Menu

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Pokaż wiadomości Menu

Wiadomości - kamiso312

#1
My do kruszenia tabletek używamy małego, porcelanowego moździerza kuchennego. Wszystkie leki w formie tabletek podajemy mamie w ten sposób. Oczywiście rozpuszczamy w wodzie i podajemy strzykawką do pega.
Pozdrawiam
Kamila
#2
Sprzęt do komunikacji / Symulator mowy
27 Grudzień 2015, 23:25:00
Witam, moja mama od ponad roku nie mówi. Pokazywanie na literkach też sprawia jej coraz większą trudność. Czy jest jakaś inna możliwość, aby mogła się z nami porozumiewać np. symulator mowy lub coś w tym rodzaju? Czy gdzieś można coś takiego wypożyczyć?
#3
Odkąd zdiagnozowano u mamy SLA dużo się modlę. Myślę, że w wyniku tej modlitwy z dwóch różnych źródeł dotarły do mnie dwie książki "Dieta Alleluja" Malkmusa i "Ciało i ducha ratować żywieniem". Obie mówią o zawierzeniu Bogu i samo leczącemu działaniu ludzkiego organizmu, w który go Pan Bóg wyposażył. E. Dąbrowska mówi o poście, poprzez stosowanie diety owocowo - warzywnej. Malkmus idzie dalej mówi o całkowitej zmianie stylu życia, zgodnego z Biblią, bowiem w Księdze Rodzaju Bóg mówi,że daje człowiekowi na pożywienie rośliny, owoce i nasiona. Malkmus odrzucił wszelkie pokarmy pochodzenia zwierzęcego, jego dietę stanowi 85% surowych pokarmów roślinnych, a jedynie 15%, to pokarmy gotowane. Malkmus daje świadectwo, że dzięki swojej diecie (nowemu stylowi życia) pokonał raka jelita, na którą to chorobę zmarła jego matka. Z kolei dr Dąbrowska, która jest lekarzem klinicznym omawia wiele przykładów uzdrowień, dzięki leczeniu postem. Wysłałam do niej maila z zapytaniem, czy jest szansa na leczenie jej metodą chorych na SLA. Dr odpowiedziała, że nigdy nie miała okazji leczenia osoby chorej na tę chorobę, ale ma bardzo dobre rezultaty w leczeniu SM. Na jej stronie znalazłam przykład osoby chorej na SM i poddanej diecie owocowo - warzywnej:  "U kobiety lat 38, rozpoznano przed trzema laty stwardnienie rozsiane. Od tego czasu utrzymywał się paraliż 4 kończyn oraz porażenie zwieraczy. Jedynym ruchem jaki mogła wykonać było przywiedzenie ręki do klatki piersiowej. Również miała porażenie ośrodka mowy, nie mogła wymówić ani jednego słowa, bełkotała. Była całkowicie bezradna, wożono ją w wózku inwalidzkim. Wszelkie próby leczenia były nieskuteczne. Również próba podjęcia diety warzywno – owocowej nie dała spodziewanych efektów. Poleciliśmy wykonanie testu na nietolerancje pokarmowe, który wykazał  nietolerancję glutenu, drożdży i  również   nietolerancję większości warzyw. Zrozumieliśmy, że te nietolerancje były przyczyną braku efektów diety warzywno – owocowej.  Należało wyeliminować pokarmy, których organizm nie toleruje.  Zaczęła stosować  okresowe głodówki wodne i stopniowo włączała te warzywa, które były tolerowane.  Już po 2 miesiącach zaczęła następować stopniowa poprawa,  ustępował  paraliż kończyn, cofały się zaburzenia równowagi, mowy, oczopląs. Również nastąpiła poprawa w badaniu tomograficznym mózgu. Także nastąpiła normalizacja wysokiego poziomu hormonu prolaktyny z czym wiązało się  ustąpienie torbieli w piersiach. Obecnie minęły 2 lata, jest sprawna, mogła powrócić  do pracy, jeździ samochodem, przestrzega diety eliminacyjnej i często powtarza kuracje dietą warzywno – owocową." Moje rodzeństwo jest bardzo sceptycznie nastawione do tego sposobu leczenia. Zawierzają lekarzom, i ich magicznym miksturom. A Panu Bogu tak trudno jest zaufać. Czasami daje nam sposoby rozwiązywania problemów irracjonalnych i niewiarygodnych z ludzkiego punktu widzenia.
#4
Moja historia / Odp: Jestem jeszcze z Wami
24 Styczeń 2014, 08:12:49
Moja mama spędziła ponad 100 na oddziale OIOM szpitala w Wejherowie. Jej wspomnienia z tamtego pobytu są skrajnie różne od doświadczeń Lucky2008. Napisała nawet "Odę na cześć oddziału". Jeden kraj, a dwa różne światy...
#5
Nie wiem co i ile możemy z rodzeństwem powiedzieć mamie na temat jej choroby? Wydrukowałam Poradnik z tej strony, Kwartalnik z tego roku. I nie wiem czy to ma sens. Chcę jej pomóc, a wydaje mi się, że wpędzam ją w jeszcze większe przygnębienie. Dziś czytałam jej wątki Lucky2008, który jest mega optymistą w tej trudnej sytuacji... I też doprowadziło ją to do łez.Tata z bratem uważają, że niepotrzebnie jej to pokazuję, bo ona zawsze była taka, że potrafiła sobie znaleźć byle pretekst, by się zamartwiać, a tu nagle stanęła w obliczu takiej choroby, z którą trzeba być niewyobrażalnym siłaczem żeby żyć...
#6
Jakieś dwa lata temu moja mama zauważyła, że słabnie jej prawa ręka. (Wcześniej w 2004 r. miała udar niedokrwienny mózgu, porażona została prawa strona - wróciła po nim do znacznej sprawności). Pojawiły się bóle pleców (myślała, że to od tego, że popychała rowerek mojej córeczki prowadząc ją do przedszkola). Od tamtej pory rozpoczęła się jej wędrówka od lekarza rodzinnego do neurologa, poprzez innych jeszcze specjalistów. Sprawność fizyczna zaczęła jej się stopniowo pogarszać. W końcu pani neurolog na podstawie drżenia jej rąk i wykrzywiających się palców stwierdziła, bez żadnych dodatkowych badań, że to poudarowa choroba Parkinsona i przepisała jej leki na tę chorobę, informując, że bardzo zaniedbała swoje zdrowie. Od czasu przyjęcia tych leków z mamą było jeszcze gorzej. Zaczęła chudnąć (w ciągu paru miesięcy ponad 20 kilogramów). I w dalszym ciągu przyjmowała ten lek na Parkinsona, który w mojej opinii pogarszał jej stan. Straciła apetyt, w jej gardle zostawał pokarm (mówiła, że ma wrażenie, że tworzą się tam kieszonki w których zostają resztki jedzenia). Jej lekarz neurolog był o tym informowany. Kiedy bałam z nią u lekarza rodzinnego pytał, czy nie na astmy, bo tak dziwnie oddycha. Kazał mi ją obserwować, bo miał wrażenie, że to kolejny stan przedudarowy. Po kilku dniach mama wpadła w "dziwny stan otępienia", jej oczy były nieobecne, chociaż miała kontakt z otoczeniem. Zadzwoniłam po karetkę, zgłaszając podejrzenie udaru. Mama trafiła na oddział wewnętrzny szpitala. Rezonans potwierdził u niej udar niedokrwienny. Mama rozmawiała z lekarzami opisując swój stan, problemy z poruszaniem, jedzeniem, gwałtowne chudnięcie. Poproszono o konsultację neurologiczną lekarza z innego szpitala, który zaczął podejrzewać u niej SLA. Umówiono ją na badanie przewodnictwa nerwów w innym szpitalu. W niedzielę wypisano ją ze szpitala, kazano odstawić lek na Parkinsona. W środę trafiła na oddział w drugim szpitalu. W środę wieczorem czuła się dobrze, rano straciła przytomność, została reanimowana. Wzięto ją na OIOM, podłączono do respiratora. Planowane badanie na przewodnictwo nerwów odbyło się i potwierdziło wcześniejszą diagnozę, czyli SLA. Niestety próba odłączenia od respiratora nie powiodła się. Mama spędziła na OIOMie ponad 100 dni, czekając na swój domowy repspirator. Podłączono jej PEGa. Nastąpiła remisja choroby. Dziś jest w domu, a jej pokój przypomina oddział OIOMu. Czasami płacze, zadając pytania skąd ta choroba, dlaczego ona i jak długo będzie jeszcze żyć?