Szpitalna droga przez mękę - część 1

Zaczęty przez kajka, 10 Lipiec 2008, 22:41:51

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

kajka

moi kochani, dopingujacy mnie czytelnicy,
oddaje Wam swiezutki pierwszy rozdzial piekla jakie przezylam w dwoch szpitalach;
badzcie ze mna, bo baaardzo Was potrzebuje.
Kajka

Siedzialam na kibelku i modlilam sie do Boga, zeby mi juz nie dawal wiecej bolu. Przepraszalam za miejsce malo stosowne do modlitwy ale moj lęk byl tak silny, ze od rana mamrotalam prosby o odrobine spokoju i o chociaz jeden dzien bez bolu. Sezon atakow nie wiadomo jakiego organu w moim brzuchu przyszedl zupelnie niespodziewanie. Pierwszy atak wzial mnie z zaskoczenia, wypelzl po kregoslupie, otoczyl zebra, ucisnal tak mocno przepone, ze nie moglam oddychac. Kiedy nastepnego dnia znowu przyszedl jeszcze nie chcialam uwierzyc. Trzeciego dnia pogotowie jezdzilo do mnie trzy razy. Ostatnia ekipa o drugiej w nocy chciala mnie ze soba zabrac do szpitala ale kiedy lekarz powiedzial, ze stan brzucha nie wskazuje na zagrozenie zycia zaparlam sie i odmowilam zabrania z domu. Umowilismy sie z lekarzem, ze jezeli bol nie przejdzie wezwiemy ich powtornie i wtedy bez protestow pojade z nimi. Dostalam potezny zastrzyk po ktorym zdretwial mi posladek a bol jakby troche otepialy probowal usnac razem ze mna. Niestety rano obudzilismy sie znowu razem. Wiedzialam, ze nie ma odwrotu i lezalam cichutko czekajac na opiekunke.
- Boze, jak ty wygladasz ! - krzyknela na moj widok.
- Kasienko, jade do szpitala. Nic nie przechodzi.
- Nie wiem co mam robic...
- Jak zwykle kiedy cos sie dzieje - pomyslalam . Tak bardzo chcialam, zeby ktos teraz za mnie zadecydowal, zebym nie musiala myslec, zarzadzac. Chyba pierwszy raz chcialam sie podporzadkowac innym, zeby decydowali za mnie.
- Spakuj mi pidzame, kubek, herbate, wsyp cukier do sloika, lyzeczke, recznik, szczoteczke i paste do zebow - wyrecytowalam jednym tchem. Kasia poszla spakowac rzeczy a ja goraczkowo myslalam czego bede jeszcze potrzebowala.
- Synku - zwrocilam sie do Janka, ktory przyszedl do mojego pokoju zaspany po nocy - prosze zadzwon po pogotowie.
- Wreszcie  sie zdecydowalas - podsumowal - nie trzeba bylo tak od razu!
Co ja mialam im wszystkim powiedziec, ze boje sie jechac, ze nikt nie bedzie mial cierpliwosci, zeby mnie wysluchac i tym bardziej zrozumiec. Jak mialam wytlumaczyc, ze dla mnie kazdy drobiazg ma ogromne znaczenie. Zle ulozona noga po pewnym czasie sprawia bol nie do wytrzymania, a na plasko polozona glowa powoduje, ze dlawie sie slina, ktorej w tej pozycji nie moge przelknac. A co sie stanie gdy beda chcieli mi zrobic zastrzyk  przeciwbolowy a ja nie dam rady wytlumaczyc na jakie leki jestem uczulona. Takie mysli towarzyszyly mi kiedy czujac sie calkowicie bezbronna jechalam podskakujaca na wybojach karetka. Droga ciagnela sie okrutnie a moje cialo po kazdym podskoku samochodu robilo sie coraz bardziej sztywne, wszystkie miesnie nie wiedzialam czy z napiecia czy zimna drzaly jak oszalale. Nie moglam zapanowac nad szczekaniem zebow, ktore dzwonily tak glosno, ze zdawalo mi sie iz zagluszaly ryk silnika pedzacej karetki.
- Co my tu mamy  - pochylil sie nade mna lekarz z izby przyjec - co boli - zapytal.
- Brzuch - odpowiedzialam bezskutecznie probujac poruszyc reka, zeby wskazac bolace miejsce.
- Co - wykrzywil sie - prosze mowic wyrazniej!
- Z pania sie nie dogadasz - powiedzial lekarz z pogotowia przynoszac moja dokumentacje - podejrzewam zapalenie blony sluzowej zoladka albo kamienie w woreczku.
Lekarz dyzurny zaczal ugniatac mi brzuch, żądajac, zebym dawala jakies znaki w bolesnych miejscach. Bylam tak zestresowana, ze nie czulam bolu, ktory trzymal mnie przez trzy dni.
- Siostro, prosze przebrac pacjentke w pidzame i zawiezc na oddzial wewnetrzny, na razie nie kwalifikuje sie na operacje.
- Masz ze soba koszule - zapytala mnie.
Pokrecilam przeczaco glowa, pielegniarka ciezko westchnela i poszla sobie ode mnie. Lezalam na plecach, patrzylam w sufit, z oczu plynely mi lzy. Probowalam sila woli zapanowac nad lkaniem, ktore mna wstrzasalo. Czulam sie przerazliwie bezradna, moje ego skurczylo sie do rozmiarow robaka, ktory widzi nad soba szybko opadajacy but. Lezalam przy jakiejs szpitalnej autostradzie, kolo mnie biegali chorzy zabandazowani jak mumie, zdenerwowane rodziny, pielegniarki tupaly drewniakami, lekarze przemykali ze sterta dokumentow w dloniach.
- No laleczko, przebieramy sie - uslyszalam siostre, ktora ze zgrzytem przesuwala parawan - siadamy - rozkazala.
- Nie moge - odparlam.
- Co mowisz ? - zapytala - szybciej rusz sie bo nie ma czasu.
- Nie moge - powtorzylam dobitniej.
- Grazyna ! - wrzasnela - chodz mi tu pomoc.
Przebraly mnie w koszule, sciagajac mi majtki tlumaczyly, ze tak bede latwiejsza w obsludze. Zawiozly bialymi korytarzami na oddzial wewnetrzny, klocac sie ze soba na ktorej sali maja mnie polozyc zdecydowaly, ze najwygodniej bedzie jak bede lezala blisko drzwi. Sprawnie przerzucily na lozko nie za bardzo przejmujac sie wygodnym ulozeniem i poszly. Zagryzlam usta gleboko przekonujac siebie, ze dzielnie wytrzymam do przyjazdu Janka a on przekaze instrukcje mojej obslugi. Wokol mnie zaczely krazyc wspollokatorki probujac dowiedziec sie czegos o mnie, najpierw dyskretnie obserwowaly, pozniej zaczely snuc przypuszczenia miedzy soba, w koncu zniecierpliwione moim przedluzajacym sie milczeniem zadaly serie pytan. Probowalam spokojnie, z usmiechem odpowiedziec na nie, po kolejnej nieudanej probie porozumienia rozczarowane machnely reka i odeszly do swoich lozek. Czulam sie jak w dzikiej dzungli gdzie zainteresowane pojawieniem sie intruza zwierzeta najpierw po malu podchodza do niego, obwachuja, sprawdzaja zagrozenie i jezeli go nie ma a nowe stworzenie nie nadaje sie nawet do zjedzenia lekcewaza je i odchodza.
- Myslicie, ze nas w ogole rozumie ? - zapytal glos za moimi plecami.
- Przeciez ona tylko belkocze; na pewno nie ma kontaktu z rzeczywistoscia - stwierdzila stanowczo pani o wygladzie srogiego belfra.
- Moze cos do niej jednak dociera - zaoponowal mily glos spod okna - wygladala jakby nas slyszala i chciala cos odpowiedziec.
- Kazdy reaguje na glos, co nie oznacza, ze ma swiadomosc - powiedziala nauczycielka.
- Musimy sie dowiedziec co jej jest od pielegniarek - uslyszalam zza siebie.
- Moze lepiej zapytac rodzine jak przyjdzie - zapytalo okno.
- Co pani, obcych ludzi ! - oburzyla sie belferka.
- Wyglada na spokojna ale z psychicznymi nic nie wiadomo - stwierdzily plecy.
- Biedulka, przeciez ona nie moze sama sie poruszac - wspolczulo mi okno - slyszalyscie panie jak siostry mowily, ze jest sparalizowana.
- Nie sparalizowana tylko niepelnosprawna - poprawila siedzaca najblizej mnie nauczycielka - halo, slyszy mnie pani - stanela nade mna obserwujac moja reakcje.
Lezalam nieruchomo wpatrzona w sufit i naprawde nie chcialo mi sie w zaden sposob reagowac. Bylam zmeczona bolem, przerazona przyszloscia, zniechecona niemoca i niemoznoscia porozumienia.
- A nie mowilam wam, ze ona zyje w swoim wlasnym swiecie nieswiadoma tego co sie wokol dzieje - zatriumfowala odchodzac od mojego lozka.
Przyszla jakas siostra, probowala pobrac mi krew, po kilku nieudanych probach wklucia stwierdzila, ze pr zysle bardziej doswiadczona pielegniarke. Po godzinie przyszly dwie siostrzyczki obejrzaly moje rece i nogi, szukajac zyl kilka razy wbily mi rmama oznej dlugosci igly ale krew nie poleciala. Zdecydowaly, ze najpierw musze dostac dwa litry kroplowki, zainstalowaly w mojej zyle wenflon i zaczelam mierzyc uplywajacy czas powolnym kapaniem pojedynczych kropli. Pozniej przyszedl czas obiadu, nikt nie wiedzial co moge jesc ani jak mi podac wiec obiad a potem kolacja przyszla i sobie poszla. Nikt wiecej mnie nie odwiedzil, nie powiedzial slowa jakie badania przede mna, co mi grozi i jakie sa podejrzenia. Lezalam i czekalam na przyslowiowe zmilowanie. Konczyly sie wizyty rodzin moich wspollokatorek, patrzylam z nadzieja na drzwi, ze zobacze kogos z moich bliskich.
Mijal czas a ja sobie lezalam coraz bardziej obolala i z kazda chwila mocniej klocilam sie z Bogiem. Nie tylko wierzylam ale czulam i wiedzialam, ze Bog istnieje. Jezeli jest tak dobry, wyrozumialy i milosierny to dlaczego jest tyle cierpienia - skierowalam odwieczne pytanie do Jezusa, moze jakiegos swietego gdyby Jezus byl zbyt zajety i nie mogl mi odpowiedziec, a moze tylko do swojego rozumku. I chyba wlasnie rozum mi odpowiedzial, zebym sie nie napinala bo i tak nie zrozumiem. Wykrzyczalam Bogu, ze jezeli jest taki madry i wszystko moze to niech mnie zabierze z tego zycia bo tak dalej nie chce zyc.
W tym momencie wszedl z wieczornym obchodem lekarz, stanal nade mna, postukal dlugopisem w moja karte i powiedzial, ze jeszcze nic nie wie.
- Nic dziwnego - pomyslalam - skoro przez caly dzien nie poradzili sobie nawet z pobraniem krwi.
- Jutro zrobimy badania, wszystko wskazuje na to, ze ma pani kamienie w woreczku zolciowym chociaz podobne objawy daja kamienie w nerkach; brzuch jest miekki - powiedzial ugniatajac go z kazdej strony - nie widze potrzeby operacji - dodal.
Okropne bylo poczucie, ze nie moge sama zapytac o siebie, ze leze jak powalone drzewo a drwal zastanawia sie czy odciac mi tylko galazki czy porabac na male kawaleczki. Lekarz wyczul moja bezradnosc i przywrocil mi czlowieczenstwo udzielajac kolejnych informacji.
- Jutro albo pojutrze bedzie pani miala USG jamy brzusznej i nerek, pobierzemy krew, zeby sprawdzic watrobe i trzustke oraz zrobimy gastroskopie. Gdyby jednak okazalo sie, ze bedzie potrzebna operacja musi pania obejrzec anastezjolog - patrzyl mi spokojnie prosto w oczy - istnieje prawdopodobienstwo, ze sie pani nie obudzi;
Musialam zrobic chyba wielkie oczy bo zaraz dodal z usmiechem
- A chyba tak mloda dziewczyna nie chcialaby sobie u nas umrzec - i mrugnal do mnie porozumiewawczo okiem - zwlaszcza taka sliczna, prawda moje panie? - machajac moja karta, na ktorej stalo jak wol 46 lat zwrocil sie do pan na sali a one chorkiem potwierdzily.
Po jego wyjsciu zapadla ogluszajaca cisza. Kobietki musialy przetrawic wiadomosc, ze jednak wszystko rozumiem a ja musialam zdecydowac czy prosic Boga  o smierc czy zycie. Przed przyjsciem lekarza blagalam Boga o jak najszybsza smierc a kiedy sie okazalo, ze jest bliziutko to sie przestraszylam zamiast ucieszyc. Znowu jak zwykle dostalam odpowiedz a narzekalam, ze Bog mnie nie slucha. - Coz - westchnelam - musze nauczyc sie Go lepiej sluchac.
Przerwal moje rozmyslania Janek, ktory pojawil sie z banda kolegow. Dosyc swobodnie zaczelismy rozmawiac, zdalam mu relacje z calego dnia i poprosilam, zeby wyjasnil paniom, ze jestem normalna. Spojrzal na mnie jak na nienormalna nie rozumiejac mojej prosby. Kiedy wyjasnil, ze mozg mam sprawny i bardzo zywotny byly w szoku, ktory poglebilo jeszcze posadzenie mnie na wozku i zawiezienie do toalety. Widzac zdziwienie w ich oczach poczulam sie najbardziej sprawna osoba na swiecie. Z duma podnioslam glowe i jak krolowa w lektyce wyjechalam z sali zdezelowanym szpitalnym wozkiem.
Janek ulozyl mnie na boku, zebym jakos przetrwala noc i obiecal, ze bedzie u mnie nastepnego dnia wczesniej. Zgaszono swiatla, noc przycupnela na moim lozku i cierpliwie probowala utulic mnie do snu. Zamykalam oczy, ktore nie daly sie zamknac, przekonywalam siebie, ze nie czuje bolu, ktory nadal czulam. Podziekowalam Bogu za dzien, ktory przezylam i przeprosilam za durne modlitwy. Uswiadomilam sobie, ze wbrew wielokrotnym prosbom o smierc nadal chce zyc.
- Moj Boze - wyszeptalam w myslach - ja tylko nie chce tak zyc. Prosze, prosze oddaj mi ukochana wolnosc Panie - blagalam cichutko lezac nieruchomo ograniczona brakiem wolnosci ruchu.
--------------------

AnettaB

Kasiu, lzy sie cisna do oczu, a mocne slowa do ust! Nie ma innego slowa, ktore lepiej ujmie to co sie wydarzylo w tym szpitalu -DRAMAT...
Ogromna bezradnosc normalnej osoby w uwiezionym ciele... DRAMAT!
Nie mam slow i nawet sobie nie moge wyobrazic co naprawde tam czulas.  Strasznie mi przykro...Trzymaj sie cieplo...
Anetta

lasanna

DRAMAT..... nie, to nie dramat .... to normalne w naszych szpitalach ... Kasiu dla Ciebie siły !!! Modlę się za tą bestię, by choć dała się uleczyć...................... 

teresa

#3
Ja powiem "samo życie" w przypadku ludzi chorych np. na SLA, SM czy inne choroby pozbawiające nas podstawowych funkcji życiowych. Kasiu ja przy Tobie jestem jeszcze w bardzo dobrym stanie, a mimo to niektórzy lekarze traktują mnie jak osobę niespełna rozumu. Już tu pisałam o pewnej pani dr. neurolog, która na moje pytania odpowiada osobie obok tak jakby mnie tam wogóle nie było. Teraz miałam kontakt z psychiatrą, ponieważ dość długo biorę doxepin i już odczuwam brak jego działania. Pan dr. przepisał mi Asentrę, po której miałam nasilone wszystkie objawy SLA o czym poinformowałam psychiatrę, a on przepisał mi Fevarin lek z tej samej grupy. Znowu kilka nieprzespanych nocy, bóle głowy, lęki, sztywne nogi itd. Kolejna wizyta u psychiatry i po raz 3 moje tłumaczenia, że ja mam lęki i kłopoty ze mspaniem, na dzień dzisiejszy potrzebuję leku na te dolegliwości i nie musi to być silny antydepresant bo nie jestem w dołku. Nie omieszkałam powiedzieć, że przy mojej chorobie podstawowej nie mogę sobie pozwolić na tego typu eksperymenty, ponieważ zmęczenie nie pomaga mi w chorobie, poza tym nie wyrabiam finansowo. Łącznie wydałam 100 zł na leki, które mu oddałam dla innych chorych.  Pan dr. mnie wysłuchał prześwietlając mnie przy tym wzrokiem i powiedział, że dzisiaj jestem w bardzo dobrym nastroju w porównaniu do ostatniej wizyty. Wyjął z teczki lekarstwo, żeby mi wynagrodzić straty materialne i powiedział, że kiedy je wybiorę córka może już sama przychodzić po recepty. Zapewniał, że lek ma bardzo szerokie spektrum działania i jest silnie przeciwlękowy. Ucieszona wróciłam do domu i zaczęłam czytać ulotkę cyt." lek ma zastosowanie w ciężkiej schizofrenii maniakalnej z omamami..." zero działania przeciwlękowego itp. I nasuwa mi się pytanie czy to ja mam się leczyć czy pan psychiatra  ???
Kasiu kochana, ja jeszcze mówię i naprawdę potrafię jasno wytłumaczyć co mi dolega a i tak mnie nie słuchają / wiersz przecież dobrze pamiętasz ;D/, mogę sobie wyobrazić co czujesz Ty w takich sytuacjach jak tu opisałaś.
Kasiu jestem z Tobą całym sercem i myślami, ja już się nawet nie oburzam na ignorancję ludzi , szkoda mi resztek zdrowia...Jesteś mądrą i silną kobietą, doskonale sobie radzisz w kontaktach z tym chorym światem. Całuję Cię i przytulam  :-* :-* :-*

Pawel

Kiedyś n?aiwnie myśl?ałem, że bezosobowe podejście do mnie niektórych lek?arzy czy pielęgni?arek jest spowodow?ane moim wiekiem...
Spotk?ałem jedn?ak n?a swojej drodze też wielu odd?anych i zwycz?ajnie dobrych ludzi pr?acujących w z?awod?ach medycznych.
Dołącz do nas! Wstąp do stowarzyszenia!
Przeczytaj poradnik dla chorych na SLA\MND
Nie wiesz do kogo zwrócić się o pomoc w zorganizowaniu darmowej wentylacji w domu?
Finansujemy wizytę szkoleniową pielęgniarki w domu!
Chcesz wiedzieć więcej, napisz: mnd-sla@wp.pl

isia




witam wszystkich serdecznie.
Również byłam przy przyjęciu mojego męża do szpitala gdy miał zapalenie płuc. Jeden wielki horror najpierw czekaliśmy na jakiejś świetlicy na przyjęcie na oddział 3 h. Kiedy zobaczyłam salę na której położyli męża sama o niemal nie doznałam paraliżu sala na końcu korytarza a na niej ludzie na wykończeniu niektórzy mieli zapalone gromnice ale co tam to szczegół. Leżał tam niby dlatego że to specjalny oddział dla takich osób które wymagają pomocy. Biegałam do szpitala jak głupia rano żeby szybko podać kaczora i nakarmić, siedziałam do obiadu w między czasie zawoziłam męża na wózku do toalety sama go myłam itd strach pomyśleć co by było gdyby...na kolację znowu biegłam a On bidak już czekał. Więc co tu wiele polonizować gdyby nie opieka rodziny mój mąż leżał by podobnie do Kaji. Jednak mąż chyba ze strachu  jak widział te gromnice tych księży, pogrążone w smutku rodziny szybko z tamtąd uciekł na 5 dzień był w domu. Jedno jest pewne nie można dopuścić aby osoba w takim stanie w chwili przyjęcia do szpitala była sama. Oczywiście pobyt w szpitalu również można jakoś chociaż troszkę umilić.
                     Pozdrawiam gorąco ISIA

wlodek2

Kochani każdy to przechodzi ale lepiej napisać to doTusia .Może to on poprzez  reformę umili nam  pobyt  -bogaci będą mieli super   warunki  a biedacy  nawet do szpitala nie będą mieli  wstępu.

kajka

do piegata
dziekuje za cudnie cieply komentarz na tvn24; przekaz mezowi buziaki ode mnie
Kajka