witam
Mama od roku choruje na sla. Co raz czesciej placza sie jej nogi, dwa razy przewrocila sie na ulicy w domu taz potrafi przwrocic sie z braku rownowagi. Narzeka na bol nog ,nie ma w nich sily aby chodzic.Czy nadchodzi ten straszny czas na wozek inwalidzki mama nigdy sie z tym nie pogodzi.Boimy sie ze ktoregos dnia wyjdzie z domu i nie bedzie miala sily wrocic o wlasnych nogach.Czy ta choroba musi byc tak okrutna czy musi czlowieka meczyc powoli nie moze zaatakowac raz a pozadnie. Nie moge juz patrzec jak meczy sie moja mama i jak sie zalamuje.
Droga Lidko.
Bardzo się cieszę, że ta choroba nie zaatakowała mnie raz a pożądnie. Mogę codziennie przystosowywać się do swojej niesprawności i szukać takich rozwiązań aby móc być dalej sprawną inaczej. Mama ma prawo się przewracać, nie sadzaj jej na siłę na wózek.Sprobuj tak poprzestawiać sprzęty w domu aby mogła się bezpiecznie i samodzielnie poruszać.Bardzo dobrą sprawą są kijki trekingowe,które pozwalają utrzymać równowagę nawet przy niesprawnych rękach.Balkonik, chodzik to też sprzęt ułatwiający poruszanie się.Decyzję o korzystaniu z wózka zostaw mamie.Nie komentuj jak mama upada, przewraca się, nie gdybaj co będzie...Może chęć, jeszcze samodzielnego chodzenia jest jej walką z chorobą.Pozwól jej być dalej gospodynią domową w miarę jej możliwości...mama musi czuć...że może jeszcze się do czegoś przydać, coś robić. Nie bój się jej wychodzenia z domu, zamknięta w czterech ścianach " szybciej będzie chorować ".Wiem jedno, decyzję kiedy usiądę na wózek podejmę sama.Narazie potykam się, przewracam, upadam...ale dalej chodzę...
pozdrawiam
Bozenka_
Lidko, moja mama tez ma juz ogromny problem z chodzeniem, ale sie dzielnie trzyma i nie poddaje. Walczy kazdego dnia, zeby jak najdluzej byc niezalezna i nie siadac na wozek. Od pierwszego upadku i zlamania nogi minelo 2 lata, a my dopiero w momencie wystawienia ostatecznej diagnozy (luty tego roku) dowiedzialysmy sie, ze to wlasnie SLA bylo przyczyna tak niefortunnego upadku. Nigdy nie odzyskala pelnej rownowagi i swobodnego chodzenia; chodzila o kuli jeszcze mniej wiecej do grudnia zeszlego roku. W ostatnim polroczu przewrocila sie tyle razy, ze mi serce z trwogi pekalo!! Ja prosilam, zeby wyzej nogi podnosila, nie szla za szybko (tak jakby to cos mialo pomoc...) a ona biedna chodzila trzymajac sie scian i jak sie przewrocila to plakala z zalu i ze smiechu, bo sie czula jak niemowle, ktore sie uczy chodzic. Plakalysmy bezradnie razem... Niezbyt przyjazne sasiadki delikatnie mowiac szydzily z mamy, ze tak dlugo leczy noge po zlamaniu i coraz gorzej chodzi... Porownywaly mame do innej sasiadki, ktora po zlamaniu i wymianie biodra i ponad 2 m-cznej hospitalizacji zaczela lepiej chodzic od mamy...
Jednak po polrocznym pobycie mamy u mnie i odstresowaniu sie od blokowych plotek mama wrocila do domu i przestala sie przejmowac opinia publiczna, ze smiesznie chodzi. Teraz, od lutego chodzi przy balkoniku i niestety strasznie jej slabna nogi, boje sie, ze niedlugo moze po prostu nie wstac bo mi mowi, ze sa chwile, ze nogi ma jak z waty... Ale narazie nie szukamy wozka dla mamy. Jeszcze nie! Nie wychodzi juz niestety na dwor, bo z 2 pietra ciezko byloby jej zejsc - wiem jednak, ze gdyby mieszkala na parterze nie przejmowalaby sie juz tym ze chodzi przy balkoniku, albo, ze jezdzi na wozku, bo wie, ze zyje i jest nadal niezalezna. Jestem szczerze zaskoczona jej postawa co do wozka, jest przerazona, ale nie wzbrania sie dla zasady. Jak ma jej to pozwolic sie przemieszczac - to go zaakceptuje. Czuje, ze juz go zaakceptowala, tylko obydwie sie modlimy aby nastapilo to jak najpozniej, bo na pewno bedzie to przelom w jej zyciu a szczegolnie w jej psychice.. Nie myslimy jeszcze o tym, a moze raczej nie rozmawiamy zbyt czesto o tym... Zycze Wam Lidko powodzenia!
witaj,,,wiesz mam zupelnie inny stosunek do tego typu pomocy,,,do czasu choroby sama wysportowana z podziwem obserwowalam grupy usportowionych wozkowiczow w osrodku gdzie jezdzilam z moja mlodzieza na plenery malarskie ,bili na glowe zdrowych pogoda ducha i widac bylo ,ze sa szczesliwi.Poniewaz mieszkam na 3 pietrze po pokonaniu schodow mam lekko dosyc podjelam decyzje o kupnie aktywnego lekkiego skladanego wozka,ktory bedzie mi sluzyl jako chodzik,a jak padne ze zmeczenia to siadam.Mam swietna pomoc studentki AWF,z ktora obmyslilysmy caly plan dzialania;ona na rolkach ja z pojazdem no i w dal nad morze lub do parku w Oliwie.Oczywiscie jako art plastyk dobralam wszystkie detale lacznie z kolorem,jasne ze sportowe ubranko tez sie liczy.Juz czuje,ze to bedzie wielka frajda,a ludzi mam powoli w nosie,,,sprobuj tak podejsc,a zobaczysz z Mama nowe mozliwosci,,ja tez staram sie jak najwiecej nog uzywac ,ale dlugich tras nie pokonam,,,,,pozdrawiam zyczac zakupu udanego sprzetu i pogody ducha...usportowiona inczej tcg