Stwardnienie Boczne Zanikowe - forum

Ludzie => Moja historia => Wątek zaczęty przez: kajka w 12 Sierpień 2008, 01:28:16

Tytuł: Szpitalna droga 4
Wiadomość wysłana przez: kajka w 12 Sierpień 2008, 01:28:16
Nastepnego dnia z przerazeniem odkrylysmy z opiekunka, ze oslabiona pobytem w szpitalu nie moglam utrzymac sie na nogach przy przesadzaniu z lozka na wozek i z wozka na kibelek. Nogi mialam mieciutkie jak szmaciana lalka. Za oknem spadl snieg przypominajac, ze niedlugo Boze Narodzenie.
- Jakie ono bedzie - pomyslalam ze smutkiem.
Chlopcy powiedzieli, ze olewaja Swieta, Agniecha wpadla jako swiezo upieczona studentka w ciag klubowych spotkan i stale nie bylo jej w domu. Nie moglam zmobilizowac nikogo ani do swiatecznych porzadkow ani do stworzenia odswietnej atmosfery. W ostatnim zrywie matczynej troski poprosilam pania Kasie, zeby zadzwonila do dwoch moich znajomych z prosba o podzielenie sie ze mna wigilijnymi potrawami. Obie stanely na wysokosci zadania i w Wigilie mialam wypelniona smakolykami lodowke. Po poludniu wpadl tata przywozac ciasto, ktore upiekla jego zona. Czulam sie jak mysliwy, ktory upolowal obiad dla calej rodziny. Dzieciaki obzeraly sie co chwila wpadajac do kuchni, calkowicie zapominajac o mnie. Gdyby nie opiekunka lezalabym cale dnie glodna, brudna i zupelnie opuszczona. Nie mialam sily, zeby czegokolwiek wymagac, bylam tak zniechecona, ze nie prosilam ich nawet o herbate. Marzylam o tym, zeby to nie byly nasze ostatnie wspolne swieta. Nie chcialam odejsc zostawiajac tak koszmarne wspomnienie.
Na szczescie szybko minely, po nich rownie koszmarny sylwester, w trakcie ktorego przez moj dom przetoczylo sie ponad trzydziesci osob a niektore z moich dzieci zapomnialy zlozyc mi zyczenia po polnocy.
Pani Kasia codziennie rano unoszac rolety wpuszczala coraz wiecej slonka. Zimowa pogode przepedzaly coraz dluzsze dni wnoszac swiatlo do mojego pokoju i serca. Mimo pozornej monotonni ciagle cos sie wydarzalo. Agniecha rzucila studia, wpedzala sie w coraz wieksza nerwice w pracy i w lutym zaszla w ciaze mimo zabezpieczenia. Janek namietnie szukal pracy siedzac przed komputerem, przyniosl do domu szczeniaka ratujac go przed utopieniem i zajadle klocil sie z Michalem. Michal kruchy w srodku bronil sie przed Jankiem coraz silniejsza agresja, calkowicie zaprzestal chodzic do szkoly i przestal mnie zauwazac. Ja odpuscilam walke o moje cialo, nie zaprzestalam walki o internet i program umozliwiajacy pisanie, kichalam z powodu alergii na siersc i zaczelam interesowac sie polityka. Szczeniak nie uczony i nie wyprowadzany na dwor sikal i nie tylko w calym domu, ze szczegolnym upodobaniem na dywan w moim pokoju. Pani Kasia tyle samo narzekala co usmiechala sie, przychodzila do mnie codziennie juz prawie rok i coraz glosniej klela wchodzac rano w kaluze, ktore psiak robil spokojnie przez cala noc.
Wiosna jak zawsze buchnela nagle i otworzyla balkon w moim pokoju. Z prawdziwym zachwytem patrzylam na zieleniaca sie trawe i listki brzoz, ktorych kazdego dnia bylo wiecej. Aga wyfrunela zalozyc nowe gniazdo, Janek czesto jezdzil na dzialke do swojej dziewczyny, Michal zamkniety w wirtualnym swiecie nie wychodzil prawie z pokoju.
Pewnej nocy kiedy obudzilam sie jak zwykle z bolu ciala uslyszalam dziwny szum. Dzwiek dochodzil z kuchni i stawal sie coraz bardziej intensywny. Nagle zdalam sobie sprawe, ze taki dzwiek wydaja smazace sie frytki. Zaczelam nasluchiwac odglosow zycia z pokoju Michala, jakiegos ruchu, klikania w klawiature, czegokolwiek. Odpowiedzia byla kompletna cisza, ktora zagluszaly podskakujace na patelni frytki. Wzielam gleboki wdech i rozdarlam sie najglosniej jak moglam. Odczekalam chwile, ponownie zaczerpnelam powietrze i rozdzierajaco krzyknelam - Michal! Krzyczalam tak bez zadnego efektu przez pare godzin liczac na to, ze jezeli nawet Michal sie nie obudzi, to sasiedzi zaniepokojeni halasem zadzwonia do nas albo na policje. Na dworze robilo sie jasno a w mieszkaniu coraz ciemniej. Gesty, czarny dym nie pozwalal oddychac, zachrypnietym glosem nadal wolalam syna. Wyobraznia malowala najczarniejsze scenariusze, ktore odganialam sila woli. Zaczelam nawet wyobrazac sobie, ze pod wplywem stresu i dla ratowania zycia dziecka jakims cudem odzyskam sily i podniose sie z lozka. Przypomniala mi sie bajka Andersena, w ktorej sparalizowana od lat babcia widzac, ze wnuczek za chwilke spadnie ze stromych schodow nieoczekiwanie zerwala sie z wozka aby go uratowac. Probowalam poruszyc cialem ale ono lezalo nieruchome, spiete krzykiem, zesztywniale z bolu.
- Jezu, matka co tak smierdzi - zapytal zaspanym glosem Michal.
Nagle ocknal sie, zaklal ostro, polecial do kuchni i pootwieral wszystkie okna. Kleby czarnego dymu uciekaly przez nie stopniowo ukazujac coraz wiecej przedmiotow w pokoju. Katem oka zerknelam na zegarek, dochodzila szosta. Bylam zmeczona i wykonczona, Michal poprawil mi nogi, zamknelam oczy i usnelam.
- Ja pierdole - uslyszalam glos Janka i jego kroki po domu.
- Mamo, co tu sie porobilo ? - zapytal przerazonym glosem. Zadzwonil domofon.
- Jezu Maria, co tu sie stalo ? - zapytala rownie przerazona opiekunka.
- Nie wiem, wlasnie wrocilem do domu. Chyba cos sie spalilo - mowil Janek krazac po mieszkaniu.
- Boze przenajswietszy - wykrzyknela pani Kasia przewracajac mnie na plecy.
Poprzedniego dnia zostawila mnie czysciutka i pachnaca a zastala. . . twarz mialam czarna jakbym cala noc spedzila w kopalni. Siedzac na wozku objechalam mieszkanie i nie wiedzialam czy zaczac sie smiac czy plakac. Wybralam pierwsza opcje kiedy spojrzalam na psiaka, ktory z brazowo-rudego stal sie kruczo-czarny. Ryknelam niepohamowanym smiechem budzac dezaprobate pani Kasi, ktora juz widziala pietrzace sie problemy. Faktycznie trzeba bylo pozmywac wszystkie naczynia, odmalowac sciany i sufit w kuchni i przedpokoju, umyc meble i okna przez ktore kazdy dzien wygladal na pochmurny i deszczowy. Dwa tygodnie pozniej pani Kasia wycierajac mnie po myciu zrobila ogromne oczy bo wyjety z szafki recznik byl w sadzy. Takie niespodzianki przytrafialy sie za kazdym razem kiedy docieralysmy do nieuzywanych wczesniej rzeczy.
Dodatkowo adrenaline podniosly nasilajace sie ataki. Eliminowalysmy z jadlospisu stopniowo kolejne produkty - wyrzucilam jajka, pozbylam sie surowych owocow a pozniej warzyw, wyeliminowalam mleko i sery oraz pieczywo. Kiedy po kaszce mannej na wodzie i gorzkiej herbacie zwijalam sie z bolu zaprzyjazniony przez ciagle wezwania lekarz pogotowia zadecydowal o koniecznosci jazdy do szpitala. Tym razem wszystko mialo byc inaczej. Agniecha zadzwonila na komorke do znajomego lekarza, ktory pracuje na izbie przyjec. Wojtek powiedzial, zebym przyjezdzala to mnie przyjmie, lekarz z pogotowia szykowal nosze, opiekunka moje rzeczy a Janek uzgadnial przez telefon z Agnieszka grafik odwiedzin. Znow po pol roku jechalam do szpitala trzesaca karetka, w myslach jak mantre powtarzalam slowa - wszystko bedzie dobrze. Spojrzalam na pani Kasie, ktora jechala ze mna i usmiechnelysmy sie do siebie. Probowalam skierowac mysli na radosniejszy temat i przypomnialam sobie jak poznalam Wojtka.
Byly wakacje, zaliczylam pierwszy rok studiow i wyjechalam na pierwszy w zyciu oboz studencki. Wojtek byl studentem medycyny na ostatnim roku, wysoki, poteznie zbudowany, z gesta, czarna broda wzbudzal zainteresowanie wszystkich dziewczyn. Mnie traktowal jak mlodsza siostre, klepal po ramieniu, przestrzegal przed chlopakami, pomagal poznawac radosci studenckiego zycia. Po wakacjach spotkalismy sie jeszcze raz na spotkaniu poobozowym i kontakt sie urwal.
Dwadziescia lat pozniej przy glosno puszczonej muzyce przed lustrem w duzym pokoju ukladalam choreografie do pokazu. Kilka razy wydawalo mi sie, ze slysze pukanie w sciane ale zajeta praca nie zwracalam uwagi na nie. Nagle cos zadudnilo w moje okno az podskoczylam do gory. Za chwile zobaczylam w oknie szczote na kiju, ktora ktos walil w szybe. Chwilke potrwalo zanim zorientowalam sie co sie dzieje.
- O zesz ty - pomyslalam o jakims przewrazliwionym sasiedzie i zlosliwie podglosnilam muzyke. Szczota ponownie zalomotala. Co prawda puszczalam caly czas ten sam utworek ale byla dopiero szosta po poludniu. Troche potrwala walka na szczote i decybele, w koncu sasiad odpuscil a ja spokojnie dokonczylam uklad. Dwa dni po tym zdarzeniu rozwieszajac pranie zauwazylam na sasiednim balkonie duzego, zwalistego faceta, o ktorego nogi ocieral sie rudy kot.
- Jasna cholera - pomyslalam - przez dwa lata jak tu mieszkam nigdy nikogo nie widzialam a teraz musial sie dziad napatoczyc.
Staralam sie pozostac niezauwazona cichutko wieszajac ubrania nawet ich nie roztrzepujac. Tymczasem facet jakims zmyslem wyczul moja obecnosc, obrocil sie...
-Wojtek ! - wrzasnelam radosnie.
- Pantera - zapytal z niedowierzaniem uzywajac zapomnianego pseudonimu, z czasow kiedy chodzilam ubrana wylacznie na czarno. Niewiele brakowalo, zebysmy sie sobie rzucili w objecia. Gadalismy ze soba na tyle dlugo, ze pranie prawie wyschlo.
- Cudnie cie widziec - powiedzial rozpromieniony Wojtek wybiegajac do mnie w izbie przyjec.
- Nie to, ze tutaj ale tak ogolnie - rozesmial sie ze swojego tlumaczenia- pokazuj brzuch Kasienko.
Pani Kasia zalatwila wszystkie formalnosci i zostawila mnie spokojna, ze nic mi nie grozi. Lezalam na korytarzu czekajac na zwolnienie miejsca w sali.
- Witam pani Kasiu - spojrzalam na lekarke, ktora usmiechala sie do mnie - na pewno mnie pani nie poznaje, moja mama chodzila u pani w pokazie "babcia i dziadek na topie" .
Pamietalam i odusmiechnelam sie rownie serdecznie.
- Jak masz taka opieke to nie zginiesz Kasienko - zakrzyknal Wojtek, ktory przyszedl na oddzial zobaczyc co sie ze mna dzieje.
Po mniej wiecej dwoch godzinach zawieziono mnie do sali, usilowano pobrac krew i podlaczono kroplowke. Po poludniu wpadla Agnieszka, powiedziala w skrocie o mojej chorobie, zapewnila sasiadki, ze jest ze mna kontakt, ze wszystko rozumiem, ze nie jestem glucha, slepa i niedorozwinieta a jedynie nie ruszam sie i niewyraznie mowie. Cudnie bylo slyszec corcie jak z zapalem tlumaczyla paniom, ze wlasciwie wszystko moge, ze jestem calkowicie zdrowa tylko... No wlasnie przeciez tylko nie moge paru rzeczy! Agniecha zrobila mi herbatke, pokazala paniom jak nalezy mi ją podac, ucalowala mocno i pobiegla do swojego domu. Okolo 21 przyjechal Janek i ulozyl mnie wygodnie na boku, zasypiajac pomyslalam, ze dam sobie rade. W ciszy i calkowitej ciemnosci podziekowalam Bogu za odchodzacy dzien i poprosilam, zeby sie mna opiekowal. Moze za malo dziekowalam albo prosilam bo przezycia kolejnych dni zachwialy moja wiara w czlowieka. Drugi i trzeci dzien pobytu minal bez zadnych badan i informacji, pani Kasia myla mi twarz, zęby, dlonie, dawala sniadanie, herbate i uciekala do domu. Wieczorem przychodzil Janek i ukladal mnie do snu. W ciagu dnia nic sie nie dzialo, atakow nie mialam, badan rowniez, lezalam i zastanawialam sie co ja tutaj robie. Wszystko przebiegalo zgodnie ze szpitalnym obrzadkiem; o szostej rano dzwieczaly termometry, zaraz potem halasujac wiadrami wkraczaly salowe myjac przedpotopowym mopem podlogi; pozniej jak w przedszkolu na sniadanie wjezdzala zupa mleczna, wszyscy spieszyli sie przed obchodem, nastepnie przed obiadem, przed koncem pracy, przed kolacja, przed noca; ciagla bieganina, zamieszanie i jeszcze chorzy, ktorzy mieli jakies wymagania i oczekiwania.
Kiedy poprosilam basen siostra w pospiechu podlozyla go, nie przykryla i stanela nade mna czekajac az sie wysikam. Mimo, ze pecherz mialam wypelniony po brzegi po calej nocy i kapiacych od rana kroplowkach zacielam sie. Nie moglam wysikac sie lezac odkryta u boku z siostra, ktora z predkoscia karabinu maszynowego powtarzala pytanie: czy juz.
- Nie mam czasu zeby stac nad toba - powiedziala zabierajac pusty basen. Po chwili przyniosla olbrzymiego pampersa, ubrala mnie w niego i kazala sikac. Nigdy jeszcze nie mialam na sobie pieluchy ale bylam przekonana, ze nie przetrzyma powodzi. Dlatego kiedy przyszla inna pielegniarka ponownie poprosilam basen. Samo slowo basen udawalo mi sie wymowic na tyle wyraznie, ze mnie zrozumiala. Zdziwiona, ze wolam basen majac na sobie pampersa zaczela mi go zdejmowac. Zauwazylam, ze dostalam okres, siostra rowniez zobaczyla plame i glosno skomentowala.
- Robi teraz pod siebie kupe i nawet nie czuje - stojac plecami do mnie informowala panie na sali.
- Nie - rozdzierajaco krzyknelam - dostalam okres.
- Dobrze, dobrze - powtarzala pielegniarka ponownie zakladajac mi pampersa.
- Nie - probowalam protestowac - chce basen.
-  Corka mowila, ze ona czuje kiedy potrzebuje sie zalatwic - tlumaczyla moja sasiadka.
- Co pani za glupoty mowi - siostra uniosla glos - wystarczy spojrzec na nia w jakim stanie jest; tacy ludzie nie moga niczego sami kontrolowac.
- Nie prawda - wrzasnelam - chce basen - dodalam z uporem.
- Po co basen, robi pani kupe do pampersa, zaraz wroce to zmienie na nowego - mowila do mnie glosno i powoli jakbym byla zarowno glucha jak i poteznie uposledzona.
- Nie robie kupy - rownie glosno mowilam - mam okres.
- Nie zwracajcie na nia uwagi - przekonywala panie - moze sie uspokoi bo nic do niej nie dociera.
Lezalam rozdygotana i walczylam, zeby sie nie rozplakac. Panie siedzialy cichutko nie wiedzac jak maja zareagowac. Zamknelam oczy jak male dziecko, ktoremu wydaje sie, ze w ten sposob staje sie niewidzialne. Zdecydowalam sie jednak wysikac do pampersa i tak jak przewidzialam cale lozko plywalo. Kiedy przyszla ponownie zalamala rece i pobiegla po pomoc. Rozebraly mnie z mokrej koszuli, podlozyly suche przescieradlo i w tym momencie zaczal sie obchod. Poniewaz lezalam w klinice na sale razem z lekarzami wtargnela pokazna grupa studentow. Siostry, ktore sie mna zajmowaly dyskretnie usunely sie na bok zostawiajac mnie na lozku kompletnie naga. Lekarz konsultowal pierwsza osobe, zawolalam siostre, zeby mnie zakryla. Zadna nie zwrocila na mnie uwagi dlatego zaczelam coraz glosniej sie domagac.
- Ciszej, przeszkadza pani lekarzom - wreszcie ktoras zareagowala na moje krzyki.
Probowalam poruszyc cialem, zeby sie domyslila, powiedziec, wykrzyczyczec, wywrzeszczec moja niemoc, bezsilnosc i potworne skrepowanie. Najglosniej krzyczaly moje oczy, ktorymi blagalam o ratunek. Obchod przyblizal sie a ja dostalam jakiejs przerazliwej, wewnetrznej histerii. Rozplakalam sie i nie moglam zapanowac nad szlochem i spazmami, ktore spinaly mi cialo. Lekarze w ogole nie reagowali, pielegniarki uciszaly mnie a studenci jak male wiejskie dzieci z rozdziawionymi buziami gapili sie na mnie. Bolalo mnie kazde spojrzenie, dotykalo, brudzilo, ranilo. Mialam nie tylko obnazone cialo ale bylam gola cala - psychicznie, duchowo, emocjonalnie. Nie moglam sie opanowac, plakalam, lkalam bez opanowania, z kazda chwila czulam sie bardziej rozzalona, nieszczesliwa i upokorzona.
Pielegniarki wbrew moim protestom na sile zalozyly mi cewnik robiac to nerwowo sprawily duzy bol. Kazaly mi sie zamknac mowiac, ze nie mam nic do gadania. Ubraly mnie w olbrzymia, plocienna koszule zawiazywana na plecach, krzyczaly, zebym sie uspokoila a ja wylam w srodku i wylam na cala sale. Na chwile sie uspokajalam po czym przed oczami stawala mi moja potworna bezradnosc i rozzalenie nad soba bralo gore. Panie probowaly mnie pocieszac, co wywolywalo jeszcze wiekszy szloch. Pani Kasia zastala mnie spuchnieta od placzu, na moja relacje zareagowala w typowy dla siebie sposob, ze przeciez nic nie moze na to poradzic. Zadnego cieplego slowa, wspolczucia - moze i dobrze - pomyslalam kiedy wyszla - bo bym sie jeszcze mocniej rozczulila. Po poludniu wpadla Agnieszka. Niesamowite, moze dlatego, ze bardzo chcialam przekazac jej caly bol i frustracje zaczelam mowic wyjatkowo wyraznie. Aga wysluchala mnie z napieciem a kiedy powiedzialam, ze chce na wlasne zadanie wyjsc do domu bez slowa sprzeciwu wstala i poszla do pokoju lekarzy. Wrocila z pielegniarka, ktora usunela felerny cewnik. Dwie godziny pozniej wpadl do szpitala Janek gotowy wysadzic w powietrze wszystko i wszystkich. Dobrze, ze byla nowa zmiana bo inaczej krew by sie polala. Wyobrazajac sobie krwawa masakre opuszczalam szpital wtulona w ramiona syna, ktory nie czekajac na szpitalny wozek zlapal mnie na rece i zaniosl do samochodu.  
Tytuł: Odp: szpitalna droga 4
Wiadomość wysłana przez: Magdalena01 w 12 Sierpień 2008, 18:08:06
Aż trudno w to wszystko uwierzyć Kasiu >:(.Myślałam, że takie sceny mogą się dziać tylko w okrutnych filmach. Tak mi przykro!Trzymaj się. Przytulam cię mocno! Magda
Tytuł: Odp: szpitalna droga 4
Wiadomość wysłana przez: dorota35 w 12 Sierpień 2008, 22:17:33
Pierwszy raz sie popłakałam będąc na forum....z dumy, że kobieta jest jednak silna osobowością:)), jestem naprawdę całym sarcem razem.
Tytuł: Odp: szpitalna droga 4
Wiadomość wysłana przez: Kaisak w 13 Sierpień 2008, 00:05:14
Nie przejmuj się Kasieńko(łatwo napisać!).Oni wszyscy razem wzięci nawet do pięt Ci nie dorastają.Wszyscy oni powinni zaliczyć kurs wrażliwości a dopiero póżniej zajmować się chorymi ludzmi.Ściskam Cię mocnoi pisz,pisz,pisz...............