Moja wielka milosc dla ktorej poswiecilam wszystko odchodzi z powodu choroby w ktorej Bog przegral wojne z diablem.To byla milosc grzeszna i czasem mysle ze to kara za te lata szczescia w ukryciu.Widzialam moj skarb dwa dni temu.Ciezko mu bylo zrobic te pare krokow od samochodu do moich drzwi ale potem kiedy trzymalismy sie za rece i mowil mi jak wiele sily mu daje znowu przyszly te zludne,glupie bezpodstawne nadzieje ze moze TO sie zatrzyma,moze bedzie sie posuwac wolno moze mamy jeszcze przed soba troche czasu...Niestety dzis popoludniu kiedy czekalam na moje kochanie zadzwonil mowiac mi ze nie moze juz chodzic...Wiem ze zobaczymy sie juz wiecej i serce mi peka na mysl o jego cierpieniu.Od kiedy uslyszelismy diagnoze przeczytalam chyba wszystko na temat tego "zartu Boga" i wiedzialam ze taki dzien nastapi,usilowalam sie przygotowac do tego ale to niemozliwe!Jeszcze przez jakis czas mozemy rozmawiac przez telefon(jesli nikogo nie bedzie przy nim)a potem...Ja szaleje z bolu jak kazdy kto musi patrzec na cierpienie swoich bliskich,ale to co mnie rzuca na dno rozpaczy to fakt ze wiem ze on mnie potrzebuje a ja nie moge byc przy nim.Od poczatku choroby bardziej myslal o mnie niz o sobie a terz napewno sie zadrecza co powoduje sami wiecie co.Wiem ze wielu z was potepi mnie(nas?),moze ktos powie dobrze ci tak,ale ja tu sie nie licze,liczy sie tylko moje slonce ktore gasnie...Pozdrawiam
Witaj!
Na pewno nikt nie powie ,że dobrze tak Wam i że to kara za dni szczęścia ,wszyscy wiemy ,że życie nie jest łatwe i różnie się to układa współczuję Ci ,że nie możesz być z Nim gdy on Cię potrzebuje ,Takiego choróbska nie życzę nawet największym moim wrogom ale myślę/bo tak jest łatwiej/,że to cierpienie ma głębszy sens i tak się dzieje po coś,,tylko my jeszcze nie wiemy po co ????? On teraz będzie potrzebował coraz więcej opieki takiej fizycznej /mycie , ubieranie itp /a to jest ciężka fizyczna praca ktoś to będzie robił ale nie ty ...z tego co piszesz Ty będziesz mogła mu udzielac wsparcia duchowego/telefon/Na pewno jest to bardzo trudna sytuacja dla Niego ale i dla Ciebie ..myślę ,że to rozumię...TRZYMAJCIE SIE
Irena bardzo ci dziekuje ze napisalas pare slow.Nawet nie wiesz jak mi to potrzebne.Jak zyjesz w tzw.legalnym zwiazku wszyscy wokol ci pomagaja a ja jestem taka samotna..........Ale nic ja tu jestem wazna,wazny jest on ktory musi miec sile do walki(z wiatrakami)a ja..........mam wrazenie ze gasne razem z nim.I taka mam nadzieje.....Pozdrawiam
Witaj Dzaga68!
Niestety tak to już jest- sama choroba jest straszna, a zazwyczaj niesie za sobą pasmo dodatkowych cierpień, upokorzeń;komplikuje życie chorego i najbliższych... Słaba to pociecha, ale jest to jakaś smutna norma :(
Dużo sił Ci życzę! Pozdrawiam cieplutko!
Witam
Ta choroba nie jest karą dla ziemskich grzeszników chociaż wielu z nas nieraz tak sobie myślało. Jest straszna i okrutna. Piszesz że chciałabyś być przy nim do końca jednak musisz wiedzieć, że nie jest to łatwe. Opiekun takiej chorej osoby musi mieć wielkie serce i twardą d...do kopania. Przypuszczam,że On ma rodzinę, która również przeżywa tragedie w związku z chorobą. Tak jak pisze Irena wszystko dzieje się po coś, a ludzie tak cierpiący są wybrańcami Boga. Nie ma sensu w tą chorobę mieszać grzechów Ci którzy ich nie mieli też chorują.
Bardzo Ci współczuję jednak w Twojej sytuacji trudno cokolwiek doradzać na pewno musisz być twarda.
Pozdrawiam
isia jak na ironie losu od lat opiekuje sie ludzmi ktorzy zegnaja sie z tym swiatem tak ze wiem na czym to polega.Wielu z nich odprowadzilam na tamta strone a niestety najdrozszej mi osobie nie bede mogla pomoc.
RILU od dluzszego czasu czytam wszystko co tu piszesz.Nie wiem nic o Tobie ale chcialabym miec w sobie taka sile jaka masz Ty.Dziekuje za Twoje slowa bo naprawde licza sie dla mnie.Jestes silny i mam nadzieje ze Twoja sila udziela sie wszystkim tym ktorzy jej potrzebuja.Pozdrawiam serdecznie.
ebib Dziekuje,dziekuje i jeszcze raz dziekuje.Dzis dowiedzialam sie od Pawla ze to co jest we mnie to tylko egoizm i zlo i ktos taki jak ja nie zasluguje na wspolczucie.Nie wiem,moze moja egzystencja nie ma sensu...?Nie wazne w tej chwili liczy sie tylko "il mio grande amore"potem jak jego juz nie bedzie postaram sie dolaczyc do niego.Pozdrawiam wszystkich.Znikam.
Na wstępie, uważam za obrzydliwość publikowanie prywatnej korespondencji i do tego w przekształcanej formie.
Co do meritum. Czytając powyższe posty odczuwam lekką schizofrenię, zwłaszcza gdy przypomnę sobie wątek po śmierci Durana, pełen współczucia m.in. dla jego tragicznej sytuacji małżeńskiej. Autorka tego wątku używa okrągłych, eufemistycznych określeń, typu: grzeszna miłość, życie w ukryciu, dla opisania jednoznacznie złego i odrażającego uczynku jakim jest zdrada i rozbijanie co najmniej jednej rodziny. W mojej ocenie relacja oparta na cudzej krzywdzie, kłamstwie, niewierności nie może być nazwana miłością. Jest to po prostu zło i egoizm w najczystszej postaci. To, że autorka tego wątku pisze o tym w rzewny, wzruszający sposób, ?a jej koch?anek m?a SL?A, wcale nie zmienia ohydy jej i tego pana czynów. Nie potępiam jej jako człowieka, bo wszyscy grzeszymy, ale stanowczo potępiam jej zachowanie i z tego powodu jakoś jej nie potrafię współczuć. Trudna sytuacja w jakiej się znalazła wynika ze zła, krzywdy, jaką nadal wyrządza innym.
Nie wiem,moze moja egzystencja nie ma sensu...?
On?a m?a sens, tylko przest?ań krzywdzić innych myśląc o egoistycznym interesie, weź odpowiedzi?alność z?a wcześniejsze decyzje i n?apr?aw zło które uczynił?aś.
Dzaga 68
Zabierz ukochanego od żony, której nie kochał, którą oszukiwał.
Będziecie razem szczęśliwi. Będziesz mogła się nim opiekować.
Twojemu ukochanemu ciężko będzie przyjmować pomoc żony gdy odezwie się jego sumienie. Zdradzanej żonie będzie jeszcze trudniej...gdy ktoś życzliwy za kilka miesięcy poinformuje ją, że nie była tą jedyną. :'(
To juz ostatni moj post,nie bede juz brukac Waszych czystych serc moja obecnoscia.Latwo jest oceniac kogos nie wiedzac o nim nic,ale to nie miejsce na tego typu zwierzenia.Otworzylam sie raz w momencie desperacji i zaluje tego.Moja historia ze SLA nawet jak nie pasuje do Waszych jest wlasnie taka.Ciesze sie ze udalo Wam sie zyc w swiecie bez klamstwa,zdrady,zla itd a przede wszystkim ,ze w odpowiednim momencie spotkaliscie wlasciwa osobe z ktora mozecie dzielic codziennosc jaka by ona nie byla.Nie mnie oceniac kto ma w sobie wiecej zla czy ktos taki jak ja czy ktos kto kamieniuje slowami czlowieka (kimkolwiek jest) na dnie rozpaczy,ktory desperacko szuka pomocnej dloni i kilku slow wsparcia (Krystyna jeszcze raz dziekuje).W zyciu nauczylam sie walczyc sama ze wszelkimi przeciwnosciami losu nawet jesli to co kiedys wydawalo mi sie koncem swiata teraz wobec zderzenia ze SLA wydaje mi sie niczym wiec i przez te najciezsza z prob przebrne sama.Dziekuje wszystkim tym ktorzy mieli dla mnie odrobine zrozumienia i zycze wszystkim bez wyjatku zeby jak najszybciej nadszedl dzien ktory przyniesie terapie pozwalajaca na uwolnienie od SLA i tych dobrych i tych zlych.Bo czy ktos jest dobry czy zly cierpienie jest jednakowo wielkie.Zegnam.
Jak chcesz wspołczucia dla siebie to napisz to w "Cieniach i blaskach"...
Życzę Ci takiego samego współczucia muszelko...
Współczujmy sobie wzajemnie
współczucie wyleczy.... mnie i Ciebie?
Nawet w "Blaskach i Cieniach"
sytuacja się nie zmienia.
Goryczy serca nikt nie osłodzi...
Chyba ,że jesteś sama....
..w płynącej łodzi..
RILU
Do dzagi, Bajki i Andrzeja
Do tej pory nie zabierałam głosu w tym temacie, ale czytając kolejne posty zaczynam się zastanawiać jaki jest cel roztrząsania Waszych prywatnych spraw na forum. Tak naprawdę mnie Wasze pogmatwane życie nie bardzo interesuje i sądzę, że nie jestem w tym odosobniona.
Mam wrażenie, że to Wasze poczucie winy woła o pomoc, szukacie chyba rozgrzeszenia, ale wybraliście nie ten adres. Proponuję każdemu z Was przeprowadzić szczerą rozmowę z księdzem lub psychologiem bo tylko to może Wam przynieść ulgę.
Pisząc o tym na forum wprowadzacie niepotrzebnie nerwową atmosferę, tworzą się konflikty słowne między forumowiczami, odpowiedzi przybierają napastliwy ton, a to jest ostatnia rzecz jakiej sobie życzą chorzy i opiekunowie uczestniczący w naszym forum.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej wiadomości poskromicie swoje temperamenty.
Nie powinniśmy potępiać nikogo , każdy ma swoją pielgrzymkę do Pana i w odpowiednim momencie Pan nam ją oświetla i możemy trafić w jego objęcia .
Życzę wszystkim spokoju w cierpieniu bo wiem czym jest SLA .
Cytat: Kamila w 21 Październik 2009, 01:55:45
Życzę Ci takiego samego współczucia muszelko...
Gdybym świadomie rozbijala czyjąś rodzinę , nie domagalabym się wspołczucia... Mogę wspołczuc żonie chorego.
Gdyby wszystko w życiu było takie oczywiste, przewidywalne i wytłumaczalne to nasze życie nie miałoby sensu.
...Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień....Myślę ,że wszyscy bez wyjątku mamy coś "za pazurami" i nie wiem dlaczego tak łatwo oceniamy i krytykujemy innych....ja nie pochwalam życia w kłamstwie ,ale też nie potępiam ich bo nie wiem co się zadziało i dlaczego dokonali takich wyborów
nie rozumiem Was ???
wydawało mi się, że cierpienie uczy wrażliwości i otwiera skostniałe osobowości...
a odniosłem wrażenie, że wykorzystaliście furtkę, która zgodnie z ogólnie przyjętym poczuciem moralności pozwoliła Wam dokopać leżącemu >:(
w szczególności zmierziła mnie ostra, zdecydowana wypowiedź Pawła(którego bardzo szanuje) i nie podejżewałem o taki brak wyrozumiałości. miłość nie zawsze jest bajką.
Przeiciez nikt nie wypytywal autorki o jej prywatne sprawy. Opisala swoja historię dobrowolnie i chyba liczyla sie z tym, ze zostanie oceniona.
Cytat: muszelka w 21 Październik 2009, 20:29:16
Przeiciez nikt nie wypytywal autorki o jej prywatne sprawy. Opisala swoja historię dobrowolnie i chyba liczyla sie z tym, ze zostanie oceniona.
a ja myślałem, że liczyła na wsparcie
muszelko, wydaje m się że nie znasz całej sytuacji
nie wiem czemu ma służyć taka ocena jej.
Różne sytuację są w życiu i każdy postępuje podług swego serca i sumienia
i nie potrzebne jest tu ocenianie jej.
Nie wiem czy wiesz ale człowiek jak wyrzuci z siebie pewne nurtujące go sprawy to trochę lżej się na sercu robi i nie trzeba od razu do psychologa lecieć jak sugerujesz.
Mnie się wydaje że dzaga opisała swoją historię nie dla tego że szukała współczucia czy coś w tym stylu
tylko po to by wyrzucić z siebie co ją boli w jakiej sytuacji się znalazła wraz ze swoim ukochanym zdaje się ten wątek min. po to jest żeby opisać swoją historię jaka by ona nie była.
Mnie najbardziej zdenerwowala nie sama zdrada. Ale proba ubierania jej w piękne, romantyczne szaty. Czytajac historie dżagi, ma sie wrażenie jakby czytalo sie jakis romans . Dżaga zrobila z siebie bohaterke romantycznej opowieści i chyba to niektorych tak zdenerwowalo . Taka proba robienia dobra ze zła.
Ale nie przypominam sobie zebym ją gdzies potępiala ???
A w ogole to niektorzy maja zbyt malo dystansu do tego co czytają.
Najgorzej, najtrudniej chorować jest w samotności wśród najbliższych... :'(
Bożenko
Niebawem ,tak przepuszczam ,że odkryją lekarstwo i do drugiego tańca
walca angielskiego w Nowym Targu już zapraszam.
Jeszcze nie byłem w Tym Mieście ale jestem ciekawy czy Paweł
by coś mógł w tym pięknym Mieście zorganizować oczywiście odpłatnie.
To czekajmy na lekarstwo.
Jestem optymistą i niech tak zostanie.
RILU ;) ;) ;)
Przepraszam widzę Nowy Targ z kamer umieszczonych w tym Mieście
Chociaż przy Ratuszu jest bardzo mało miejsca do parkowania auta.
Ale wiem jaka u was aura.
Niski poziom tej dyskusji. Forum powstało z myślą o ważnych i istotnych sprawach związanych z SLA, oczywiście nie jeden z nas się tu wypłakuje (ja też nie raz) ale ten smutek i cierpienie związany jest z bezsilnością wobec SLA i tym, że akurat taka okrutna choroba dotknęła nas bądź bliskiego.
dżaga: Mogłaś opisać chorego, jak się choroba zaczęła, co się aktualnie dzieje, czy możemy Ci jakoś pomóc, ale z Twojej wiadomości każdy zapamiętał tą nieszczęsną zdradę. Ja Ci wcześniej napisałam wiadomość w tym wątku, że dla chorego jest ważne by był ktoś bliski bo to ma wpływ na progresję choroby i Ty powinnaś się na tym skupić jak pomóc choremu i jak zapewnić spokój psychiczny.
Pozdrawiam
Uważam ,że ten wątek powinno się usunąć dla dobra wszystkich .
Nikt z nas nie napisał, że jest idealny, nie stawiamy się w pozycji osób bezgrzesznych, które innym wytykają błędy, patrząc na nich z góry, jako ci niby lepsi. Jesteśmy tylko ludźmi, również popełniającymi błędy, krzywdzącymi innych. Tak jak napisałem w moim poście, nie potępiam Was jako ludzi, a jedynie to, co robicie.
Nikt Was nie zmuszał do wiązania się z konkretnymi osob?ami. Byliście dorosłymi, świadomymi ludźmi, gdy przysięgaliście wierność do grobowej deski. Co z tego, że później okazało się, że wybraliście nie tą osobę, co trzeba? Moim zdaniem powinno się być odpowiedzi?alnym za swoje decyzje i przyjmować ich konsekwencje, zarówno te dobre jak i te złe. Poza tym, to, że druga strona nie zachowuje się tak jak powinna, nie uprawnia Was w mojej ocenie, do krzywdzenia jej, robiąc to samo, albo coś jeszcze gorszego, nawet jeśli na horyzoncie trafi się atrakcyjniejsza alternatywa. I nie chodzi mi tutaj o wiarołomstwo, czyli złamanie przysięgi, czy to kościelnej czy świeckiej, albo po prostu danego słowa, tylko o krzywdę jaką zdradą i ewentualnym porzuceniem wyrządza się drugiemu człowiekowi, nawet jeśli sam nie jest bez winy. Uważam, że nawet jeśli osoby przysięgały sobie miłość do śmierci, jeśli po pewnym czasie uznają, że się pomylili, nie ma nic złego w tym, jeśli się rozejdą, ale to dotyczy sytuacji, kiedy obie strony tego chcą. Wtedy nie ma mowy o krzywdzie.
Nie mnie oceniac kto ma w sobie wiecej zla czy ktos taki jak ja czy ktos kto kamieniuje slowami czlowieka (kimkolwiek jest) na dnie rozpaczy,ktory desperacko szuka pomocnej dloni i kilku slow wsparcia
Mówienie prawdy moim zdaniem jest wł?aśnie wsp?arciem, bo może pozwoli Ci przestać krzywdzić innych i naprawić zło, które uczyniłaś. Rozumiem, że nie chcesz słuchać tego typu wypowiedzi i otaczasz się wyłącznie ludźmi, którzy podzielają Twoje zdanie, bo tak jest łatwiej i wygodniej, ale nie oczekuj od reszty takiego zachowania. Myślę, że gdybym dla pocieszenia Twojego bólu mówił, że czarne jest białe, to w szerszej perspektywie wyrządziłbym Ci krzywdę. A tak jest szansa, choćby niewielka, że Ty i osoby w podobnej sytuacji zmienią swoje postępowanie, póki jeszcze nie jest za późno i naprawią zło, jakie innym wyrządzili.
wydawało mi się, że cierpienie uczy wrażliwości i otwiera skostniałe osobowości...
Tak masz rację. To cierpienie nauczyło mnie wrażliwości na krzywdę innych, wcześniej machnąłbym ręką na próbę nazwania zła dobrem. Teraz nie potrafię pozostać obojętny.
W mojej opinii niezależnie od formy i okoliczności zdrada jest złem, czy to dotyczy narzeczonych, małżonków, przyjaciół, czy rodziny, czy to jest jednorazowy wyskok, czy porzucenie. Jest to po prostu zło, które należy potępiać.
to co napisles pawle jest prawdziwe ja ci popieram pieknie to ujoles
W tej sytuacji po co wypowiadać to na forum , A jeżeli żona tego pana to przeczytała i teraz po usłyszeniu zdrady musi nim się zajmować i podcierać tyłek . Takie pisanie jest niemoralne a z prawdą trzeba iśc do księdza a nie na forum.Wyrzućcie ten wątek
Witam wszystkich!
Każdy z Was ma swoje przekonania,swoje zdanie i każdy z Was ma pewnie rację.Ale nikt z Was nie ma prawa osądzać drugiego człowieka,kimkolwiek jest lub cokolwiek czyni.To co napisała Dzaga to głos rozpaczy.To wołanie o pomoc w sytuacji rozpaczliwej.Nie wyobrażam sobie tego co przechodzicie Wy, chorzy na SLA,ogromne cierpienie,bezsilność........ale nie znaczy to że Ci obok,najbliżsi,obojętnie czy to żona czy kochanka,cierpią mniej lub bardziej.Każy z nas jest indywidualny i każdy z nas indywidualnie podchodzi do tego nieszczęścia.Dobrze,kiedy możecie liczyć na pomoc swoich współmałżonków.na ich miłość,opiekę.Nie każdy ma takie szczęście(w nieszczęściu)co jeśli choroba nie jest tym najgorszym co Was spotkało?Znałam takiego człowieka.........
Dzaga68,współczuję Ci,bo wiem doskonale i rozumiem co teraz przechodzisz,ale jedyne co w tej sytuacji możesz zrobić to modlitwa.Módl się gorąco i miej wiarę,to pomaga...
Każdy z Was ma swoje przekonania,swoje zdanie i każdy z Was ma pewnie rację.
Tylko jedna strona może mieć rację gdy są przeciwne zdania.
Ale nikt z Was nie ma prawa osądzać drugiego człowieka,kimkolwiek jest lub cokolwiek czyni.
Nikt z nas jej nie osądzał a jedynie to co robi.
ale nie znaczy to że Ci obok,najbliżsi,obojętnie czy to żona czy kochanka,cierpią mniej lub bardziej.Każy z nas jest indywidualny i każdy z nas indywidualnie podchodzi do tego nieszczęścia.Dobrze,kiedy możecie liczyć na pomoc swoich współmałżonków.na ich miłość,opiekę.Nie każdy ma takie szczęście(w nieszczęściu)co jeśli choroba nie jest tym najgorszym co Was spotkało?Znałam takiego człowieka.........
Masz rację, to że ktoś choruje nie czyni go wyjątkowym i jedynym cierpiącym, tym najważniejszym np. to że kochanek Dżagi ma SLA nie zmniejsza krzywdy jaką wyrządza innym i go nie usprawiedliwia. Z własnego doświadczenia wiem, że są znacznie gorsze rzeczy od choroby...znacznie.
Jako że nowym tematem wątku stała się miłość, zdrada i tym podobne duperele rzucze Wam coś od siebie. Zdraził kochanek Dżagi, slubując przed Bogiem wierność małrzeńską. Zdradził w podwójny sposób, prowadząc walkę na 2 fronty, nie informując małrzonki od romansie.
Czemusz się winna dżaga? Nikogo nie zdradziła. Zakochała się w człowieku poślubionym innej. Czy dążenie do politycznej poprowności ma szansę wygrać z uczuciami o wiele wiele silniejszymi(zakorzenionymi głęboko w nasze naturze): miłością i dożnością do właśniego szczęścia.
Cytat: Pawel
ale nie znaczy to że Ci obok,najbliżsi,obojętnie czy to żona czy kochanka,cierpią mniej lub bardziej.Każy z nas jest indywidualny i każdy z nas indywidualnie podchodzi do tego nieszczęścia.Dobrze,kiedy możecie liczyć na pomoc swoich współmałżonków.na ich miłość,opiekę.Nie każdy ma takie szczęście(w nieszczęściu)co jeśli choroba nie jest tym najgorszym co Was spotkało?Znałam takiego człowieka.........
Masz rację, to że ktoś choruje nie czyni go wyjątkowym i jedynym cierpiącym, tym najważniejszym np. to że kochanek Dżagi ma SLA nie zmniejsza krzywdy jaką wyrządza innym i go nie usprawiedliwia. Z własnego doświadczenia wiem, że są znacznie gorsze rzeczy od choroby...znacznie.
Domyśl?ałem się że t?ak jest, dl?atego w 1szym poście n?apis?ałem rozbijanie co najmniej jednej rodziny . Obie strony są odpowiedzi?alne z?a zdr?adę.
Co m?a do tego popr?awność polityczn?a? Jeśli już jest odwrotnie, współczesną m?anierą jest wł?aśnie rel?atywizow?anie tego typu sytu?acji.
tak, tak, masz racje,
poprzedni post pisałem po tabletce na sen, nie na sens,
wskutek czego poprzestawiały mi się znaczenia.
Pawel dziekuje za materialy dotyczace sla.Pozdrawiam.