SLA - co mówić, co radzić?

Zaczęty przez szucia, 21 Listopad 2012, 21:00:58

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

magda83

#20
Nieprawda że wszystko zależy tylko i wyłącznie od chorego. Moim zdaniem jeżeli chory czuje się kochany, widzi że najbliżsi są z nim, nie podejmuje takiej decyzji o odejściu. Mój tato już rok jest pod respiratorem. Pewnie że sa dobre i złe chwile. Ale myślę że nie żałuje tego że podjęliśmy decyzję za niego. Przed trafieniem na oiom też był zrezygnowany z życia, machał na wszytsko ręką. A teraz jak jest tak jest, ale myślę że się cieszy że żyje, że jesteśmy z nim, że ma zwierzaki w domu, że rodzina i znajomi go odwiedzają. To są takie małe szczęscia które choc na chwilę pozwalają żyć w miarę normalnie. Podjęcie decyzji o odejściu jest egoistyczne. Dla mnie na przykład nie do wyobrażenia jest to że ktoś z mojej rodziny podjąłby decyzję o odejściu, a ja przytaknęłabym głową i się zgodziła. Takie poddanie się jest swego rodzaju "samobójstwem". Co jest komu pisane to się wypełni. Jeżeli ktos ma odejść, odejdzie - nie wazne czy będzie pod respiratorem czy nie. U nas na przykład wystarczyło żeby to był zwykły dzień tygodnia a nie sobota gdy wszyscy bylismy w domu i tato juz byłby na tamtym świecie. Ale tak widocznie miało być że tacie jest pisane dalsze życie. Ale to jest moje zdanie. Pozdrawiam

gosia1981

a ja uwazam ze to moja decyzja i nie egoistyczzna.rodzice mnie kochaja i opiekguja sie mna,ale dla mnie to wegetacja,nie zycie.nic fajnego mnie juz nie spotka,nie czekam  juz na nic,, ukochany mnie opuscil,nie zaznam juz milosci,a ile mozna sie ggapic  w tv ,jestem mloda i wolee umrzec niz tak zyc bez nadziei             

monia1976

Jeśli nie walczyć to co poddać się umrzeć.Bo jeśli mój tato nie chciałby teraz respiratora to by umarł a ciało ma w miarę sprawne,piszę,je,mówi ruszając ustami  rozumiemy go  choć nie zawsze.

szucia

Każda z Was Dziewczyny,patrzy ze swojego punktu widzenia,każda wyraża swoje zdanie,każda ma prawo.....Zgadzam się z Gosią,wola chorego na pierwszym miejscu,ale...Gdyby mama straciła prztytomność i ja musiałabym z tatą podjąć decyzję,byłaby pewnie  taka ..tracheo...wbrew woli mamy,wlaśnie egoistyczne może byłoby to,że chcielibyśmy ją zatrzymać..Nie wiem,nie wiem,do dzis targają mną mieszane uczucia,mówię Wam,coś strasznego tak rozdrapywać,ale z drugiej strony,na szczęście mama sama wyraziła taką wolę,świadomie,jestem Jej za to wdzięczna...A milość i bliskość miała,po prostu taka była,dlatego nie można się tu licytować,kto tej miłości i bliskości doświadzczył  więcej lub mniej....