Mój mąż miał wszczepione komórki w styczniu 2014 roku w Olsztynie. Nie zauważyłam spowolnienia choroby, a tym bardziej jej zatrzymania. Wychodzę jednak z założenia, że u każdego choroba przebiega inaczej. A może w międzyczasie lekarze nieco zmodyfikowali sposób zabiegu i w końcu usłyszymy pozytywne informacje z Olsztyna? Trzeba wierzyć do końca, że w końcu będzie ten pierwszy, któremu uda się zwalczyć to cholerstwo. Trzymam kciuki!