Menu

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Pokaż wiadomości Menu

Wiadomości - Marta_1986

#1
Moja historia / Mój Tata
16 Czerwiec 2018, 11:20:55
Dzień dobry Wszystkim,

To mój pierwszy post tutaj, długo nad nim myślałam. Z natury ja i moja rodzina jesteśmy skrytymi osobami, ale po głębszym przemyśleniu doszłam do wniosku, że chyba poczucie wspólnoty w nieszczęściu przynosi możliwie największą ulgę.
Nasz historia jest bardzo krótka. W zasadzie to historia mojego Taty. Tato we wrześniu kończy 73 lata. Od wielu lat leczy się na zwyrodnieniowe bóle kręgosłupa, od dwóch lat zauważyliśmy postępujące problemy z mową. Początkowo to było tylko lekkie seplenienie, zacinanie się. Mama zwalała winę za to na kieliszek wypitego wina albo gorsze samopoczucie, sprawy związane z wiekiem, każda wymówka jest dobra. W grudniu 2017 roku moi Rodzice mieli wypadek samochodowy, Tatę zaczęły mocniej boleć mięśnie, spotęgowały się problemy z mową, doszedł niedowład prawej ręki i nogi. Oboje Rodzice bardzo przeżyli to zdarzenie, więc też myśleliśmy, że pogarszający się stan zdrowia jest tym spowodowany. Jednak coś nie dawało nam spokoju i zaczęliśmy namawiać Tatę na wizytę u neurologa. Przy pierwszej wizycie lekarz kompletnie nic nie podejrzewał, wina poszła na uraz kręgosłupa szyjnego. Sróbowaliśmy potem kolejnego lekarza, który już zlecił badanie EMG. Diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Nikt z nas do tej pory nie może w to uwierzyć. Wynik badania poznaliśmy 25 maja, obecnie czekamy jeszcze na rezonans, TK wyszła ok. Tato jest po dwóch konsultacjach, czeka go jeszcze jedna w Warszawie. Jesteśmy w trakcie ściągania Edaravonu. Cały czas nie wierzymy w to, co się dzieje. Mój Tato zawsze był bardzo aktywny, jeździł na rowerze, dużo spacerował, uwielbiał podróżować, zwiedził pół świata. Ciągle stara się uśmiechać i "żyć normalnie", ale widać po nim, że jest tym wszystkim przerażony. Chodzi codziennie na rehabilitację, wróciła mu całkowita sprawność w prawej nodze, ręka też jest dużo lepsza. Mamy wielką nadzieję, że jednak w całym tym nieszczęściu choroba będzie dla niego łaskawa i będzie mu dane cieszyć się życiem i rodziną jak najdłużej. Część z Was pewnie pomyśli, że nie ma dramatu, 73 lata to i tak późny wiek. Ale na umieranie i cierpienie nigdy nie ma dobrej chwili. Nie jesteśmy wierzącymi ludźmi i nie widzimy żadnej misji w "niesieniu swojego krzyża". Cierpinie nie uszlachetnia i nie ma żadnego sensu. Obdziera człowieka z resztek godności i radości. Rozumiem ludzi, którzy ostatecznie decydują się pożegnać ze światem zanim choroba odbierze im wszystko. Nie uważam tego za odznakę tchórzostwa, wręcz przeciwnie. Nikt z nas sobie nie wyobraża takiego życia dla naszego Taty. Wiem, że on sam też nie zgodzi się na tracheo czy PEGa. Zostaje nam nadzieja, że możliwie długo się bez tego obejdzie.
Przepraszam za może zbyt bezpośredni i szczery wpis, mam nadzieję, że nikt nie poczuł się tym urażony.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę wszystkiego dobrego!!!
M.