Stwardnienie Boczne Zanikowe - forum

Ludzie => Moja historia => Wątek zaczęty przez: kajka w 26 Wrzesień 2008, 17:56:32

Tytuł: Wiara, nadzieja, miłość
Wiadomość wysłana przez: kajka w 26 Wrzesień 2008, 17:56:32
:Dhej kochani,
tak sie zastanawiam dlaczego piekny, pelen nadziei tekst, ktory napisala Klea o mamie pozostal bez zadnego komentarza a gdybanie na temat przyczyn sla i narzekanie na lekarzy, ustroj, telewizje i w ogole na caly swiat ma tylu zwolennikow; ciekawe jakie komentarze wywola moj dzisiejszy watek  ??? a moze zadnych  ;D
serdecznie pozdrawiam Kajka
Dzisiaj obudzilam sie ze slowami, ktore caly dzien odzywaly sie we mnie jak zacinajaca sie stara plyta.
- Gdyby Twoja wiara byla choc tak mala jak ziarnko gorczycy, gory moglabys przenosic - mowil do mnie wewnetrzny glos slowami Jezusa i zaraz dodawal - a ty nie mozesz sie uporac ze swoja choroba.
- Przeciez wierze, ze wierze - szybko odpowiedzialam.
- Jak wierzysz, w co wierzysz i kiedy wierzysz - padly kolejne pytania a ja wiedzialam, ze musze na nie odpowiedziec.
Poprzedniego dnia odwiedzila mnie znajoma, ktora poznalam na spotkaniach Odnowy w duchu swietym. Od pewnego czasu przychodzila do mnie raz w tygodniu na zwykle pogaduszki o zwyklym zyciu wcale nie zdominowane przez moja chorobe. Smialysmy sie jak nastolaty, pomylki w rozumieniu mnie zamiast budzic zlosc i frustracje wywolywaly w nas salwy smiechu. Ela we wszystkim dostrzegala dzialanie ducha swietego ale mowila o tym tak naturalnie i spontanicznie, ze nie budzila we mnie niecheci do swoich slow. Wrecz przeciwnie, z dziecieca fascynacja i ciaglym zdziwieniem odkrywala w najbardziej blachych sytuacjach jego wplyw. Czasem robiac nam herbate lapala za sciere lub szczote i robila generalny porzadek w kuchni. Podejrzala Janka gdy stawial mi kubek i od tej pory sama podawala mi picie. Siadala obok mojego lozka wygodnie rozparta w wozku, pila goraca herbatke i opowiadala a ja kiedy bylo niezbedne odpisywalam na laptopie.
- Widzisz Kasiu, ja zupelnie zapominam o tym, ze jestes chora i gadam o swoich problemach i przemysleniach - powiedziala przepraszajacym tonem.
- Nie przejmuj sie Elus - odpisalam - sama o tym nie pamietam.
- A moze duch swiety dal ci dar cierpliwosci sluchania innych ludzi - zastanawiala sie.  
- Hmmm, zalezy co kto mowi - pisalam, chociaz przemknela mi mysl, ze gdybym mogla mowic na pewno nie jeden raz wtracilabym swoje uwagi lub komentarze.
- Powinnas pobierac oplate za sluchanie innych - zaproponowala Ela.
- Niezle bym dorobila do renty - wystukalam na laptopie - a na drzwiach mialabym wizytowke "sluchacz renomowany" .
- Albo "sluchacz dyskretny"  - dorzucila Ela.
- Tak - ze smiechu nie moglam wcelowac w klawiature - bo nic nie wygadam.
- Godziny przyjmowania ruchome.
- Skoro sluchacz nieruchomy - dodalam i obie rechotalysmy bez opanowania.
- Dwie godziny zwierzania i kwadrans gratis - wykrzyknela Elka.
- Co tam kwadrans  - kliknelam - dajmy godzine promocji, przeciez mam czas.
Wczoraj weszla nie dzwoniac domofonem, ucalowala mnie i poleciala do kuchni szykowac zielona herbate. Po chwili uslyszalam jak Michal wypelzl ze swojego pokoju, zajrzal do mnie zdziwiony, poszedl do kuchni i oczywiscie zastal tam Ele. Elzbieta przyniosla do pokoju parujace kubki pelne aromatycznej  herbaty.
- Michal zajrzal do mnie sprawdzic co sie dzieje; nic tylko mama zaczela chodzic skoro nikogo nie bylo w domu - powiedziala z usmiechem.
- Fajnie by bylo - szybko wystukalam.
- Jezeli taka bedzie Jego wola - Ela wzniosla oczy do gory, przebila sie przez trzy pietra sasiadow i wystrzelila prosto w niebo.
Kiedy podawala mi herbatke zakrztusilam sie.
- Co sie dzieje - zapytala przerazona.
- Powie ci neurolog - odpowiedzialam.
- Piszesz nekrolog - zapytala jeszcze bardziej przerazona.
Nie moglam pisac ze smiechu, zeby wyjasnic zaskoczonej moja reakcja Eli, co jej powiedzialam. Ogladalysmy razem strony w internecie o miejscach pielgrzymek, objawien Matki Boskiej, w ktorej moc wstawiennicza Ela bardzo wierzyla. Opowiadala mi o przezyciach z rekolekcji, o spotkaniach grupy, na ktore dawniej chodzilam. Pozniej zaczelysmy czytac ostatnio napisane fragmenty mojej ksiazki.
- Swietnie piszesz, choc zaniepokoily mnie slowa o dzialaniu na podswiadomosc - powiedziala Ela - wiesz, ze to moze byc bardzo niebezpieczne - dodala.
- Co jest niebezpiecznego w tym, ze jak mnie boli powtarzalam myslach slowa: czuje sie dobrze i wyobrazam sobie, ze bol znika -wystukalam chcac jak najszybciej odpowiedziec.
- Powinnas sie modlic, prosic Maryje o pomoc - zyczliwie powiedziala a poniewaz nie zareagowalam mowila dalej.
- Napisalas, ze odmawialas modlitwy, mantry; czyzbys bedac w Indiach nauczyla sie czegos i do tej pory uzywala - Ela byla powaznie przestraszona a mnie sie chcialo smiac. Zauwazylam, ze na katolika slowo mantra dziala jak przyslowiowa czerwona plachta na byka, zaraz gotow jest atakowac. Dobrze, ze Ela byla bardziej spokojnym byczkiem Fernando niz rozjuszonym buchajem. Mnostwo mysli przelatywalo mi przez glowe.
- Oh, gdybym mogla mowic - pomyslalam i napisalam tylko - przeciez mantra to nic innego jak modlitwa.
- Ale my katolicy mamy swoje piekne modlitwy - przekonywala mnie - maja glebokie znaczenie i ogromna moc.
- Obojetnie gdzie i jak modlisz sie do Boga  kazda modlitwa plynaca z serca ma moc, niezaleznie od religii - napisalam.
Chcialam uspokoic Ele, ze nie oddaje sie zadnej czarnej magii, ze w Indiach nikt mnie nie nawracal bo hindusi sa na to zbyt tolerancyjni. Owszem pozdrawialam wszystkich mowiac om namah shivaya co znaczy Bog jest przeznaczeniem. Czy takie slowa niosly zly przekaz tylko dlatego, ze brzmialy w obcym, egzotycznym jezyku. Hare Krishna, Hare Krishna, Krishna Krishna, Hare Hare, Hare Rama, Hare Rama, Rama Rama, Hare Hare - najbardziej znana wschodnia mantra to imiona Kriszny. Podobny wydzwiek maja slowa powtarzane Jezus Chrystus. Rozaniec czy koronka przez ciagle powtarzanie odrywa umysl od przyziemnych spraw i wprowadza w trans. Prawdziwa modlitwa jest uwielbieniem Boga obojetnie jak Bog ma na imie. Dzieci na calym swiecie wolaja tate w innym jezyku, kazdy ojciec inaczej sie nazywa ale kazde dziecko wyciaga rece swojego ojca a on kiedy je tuli do siebie sprawia, ze wszystkie dzieci wtedy czuja sie jak jednakowo bezpieczne. Artysci przez wieki zostawili tysiace wlasnych wizji wyobrazen Boga, czy roznorodnosc przedstawien zmienia Jego istote .
Mysli przescigaly sie w mojej glowie, nie moglam wszystkiego przekazac, napisalam tylko. - Bog jest jeden .
- Ale dlaczego szukasz innego Boga majac swojego ? - zapytala Ela.
- Jak moge szukac innego skoro wierze, ze jest tylko jeden Bog - odpisalam.
- Nie rozumiem  cie Kasiu - powiedziala wyraznie speszona - ja wierze w Boga w Trojcy Przenajswietszej, Jego kocham i Jego chce poznawac.
Zastanawialam sie jak mam najprecyzyjniej przekazac swoje mysli a Elzbieta kontynuowala rozwazania.
- Nie chce do Boga mowic Allah bo to nie jest moj Bog, czy nie wystarczy tobie Jezus ? - pytala mnie coraz bardziej zaniepokojona.
Jak mialam szybko wyjasnic moje rozumienie i odczuwanie Boga piszac tak wolno. Chociaz musialam przyznac, ze dzieki temu nie zagadalam Eli i nie wyszla zwykla, slowna przepychanka. Kolejny raz musialam poskromic emocje i skoncentrowac sie na tym co naprawde istotne. Zaczelam pisac, ze to tylko imiona Boga nadane Mu przez ludzi na przestrzeni wiekow w roznych szerokosciach geograficznych. Na moj ludzki rozumek Bog nie mogl odslonic calej prawdy o sobie bo bysmy jej nie mogli objac. Dlatego co jakis czas innym ludom przekazywal wycinek wiedzy o sobie. Gdybysmy nie na zasadzie negowania ale szukania ciaglosci przekazu studiowali wielkie religie mysle, ze moglibysmy troszke lepiej poznac Boga. Przypomnialy mi sie slowa mojej mamy kiedy uczyla mnie tolerancji wobec innych ludzi, odmiennosci koloru skory, roznorodnosci kultur i religii. Kazala mi sobie wyobrazic kule ziemska ze wszystkimi ladami i wodami i zapytala jak by opisali morze eskimosi .
- No, ze jest zimne, ze plywaja na nim kry i mieszkaja foki - odpowiedzialam.
- A co by powiedzial murzynek patrzac na ocean nad ktorym mieszka - zapytala mama.
- Ze bardzo lubi sie w nim kapac, ze plywaja tam kolorowe rybki i straszne rekiny.
- Bardzo dobrze - pochwalila mnie - a nasze morze nad ktorym coreczko bylas.
- Czasem zimne a czasem cieple - opowiadalam z przejeciem - najbardziej lubie kiedy sie robia takie duze fale i mozna przez nie skakac.
- A wiesz, ze jest takie morze, w ktorym nie mieszkaja zadne rybki i nigdy nie ma duzych fal, ktore tak bardzo lubisz - opowiadala mama.
- Zobacz kochanie jak te opisy roznia sie od siebie ale czy ktoras osoba nie mowi prawdy  - zapytala.
- Nie mamusiu, wszyscy maja racje - z powaga odpowiedzialam.
- Czy murzynek wysmiewajac eskimosa i jego opowiadanie postapi slusznie?  
- Nie, bo nigdy nie widzial morza nad ktorym mieszka eskimos - wykrzyknelam.
- Dlatego nie wolno wysmiewac nikogo tylko dlatego, ze ma inne zdanie od ciebie.
Po paru latach gdy juz bylam nastolatka wrocila do tego przykladu w rozmowie o istocie Boga i wyzszosci jednej religii nad druga.
- Wyobraz sobie, ze Bog jest morska woda. Kazda religia to opis Boga i Jego przykazan na podstawie tego co powiedzial sam Bog, czyli na ile dal nam siebie poznac. Co prawda woda morska wszedzie jest slona, przezroczysta i niepoliczalna ale temperatura, flora i fauna zmienia sie w zaleznosci od polozenia na ziemi. Patrzac na morze z perspektywy miejsca zamieszania nie mowiac juz o indywidualnym postrzeganiu widzisz tylko pewien wycinek i nie masz realnej mozliwosci pelnego poznania. Tak samo Bog w kazdej religii ma stale, niepodwazalne przymioty, jest stworzycielem nieba i ziemi, jest wszechmogacy, wszechobecny, jest najwyzsza Istota pelna milosci do kazdego stworzenia. Na Ziemi jest szesc miliardow ludzi, nie moge uwierzyc, ze Bog nie przygarnie do siebie tych, ktorzy nie poznali Jezusa lub goraco modlili sie do Niego nazywajac innym imieniem. Kazdy czlowiek ma swoja droge poznania Boga w religii, w ktorej sie urodzil lub swiadomie wybral. Liczy sie tylko milosc do Boga i do tego co stworzyl. Dlatego kochaj caly swiat uznajac i szanujac jego roznorodnosc.
- Wypilas herbatke - zapytala Ela przerywajac  moje wspomnienia.
Kiwnelam twierdzaco glowa i zastanawialam sie co mam napisac.
- Tak sobie pomyslalam Kasiu, ze to co mowisz to grzech przeciwko przykazaniu "nie bedziesz mial innych bogow przede mna" - powiedziala w zamysleniu.
Wszystkiego bym sie spodziewala ale nie takich slow. Zupelnie mnie znokautowala, a gdy podnioslam sie z desek nie chcialam walczyc tylko przemyslec za co tak oberwalam. Jak moglam miec innego skoro kochalam jedynego, prawdziwego Boga, stworzyciela nieba ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, ojca wszystkiego i wszystkich. Milosc do Niego ostatnio rosla we mnie i wypelniala moje serce, mysli, uczucia i dusze. Chcialam wykrzyczyczec Eli, ze Bog jest miloscia mojego zycia, ze mam pewnosc, ze kocham Boga a nie bozka.
- Kazda milosc, ktora przybliza mnie do Boga a nie przeslania Go jest dobra - napisalam.
Bog przyciagnal mnie do siebie magnetyczna sila, weszlam do Jego domu i wpadlam prosto w Jego objecia. Poczulam, ze bardzo mnie kocha ale pozniej usiadlam w kacie i zaczelam myslec, ze jednak nie zasluguje na Jego milosc, ze musialo mi sie wydawac, ze to byly tylko marzenia a nie rzeczywistosc. Poczulam sie jak kiedys w dziecinstwie, gdy poprosilam babcie kolezanki, zeby byla rowniez moja babcia. Wszystkie dzieciaki mialy dziadkow tylko ja nie.
- Dobrze skarbenku moge byc twoja babcia - powiedziala i przytulila mnie.
- Ale ty jestes moja babcia! - moja kolezanka krzyknela i odepchnela mnie wieszajac sie na szyi swojej babci.
- Kochanie, to ze bede rowniez babcia dla Kasi nie oznacza, ze ciebie bede kochac mniej bo mam ogrooomne serduszko - powiedziala i przytulila nas obie.
- Ale ja nie chce - stwierdzila kolezanka i wiecej mnie do siebie nie zaprosila.
Wierzylam, ze Bog kocha wszystkich ludzi, wierzylam, ze kazdemu moze pomoc, uzdrawic tylko nie mnie.
- Ale jedynie przez Jezusa mozesz poznac Boga. On jest jedyna droga - Elzbieta kolejny raz oderwala mnie od wspomnien.
Chcialam jej powiedziec, ze z kazdej studni mozna zaczerpnac wody, zeby ugasicic pragnienie tak jak z kazdej religii mozna zaczerpnac wiedze o Bogu. I nagle mnie olsnilo, ze Ela sie martwi, zebym nie natrafila na zatruta studnie i nie wypila z niej wody. Ale ja wiedzialam, ze oddalam siebie, swoje serce i dusze na zawsze Bogu i jezeli bede o tym pamietac w kazdym wypowiedzianym slowie, w wykonanym gescie, postawionym kroku, w kazdej mysli i glebokim oddechu zycia - wtedy nic mi nie zagrozi. Mialam w sobie mojego Boga i wcale nie szukalam innego.
- Agniecha bardzo rzadko do mnie wpada - kliknelam zmieniajac temat.
- Jak jej sie uklada ? - zapytala Ela.
- Niezle, chociaz moje serce matki troche sie niepokoi; Aga wyglada na bardzo zmeczona.
- A oni sa po slubie. . .  - Ela zawiesila glos.
- Nie - kliknelam.
- No wlasnie! I dlatego pojawiaja sie problemy - stwierdzila.
- A co ma do tego slub ? - obruszylam sie.
- Jak to co? Przeciez zyja w grzechu - z przekonaniem powiedziala.
- Ja w to nie wierze - wystukalam - mnie slub niczego nie dal.
- Ale ty nie mialas koscielnego. . .
- Oczywiscie, ze mialam - napisalam a w myslach dodalam - i niedlugo pozniej rozwod koscielny, ktory byl wielka parodia oparta na naciaganiu prawdy az do spalenia mnie na stosie.
- Nie wiedzialam, tym bardziej powinnas uswiadomic Agnieszce, ze w uswieconym przez Boga zwiazku latwiej jest sobie radzic.
- Wszystko zalezy od ludzi, jezeli nie beda mieli wyrytej w sercu przysiegi to zaden slub, kosciol i armia ksiezy nic nie pomoze - rozpisalam sie.
- Ale chroni - Elzbieta byla wyraznie zmieszana tym co pisze - nie biorac slubu nie wypelnia sie przykazania boskiego.
- Jakiego ? - zapytalam.
- Nie cudzoloz - odparla jeszcze bardziej zmieszana pytaniem.
- Nie cudzoloz to nie znaczy bierz slub.
- Nie rozumiem cie - westchnela- musimy przestrzegac przykazan; na nich opiera sie nasza wiara.
- Wyobraz sobie dwoje zakochanych ludzi, ktorzy przysiegaja sobie milosc, wiernosc, ze sie nie opuszcza az do smierci i cale zycie sa wierni zlozonemu sobie przyzeczeniu. Czy uwazasz, ze zyli w grzechu? Bo ja nie - zakonczylam swoj dlugi wywod w trakcie gdy Ela robila nam tym razem owocowa herbatke. Kiedy go przeczytala, patrzyla na mnie dlugo zanim cos powiedziala.
- Uwazam, ze dostosowujesz Boga do wlasnych planow zamiast przestrzegac i dostosowywac sie do Jego przykazan. Nie mozesz robic jak ci sie podoba tylko jak Bog oczekuje.
Zaskoczyla mnie bardzo. Po jej wyjsciu dlugo zastanawialam sie jaka jest moja wiara. Wierzylam w Boga Ojca. Wierzylam w Jego syna Jezusa Chrystusa. Wierzylam w Ducha Swietego. Wierzylam w Matke Boska. Wierzylam rowniez, ze Bog wielokrotnie sam schodzil na ziemie, zeby nam pomagac i prostowac to, co wypaczylismy w Jego nauce. Wierzylam w reinkarnacje. Wierzylam, ze Bog chce, zebym byla szczesliwa a nie umartwiala sie. Nie za bardzo wierzylam w kosciol a jeszcze mniej w ksiezy. Wierzylam w  sile spowiedzi jako wyznania grzechow i skruchy przed Bogiem a nie przed ksiedzem. Szlam bezposrednio do Szefa bez zadnych posrednikow. Czy to byla pycha? Szanowalam autorytety ale nie z racji urzedu a osobowosci. Wierzylam w moc kazdej modlitwy.
Czy grzeszylam kochajac Boga cala soba a szukajac odpowiedzi na pytania w roznych religiach? Czy w ten sposob zdradzalam Boga skoro uwazalam, ze wszystkie religie pochodza od Niego? Dobrze sie czulam ze swoja wiara, dawala mi odpowiedz na pytanie o sens zycia, o przyczyne wielkiej rozbieznosci juz na samym starcie zycia, o ludzkie relacje i wiele innych. Nie bylo niczego w niej co by mi przeszkadzalo w uwielbieniu Boga. Pomagala mi kochac wszystkich ludzi i zabrala lęk przed smiercia.
--------------------
Tytuł: Odp: wiara, nadzieja, milosc
Wiadomość wysłana przez: ryba71 w 26 Wrzesień 2008, 21:29:23
 :angel:
jakie to piękne...i jeszcze bardziej - prawdziwe!
Tytuł: Odp: wiara, nadzieja, milosc
Wiadomość wysłana przez: Bożenka_ w 26 Wrzesień 2008, 22:32:35
Dla mnie istnieje jeden Bóg i wcale nie przeszkadza mi, że nosi różne imiona.
Cieszę się, że jesteś z nami... renomowany słuchaczu...
Tytuł: Odp: wiara, nadzieja, milosc
Wiadomość wysłana przez: isia w 27 Wrzesień 2008, 18:38:06
Co piątek modlimy sie o jakiś cud, uzdrowienie , o wskazanie drogi na lepsze jutro, a kiedy ON się wydarzył wszyscy milkną(nie wierzą, może trochę zazdroszczą?)Myślałam ze rozgłos będzie wielki przecież to jakieś światełko w tunelu, a tu Klea została potraktowana jak fantastka. Wiem że sama nic nie napisałam ale brakowało mi słów żeby wyrazić to co czułam w tamtym momencie. Poszłam na łatwiznę myślałam że coś jej ktoś odpowie , a tu cisza .
Ciekawe nikogo to nie poruszyło?
Tytuł: Odp: wiara, nadzieja, milosc
Wiadomość wysłana przez: wlodek2 w 28 Wrzesień 2008, 08:43:18
Na wiosnę tego roku w Częstochowie  na spotkaniu Odnowy w Duchu  Świętym był  największy duchowny  indyjski chrześcijański ,któremu dał Pan moc uzdrawianie    poprzez modlitwę .Stwierdził  on ,że każdy ma tę moc  ale potrzebna jest Wiara  prawdziwa.Dał bardzo dużo  przykładów uzdrowień.
Tytuł: Odp: wiara, nadzieja, milosc
Wiadomość wysłana przez: teresa w 28 Wrzesień 2008, 14:25:44
Isia, a może nie tylko Ciebie tak bardzo  poruszyło to co napisała Klea  i zabrakło słów, żeby odpisać ??? Nie sądzę, żeby tutaj ktoś z chorych nie uwierzył, a już napewno nikt jej nie zazdrości. To Ty stwierdzasz, że Klea została potraktowana jak fantastka. Ja tak nie pomyślałam nawet przez chwilę i powiem więcej - zaprosiłam do swojego domu Św. Ojca Pio :angel:
Tytuł: Odp: wiara, nadzieja, milosc
Wiadomość wysłana przez: isia w 28 Wrzesień 2008, 21:15:03
No tak wszyscy uwierzyli , wszystkich poruszyło tyko skąd Klea miała o tym wiedzieć. Na pewno czuła dyskomfort po podzieleniu się swoją historią i całkowitym brakiem reakcji. Bo np historia Kuby poruszyła całym forum więc myślę ze mogła się poczuć trochę zlekceważona.