemy - maż pracuje na 4 zmiany więc bywa różnie.
No niestety u nas Peg był założony chyba w ostatniej chwili. Jacek jeszcze choruje dodatkowo na wrzodziejące zapalenia jelita grubego więc myślę, że to też ma ogromny wpływ na postęp SLA.
U nas właśnie po założeniu Pega zamiast nabrania sił pojawiła się utrata. Szkoda że zbyt długo szwagier zwlekał z decyzją o pegu. Tracheo jeszcze nie ma. Kiedyś go pytaliśmy czy zgodziłby się w przyszłości na respirator - powiedział że nie. I właśnie ostatnio ktoś kiedyś pisał, że będzie załatwiał u notariusza taką wzmiankę, że nie chce mieć respiratora - i stąd moje pytanie czy notariusz jest konieczny?
Plastry załatwiamy z Austrii - będziemy je testować w przyszłym tygodniu jak wszystko będzie ok.