Menu

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Pokaż wiadomości Menu

Pokaż wątki - Anna87

#1
Witam
Mam pytanie. Czy ktoś miał problemy z pegiem a dokładniej chodzi mi o wciśnięcie pega w żołądek. Mama miała 2 lata temu zakładanego pega z jakąś blaszka w środku nie tego co jest uszczelniany balonem z wodą. Ostatnimi czasy zaczęło  nam jedzenie bardziej wyciskać i zrobiła się ziarnina . Wymaz wykazał drożdże i grzyby. Dzisiaj mama była w szpitalu i stwierdzili że nie mają takiego sprzętu żeby usunąć część wrosnieta i kazali zgłosić się do innego szpitala. Czy zabieg który czeka mamę jest poważny?, czy to nasza winna ze leg się wrosl?, ile dni możemy się spodziewać ze zostanie w szpitalu?
Z góry dziękuję i czekam na informację.
Anna
#2
Moja historia / Moja mamusia
02 Wrzesień 2014, 20:58:48
Witam Wszystkich,
Nazywam się Anna mam 26 lat i jestem córką chorej na sla Teresy 48 lat. Jesteśmy z Podkarpacia. Przeglądam Wasze forum już ponad pół roku dzień w dzień w nadziei, że pewnego dnia znajdzie się lekarstwo na tą paskudną chorobę. Mama została zdiagnozowana w czerwcu ubiegłego roku, wcześniej podejrzewano u niej rwe kulszową choroba bardzo szybko postępowało na początku ból prawej nogi, potem biodro rehabilitacja, akupunktura i nic nie pomagało. Po pobycie na oddziale neurologii lekarz stwierdził  polineuropatie ruchową i faszerował mame sterydami ale dalej nic , aż pewnego dnia padło hasło sla, coś dla nas obcego, Internet i przerażenie. Mama zaczęła sobie pomagać i wspierać o kulach. We wrześniu 28 wyszłam za mąż na ślubie mama była już na wózku, wyglądała pięknie(makijaż, włosy  ułożone) . Po ślubie jakieś  4 dni wybrali się z tato na 3 tyg do sanatorium tato był z mamą cały czas kąpał, pomagał się ubierać i wspierał jak mógł. Gdy wrócili nie poznałam mamy była śpiąca, głowa jej leciała, przymykała oczy i łapała powietrze jak ryba. Poszłam do lekarza rodzinnego i mówię że mama jest słaba co robić, a on na to że musi odpoczywać jak chce spać niech śpi zmiana klimatu, zabiegi ją pewnie wykończyły i stało się. Pewnego ranka byłam sama z koleżanka dałam mamie dłużej pospać wstałyśmy po 8.00 i budzę ją a ona lekko otworzyła oczy  miała jakiś przeźroczysty nabłonek na połowie prawego oko chciałam jej wytrzeć mówię do niej a ona jakby nie słyszała usiadłam za nią zaczełąm głaskać mówić że wstajemy a ona leciała na boki zaczełam krzyczeć dzwonić do taty czy ona tak w sanatorium też ciężko się rozbudzała, kazał czekać mówił że będzie za 15 min ale było coraz gorzej koleżanka zadzwoniła po pogotowie. Tato przyjechał szarpał mame podnosił ją i opuszczał łapała wtedy powietrze to było straszne. Zabrali ją do szpitala była nieprzytomna leżała 6 tygodni na oiomie. Pierwszych dni nie pamięta.  Po 3 tyg po próbach odłaczania od respiratora zrobili jej tracheotomie.  Wszystkie potrzebne informacje wynajdowałam już u Was skontaktowałam się z Helpem lekarz przesłał mamy dokumentacje i czekaliśmy na sprzęt i personel aby wziąć mame do domu. Spędziliśmy 5 dni w szpitalu raz tato i ja ucząc się pielęgnacji nad mamą. I mamy ją w domu wszystko to co wydawało się nam niemożliwe i trudne w szpitalu jakoś ogarniamy i czas leci. Mama nie rusza prawie rękami nie podniesie już ich, nogi są już całkiem bezwładne. Jest kochana i bardzo dzielna. My często się kłócimy, narzekamy płaczemy a ona nic.  Mówię , że to Anioł jest cierpliwa, wyrozumiała i nigdy nie myśli o sobie tylko jak nam pomoc. Ja zawsze powtarzałam, że jest Matką Teresą z Kalkuty oddała by wszystko co ma (zawsze taka była – pomocna i uczynna).
A dlaczego piszę chciałam się Was poradzić . Jak tylko dowiedzieliśmy się o chorobie wysłałam mamy dokumenty do Olsztyna na przeszczep komórek macierzystych. Niedawno zadzwonili i kazali zrobić różne badania jesteśmy w tracie. Z jednej strony wierzymy, że w komórkach jest przyszłość trzeba wierzyć, ale bardzo boję się że podróż i cała procedura przygotowywania mamy do zabiegu a  w szczególności droga ją osłabi.  Lekarz robił jej badania ostatnio i wymazy z rurki. Czekamy na świeże wyniki  i wysyłamy do Olsztyna i zobaczymy.  Co Wy szczerze myślicie o przeszczepie? Czy gra jest warta świeczki?  Mama jest słaba ostatnio i widać że się stresuje a tak bardzo wierzyła 12 miesięcy temu w ten przeszczep, teraz nie wiem czy naprawdę tego chce. Najlepiej czuję się w domu z nami, gdy nie ma gości gdy nie musi się sztucznie uśmiechać i męczyć mówieniem bo bardzo ładnie mówi po odszczelnieniu. 
Proszę doradźcie nam.
Anna