Stwardnienie Boczne Zanikowe - forum

Ludzie => Moja historia => Wątek zaczęty przez: kajka w 29 Sierpień 2008, 00:19:24

Tytuł: Garść pozytywnych marzeń
Wiadomość wysłana przez: kajka w 29 Sierpień 2008, 00:19:24
ten rozdzial mojej ksiazki dedykuje kochanej Bozence  :laugh:
Kajka


Lato przemykalo za oknem nieodczuwalne dla mnie bo nikomu nie chcialo sie nawet wystawic na balkon wozka. Na moje prosby zawsze slyszalam ten sam jek i pytanie - po co. Zamknelam sie w sobie  i zamknieta w czterech scianach swojego pokoju tkwilam na srodku dywanu przed telewizorem, z pilotem na kolanach i palcem wycelowanym w przycisk do zmiany programow. Koncentrujac sie moglam poruszyc nim na tyle mocno, ze udawalo mi sie samodzielnie zmienic kanal. Nie moglam juz przewracac kartek, z rozpacza patrzylam na stos ksiazek ulozony na komodzie przygotowany do czytania. Ostatnio, wiedzac, ze niebawem nie dam sobie rady pochlanialam jedna za druga szukajac piekna doznan, slow, malowanych wyobraznia krajobrazow i ludzkich pragnien. Teraz pozostal mi tylko swiat mojej fantazji, zaczarowana przestrzen marzen, wspomnien, pragnien i mimo czajacej sie smierci wielkich planow. W ciszy po wyjsciu opiekunki samotnie siedzialam z zamknietymi oczami i usmiechajac sie do Boga snulam przed Nim plany co bym dokonala gdyby mnie uzdrowil.
Wymyslilam idealny osrodek dla osob niepelnosprawnych i przewlekle chorych. Na lesnej polanie, z dala od zestresowanych ulic wielkich miast stal zalany sloncem, wsrod strug jesiennego deszczu, zasypany lsniacym sniegiem, zawsze wypelniony miloscia. Nad olbrzymia drewniana brama wisial szyld z nazwa osrodka. "Wylegarnia zdrowia" . Wyobrazalam sobie jak wszyscy przebywajacy w nim chorzy stopniowo pozbywaja sie choroby jak wykluwajace piskle skorupek jajka. Wiedzialam, naprawde wiedzialam jak to zrobic. Najpierw rozrysowalam w myslach projekt architektoniczny. Parterowy budynek z poddaszem na planie podkowy w stylu poludniowej hacjendy z olbrzymimi tarasami na wschodniej i zachodniej scianie. Kazdego dnia zmienialam uklad pokoi, dodawalam sale do rehabilitacji, muzykoterapii, relaksu, gabinety do masazu, hydroterapii. Wymienialam okna, poszerzalam korytarze, malowalam i przemalowywalam sciany az osiagnelam wymarzony efekt. Sala do cwiczen w mocnym pomaranczowym, energetyzujacym kolorze, sala do medytacji w pastelowym, blekitnym odcieniu, aneks telewizyjny i internetowy w soczystym zielonym, korytarze w delikatnym seledynie i rozu, pokoje mieszkancow w cieplej, slonecznej zolci. Wyposazylam kazdy pokoj w wygodne lozka sterowane pilotem, sosnowa szafe, stolik dostosowany wysokoscia i mozliwoscia dojazdu dla chorego na wozku, polki na osobiste drobiazgi i male szafki na podreczne rzeczy. Zainstalowalam glowne oswietlenie i lampke dajaca cieple swiatlo kolo lozka. Kazdy pokoj mial wygodna lazienke i duzy balkon do poobiedniej sjesty albo gdyby chwilowy stan zdrowia nie pozwalal na spacer. Z jadalni duze, tarasowe drzwi prowadzily do ogrodka pelnego warzyw. W oddali lsnily szyby szklarni, w ktorych dojrzewaly czerwone pomidory i ciemno-zielone ogorki. Miedzy drzewami byla stajnia gdzie dwa koniki czekaly na zajecia hipoterapii, obok w oborze porykiwaly krowy.
Codziennie rano opiekunki po porannej toalecie wiozly mieszkancow na wschodni taras. Przez kwadrans wszyscy obroceni twarza do wschodu slonca wykonywali cwiczenia oddechowe, ktorych nauczylam sie bedac w Indiach. Zeby przyniosly efekt musza byc wykonywane systematycznie po toalecie, calkowicie na czczo najlepiej o wschodzie i zachodzie slonca.
Przypomnialam sobie siebie po powrocie z Indii, kiedy wymagalam od Wiktora, zeby mnie wywozil na balkon przed ukochana, poranna kawa. W spokoju i ciszy pogodna i pewna, ze dostarczam mojemu cialu niezbednej energii oddychalam z zamknietymi oczami. Wszyscy traktowali moje cwiczenia jako kolejny kaprys utrudniajacy im zycie. Kiedy Wiki przestal sie mna opiekowac, stracilam jedyna osobe, ktora moze nie do konca mnie rozumiala ale wspolodczuwala i wspierala we wszystkim. Nie chcac sluchac narzekan kolejnych opiekunek i moich dzieci zaprzestalam upierac sie i zaprzestalam "oddychac" . Dlatego w moich myslach o osrodku wszystko bylo podporzadkowane wspieraniu chorego w jego pracy do wyklucia sie z jajka choroby.
Pozniej sniadanie - musli, kasza manna, platki owsiane z roznymi owocami, zaleznie od sezonu zawsze z dodatkiem mielonych orzechow i migdalow. Po jedzeniu byl czas na rehabilitacje, masaze, hydro i hipoterapie. Masaze byly wykonywane  zgodnie z medycyna aiurwedyjska cieplymi, podgrzewanymi olejkami sprowadzanymi z Indii. Cwiczenia usprawnialy cale cialo, stopniowo likwidowaly przykurcze, napiecia, zmniejszaly spastyke. Dawaly nadzieje, ze cialo nie bedzie tracic sprawnosci, ze bedzie sie stopniowo regenerowac az do calkowitego powrotu zdrowia. Ta wiarą zarazeni byli nie tylko mieszkancy osrodka ale rowniez caly personel. Przed obiadem wszyscy jechali na zajecia pozytywnego  myslenia, oddzialywania na podswiadomosc poprzez afirmacje i wizualizacje. Obiad skladal sie z gotowanych lub duszonych warzyw, ryzu, kaszy gryczanej, jeczmiennej czy jaglanej, ziemniakow lub makaronu oraz sezonowych surowek. Wychodzilam z zalozenia, ze nie jem niczego, czego sama nie moge zabic a poza tym od dawna bylam zdeklarowanym jaroszem. Poniewaz byl to osrodek moich marzen moglam pozwolic sobie na wprowadzanie zasad jego funkcjonowania wedlug wlasnego przekonania. Po posilku byly dwie godziny czasu wolnego poswieconego na odpoczynek - lezakowanie na balkonie, wyjscie na spacer albo zimą sjesta przy uchylonym oknie, spanie, czytanie ksiazek, sluchanie muzyki. Okolo szostej po poludniu wszyscy gromadzili sie na zachodnim tarasie na wieczorne cwiczenia oddechowe. Pozniej przed kolacja odbywala sie msza lub modly, codziennie w innej religii, w niedziele rzymsko-katolicka.
Podstawa wyjscia z choroby jest pozytywne myslenie, a nie ma dodatnich emocji bez tolerancji i nie oceniania innych ludzi. Ludzie zabijali sie z zachlannosci, zazdrosci albo dla narzucenia innym swoich przekonan, najlepiej w imieniu jedynego prawdziwego Boga, ktorego wyznaja. Zawsze zastanawialam sie skad pewnosc, ze moja wiara, w ktora ubrali mnie przy chrzcie rodzice jest najwazniejsza i dlatego mam prawo negowac inne religie i nienawidziec tych, ktorzy kochaja innego Boga albo Go tylko inaczej nazywaja.
Po kolacji pol godziny relaksu na zajeciach muzykoterapii. Aneks telewizyjny byl wyposazony w filmoteke doskonalych komedii, ktore odstresowuja i lecza smiechem. Z internetu mogli korzystac wszyscy nawet niepelnosprawni poruszajacy jedynie glowa dzieki zainstalowanym nowoczesnym programom.  Przed snem, obojetnie o ktorej godzine wszyscy dziekowali w myslach za to co ich dobrego spotkalo, powtarzali swoje afirmacje i wyobrazali siebie calkowicie zdrowymi i sprawnymi.
Myslalam rowniez o mniej wznioslych sprawach, o pieniadzach na utrzymanie osrodka. Oprocz oczywistych zrodel finansowania jak Unia, NFZ czy PFRON jedno skrzydlo przeznaczylam na pobyt prywatny osob chcacych utrzymac zdrowie i wzmocnic psychike. Korzystaliby oni z tych samych zajec co chorzy mieszkancy, jedynie zamiast rehabilitacji mieli doskonale wyposazona silownie i zajecia z osobistym instruktorem oraz wybierali sie na dalsze konne wycieczki. Znalam ludzi bogatych i wiedzialam, ze pieniadze wydaja na przepych, na to co modne lub przynoszace jakies korzysci. Wiedzialam rowniez, ze dobra, ostra reklama moze wykreowac osrodek i nadac mu status najbardziej pozadanego miejsca wypoczynku i zgodnego z natura sposobu odzyskiwania sil. Wszyscy przyjezdzajacy postrzegani by byli jako darczyncy wspierajacy dom opieki dla przewlekle chorych. Poniewaz kazdy "zdrowy"  musialby pomagac "choremu" wywozac go na spacer, czytajac ksiazke czy prase, pomagajac zrobic herbate lub napisac list bylby czlowiekiem wielkiego serca a koszty oplaty moglby odliczyc od podatku. Tyle reklama, w osrodku atmosfera milosci, radosci i uswiadomienia, ze wszyscy jestesmy ze soba polaczeni juz od drzwi odbieralaby pyche.
Po pobycie kazdy wyjezdzal bedac przekonany, ze doswiadczyl cudu. Bo czy nie jest cudem to, ze moze chodzic, ze ma sprawne cialo, ze widzi, slyszy, oddycha i moze smakowac zycie na tyle sposobow. Dla mnie zamknietej w bezruchu ciala utracona sprawnosc byla prawdziwym CUDEM.
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: dorota35 w 29 Sierpień 2008, 01:01:00
Piękny tekst..., piekny....:)
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: MM w 29 Sierpień 2008, 08:43:25
Kajka!!!
Podziwiam Cię Cię ;D Jesteś WIELKA i WSPANIAŁA ;D
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: lasanna w 29 Sierpień 2008, 13:55:41
 :-*
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: Magdalena01 w 29 Sierpień 2008, 22:49:46
Nic dodać, nic ująć Kasiu...Przytulam Cię mocno :-*
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: Bożenka_ w 30 Sierpień 2008, 00:51:49
Kasiu.
Ja do Twojego ośrodka zabiorę tylko swój wysłużony kapelusz słomkowy, dwa metry jamniczego szczęścia i ... oczywiście " ponton " :D :D :D :D
Fajnie że jesteś z nami, chętniej tu teraz zaglądam. Czytając Twoje teksty w moim sercu otwierają się zapomniane szufladki, do których znowu chce mi się zaglądać. :)
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: newka w 30 Sierpień 2008, 10:47:09
Kajka- Twoja książka to najpozytywniejszy balsam dla duszy...dziękuję
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: ryba71 w 31 Sierpień 2008, 19:15:05
pięknie napisane - czekam na więcej  :)
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: teresa w 02 Wrzesień 2008, 17:01:56
Kasiu piękne marzenia, oby się spełniły, a wierzę, że tak będzie bo jeśli się bardzo czegoś pragnie to w końcu się to dostaje. Życzę Ci tego i przy okazji nam wszystkim chorym z całego serca  :D :D :D. 
Pozdrawiam i  :-* :-* :-*
Tytuł: Odp: garsc pozytywnych marzen
Wiadomość wysłana przez: Sławek w 07 Luty 2009, 21:31:05
DZIĘKUJĘ