Mój tata

Zaczęty przez Resa, 18 Listopad 2012, 13:38:32

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Resa

Ciężko mi nawet zacząć. Pierwszy raz w swoim krótkim, bo dwudziestoletnim zaledwie życiu, czuję się zagubiona. Zrozpaczona. Walczy we mnie mnóstwo uczuć i emocji, od złości i bezradności, smutku, płaczu, po nieuzasadnione wybuchy radości i wesołości. To chyba u mnie reakcja obronna na coś, na co nie jestem gotowa. Z czym nie jestem pogodzona.
Mój kochany tatuś jest chory na SLA. Od prawie dwóch lat biega po różnych lekarzach. Zaczęło się od drętwienia dłoni. Dziś tata jest o połowę chudszy niż kiedyś, zaatakowało mu całą lewą rękę, ramię, barki, atakuje prawą stronę ciała i zaczyna atakować nogi. Ma także różne inne problemy zdrowotne, w tym duszności. Wszystko to postąpiło bardzo szybko, bo w zaledwie kilka ostatnich miesięcy.
ŻADEN lekarz nie pomógł mojemu tacie. ŻADEN. Nikt nie powiedział nawet, że istnieje taka choroba jak SLA. Gdyby nie internet, żylibyśmy w całkowitej nieświadomości aż do teraz. Nie wiem, czy mieliśmy takiego pecha do lekarzy? Nikt nie nakierował, nie pomógł, nie zdiagnozował. Słyszeliśmy "nie wiemy, co pani ojcu dolega". Nawet w szpitalu, gdy w badaniu EMG gdzie wyszło SLA, lekarz powiedział, że on nie jest pewny na 100% choroby, wiec nie zdiagnozuje, ani nie przepisze leków, ale wypisze nas ze szpitala, bo nic tu po nas. Dopiero kolejny lekarz, powiedział, że mój tatuś jest chory ale dla pewności kazał ponowić badanie. Myślę, że chciał nam dać trochę nadziei...
Było to w zeszłym tygodniu.
Przez prawie dwa lata dociekaliśmy, co jest naszemu tacie. Walczyliśmy. Do głowy nam nie przyszło, że to coś tak poważnego, z czego nie wyjdzie. Taka wiadomość, była dla nas teraz wielkim szokiem.
Przed tatą twardzi, w środku rozpaczliwie łkamy...

Najbardziej podziwiam mojego tatę za jego hart ducha. Jego siłę życia. Śmieje się zawsze i wszędzie, pogodny, to on stara się pocieszać nas.

Kocham mojego tatę. Wiem, że przede mną trudne chwile, którym muszę sprostać. Pogodzić się z chorobą, żyć tak, by dla taty były to choć ostatnie, to najpiękniejsze chwile a może lata życia... nie mogę się poddać, załamać, muszę brnąć przez studia, bo wiem, że mój tata byłby bardzo zmartwiony gdybym swoje marzenia porzuciła przez jego chorobę...
Chcę żyć tak, jakby był zdrowy, ale jest mi bardzo ciężko. Tak samo jak mojej mamie. Nagle dociera do mnie tyle rzeczy, o których nie myślałam wcześniej. Boję się, że mojego taty może zabraknąć na moim ślubie, który na pewno w przyszłości wezmę, że może nie doczekać wnuków, o których tak bardzo marzy...
Że nagle mogłoby zabraknąć jego dobra i pogody ducha...

melassa

Droga Resa,
jak bym widziała siebie prawie 3 lata temu, te same dylematy, podobna historia. Bądź dzielna.Postaram się napisać na priva.

marta091

Przeżywasz to samo co ja około 5 lat temu. Musisz być dzielna i najważniejsza jest pomoc dla niego i to zeby nie zmarnować ani jednego dnia przeżytego wspólnie z nim . U mnie było tak początek chorby mamy pozniej mój ślub , diagnoza SLa, narodziny mojego synka , miałam ja operacje . Mimo tych wysztkich wydarzeń starałam sie aby być z mama dzień w dzień i jej pomagać . Trzymaj się i bądź dzielna bo on tego bardzo od was potrzebuje

Pawel

Dołącz do nas! Wstąp do stowarzyszenia!
Przeczytaj poradnik dla chorych na SLA\MND
Nie wiesz do kogo zwrócić się o pomoc w zorganizowaniu darmowej wentylacji w domu?
Finansujemy wizytę szkoleniową pielęgniarki w domu!
Chcesz wiedzieć więcej, napisz: mnd-sla@wp.pl

moniskak

cześć,
mi mamę zdiagnozowali 16.11., więc też dopiero początek drogi. Nie dopuszczam myśli, jaki będzie koniec. Dobre choć to, że tata jest pogodny. Moja mama ciągle gada i wyszukuje artykuły o eutanazji.

szucia

Mieliście pecha może do lekarzy,ale naprawdę,SLA nie tak łatwo zdiagnozować,moja mama tułała się 2 lata po lekarzach zanim postawiono diagnozę..akurat się z tego cieszę,to były 2 lata nadziei....Skoro już tu jesteś, to już wiesz dużo..zaglądaj,pytaj,forum pomoże..Bardzo Ci współczuję,ciężki czas przed Wami,ale może ta bestia nie dopadnie  tak szybko Twojego Tatę..Uwierz,tak jak pisali moi przedmówcy,wiemy co przeżywasz..a mamie się nie dziw......Dużo sił!!!!!!!!!!!!!Kasia

monia1976

#6
WITAM

Jejku ta sama historia co u mnie,życzę ci kochana dużo wytrwałości wiary i oby twój tato był do końca taki silny jak mój bo jak czytałam to jest podobna historia.Napisz kilka słów jak jest obecnie u twojego taty.Ja staram się opisywać  jeśli zechcesz przeczytaj w MOJA HISTORIA   '''Mój tato najprawdopodobniej jest chory na sla''

POZDRAWIAM
MONIA

Resa

Witam. Nie było mnie tutaj długi czas. To dlatego, że dawano nam nadzieję, że mój tata być wcale nie choruje na SLA.
Jeździlismy do szpitala do Katowic na badania, teraz zaczęliśmy jeździć do zielarza z Opola dokładniej z Strzelec Opolskich miejscowość Nakło, ktoś ma doświadczenie z tym zielarzem? Nazywa się Janicki Krzysztof.
Nie wiem jak sobie poradzić z tym, że mój tata to osoba bardzo zamknięta w sobie ale chyba przeżywa depresje, nie chce żebysmy go zawozili do lekarzy, o psychologu nawet nie chce słyszeć, wybucha złoscią. Rozumiem go ale jak go nakłonić do oferowanej mu przez rodzinę pomocy? Przecież chcemy pomóc.
I tak, tata na 99% ma SLA, trudno nam się z tym pogodzić, ale wszystko na to wskazuje, od mojego ostatniego wpisu minął rok i tata coraz słabszy, w dodatku zaczyna się nocami dusić, ciężko mu oddychać. :(
Potrzebujemy z mamą wsparcia :(

wiesia_m

Witaj Resa.
Mój mąż gdy był już zdiagnozowany dodatkowo byliśmy na Ochojcu u prof Zofii Kazibutowskiej i po wynikach tylko potwierdziła że to sla. Ona też doradziła że podstawa to rehabilitacja.
Co do duszności to może pomyślcie o tlenie z firmy wentylacyjnej.
Pozdrawiam. wiesia

Maria Magda

Resa -trzymaj się-wiem, że to trudne. Ja do tej pory nie wierzę w to co się dzieje z moim mężem a trwa to już prawie 5 lat....Ma dopiero 35 lat...Jak śmieje się to mam wrażenie, że jest jak dawniej, a kiedy próbuje bawić się z naszą 5-letnią córką coś ściska mnie w środku i z trudem powstrzymuje łzy....Prof. Kwieciński, który zdiagnozował mojego męża mówić mi diagnozę powiedział, że to nie my jesteśmy najważniejsi, to osoba chora najbardziej cierpi potrzebuje naszego wsparcia...Kiedy tak czasem rozmawiamy, mój mąż mówi, że tak naprawdę to on chce żebym z nim była i nie zostawiała go a ja wiem ,że każdy dzień spędzony z nim to jak dar od losu i mimo że jest coraz trudniej uśmiechać się kiedy serce płacze..........

Resa

Dziękuję za odpowiedzi. Mój tata stara sie być wesoły, nie myśleć o tym, jaki jest chory, rozmawia z nami, rozmawia ze mną o moich planach itd.
Śmieję się, żartuję z nim, pomagam mu, staram się teraz doceniać każdą chwilę ale jest mi bardzo ciężko tak jak pewnie wszystkim, którzy przezywają to samo ze swoimi bliskimi chorymi... Wieczorami jestem w swoim pokoju i po prostu ciągle płaczę bo trudno mi się z tym wszystkim pogodzić, może macie jakieś rady na to, żebym miała siły, pomagała tacie wesołością, zebym się nie załamała?
W Katowicach w Ochojcu właśnie byliśmy często na badaniach i na 100% nikt nam nie powiedział, że to SLA. Powiedzieli, że na 99% aktualnie nikt taty nie leczy nie wiem jak dalej postąpić jak tacie pomóc. Ja dalej mam nadzieję, że to nie jest SLA... :(

wiesia_m


Resa

Czytałam. Powoli czytam dokładnie całe forum i szukam pomocy. Ale bardzo dziękuję Wiesiu za podesłanie linka, dlatego przyszłam na to forum. Żeby rozmawiać z ludźmi którzy borykają się z tym samym co ja.

Resa

Jutro jadę do krakowa do dr G. Zwolińskiej która przyjmuje na ul. Ariańskiej, ktoś może mi powiedzieć, ile kosztuje taka wizyta i czy warto? I czy od razu będą badania diagnozujące chorobę SLA czy nie?

Resa

Nie jechaliśmy do krakowa, były problemy z tatą który za nic nie chciał wsiaść do samochodu. Mówił, ze chcemy się go pozbyć itd nie docierało, że chcemy pomóc:( po cichu umówilismy nową wizyte pod koniec września.
Dzwoniliśmy także do szpitala w Ochojcu Katowicach gdzie tata był leczony, przez tel powiedzieliśmy tylko czy można przyspieszyć wizytę taty w tym szpitalu (bo miał na 4 stycznia) bo się pogarsza. Co usłyszeliśmy? że jak się pogarsza, to jest to SLA i nie ma po co przyjeżdzać,w  styczniu także.
Czy ktoś się spotkał z takim potraktowaniem?! ;(

87karolina87

Resa, my mieliśmy bardzo podobna sytuacje, pamiętam jak Mama została podłączona do respiratora to już żaden lekarz nie chciał robić dodatkowych badan bo twierdzili, że nie warto chociaż wcześniej była ponad miesiąc w szpitalu w Poznaniu, była przebadana wzdłuż i wszerz, miała praktycznie wszystkie badania i żadnej konkretnej diagnozy. miałam wrażenie, że lekarze ja po prostu z góry przekreślili.. później na własną rękę jeździliśmy z Mamy badaniami praktycznie po całej Polsce, jedni twierdzili, że to na pewno nie sla, drudzy byli znowu pewni, a jeszcze inni dawali nadzieje.. straszne dla mnie było samo podejście (nie wszystkich ale większości) lekarzy, chociaż jeździliśmy prywatnie to zawsze wychodziłam z gabinetu z poczuciem co ja w ogóle tu robię, po co dr zawracam tyłek.. ale niczego nie żałuje, trzeba próbować bo najgorsza jest bezczynność..uważam, że póki nie ma 100% diagnozy należy próbować, jeździć, dzwonić wszędzie gdzie się da aż nie traficie na jakiegoś dobrego człowieka. ja wiem, że zrobiliśmy wszystko co byliśmy w stanie teraz już nie mogę w żaden sposób Mamie pomóc, mogę tylko przy niej być..
Musisz być strasznie silna i strasznie zawzięta, wręcz niekiedy upierdliwa, nie możesz załamywać się że lekarze są tacy bezpośredni czy nawet chamscy. Trzeba chyba schować się w skorupę i dążyć do celu.. wiesz co mi lekarz z oddziału rehabilitacyjnego powiedział, jak poszłam do niego żeby poprosić o radę jaki materac przeciwodleżynowy mam kupić dla Mamy? powiedział, że nie warto wydawać pieniędzy..właśnie wtedy zrozumiałam co to znieczulica i brak empatii ale dlatego uważam, że nie warto brać wszystkiego do serca, bo można się załamać, trzeba próbować dalej, dlatego ja też,co prawda ze łzami w oczach, ale poszłam do kolejnego i dostałam już konkretna odpowiedz

Resa

Dziękuję za odpowiedź, Karolina. My też próbujemy, dzwonimy, czytamy, szukamy itd nie poddajemy się, chodzimy nawet do zielarzy bo tata ma jakoś lepsze samopoczucie po tych ziołach może wierzy w ich moc itd.
Ale jak przekonać chorego, że chcemy dobrze i ciągniemy go po lekarzach dla jego dobra? On sie denerwuje, krzyczy, nie chce już nigdzie jeździć, ja go rozumiem, jest tym zmęczony, ale chcemy postawić 100% diagnozę i w tym kierunku iść, jeśli to nie SLA to niepotrzebnie się dołujemy, a tak ciągle błądzimy po omacku a domysły nas wykańczają.

87karolina87

każdy jest inny i niestety nie jestem w stanie Ci służyć rada...nasza historia jest trochę inna, u nas wszystko działo się tak szybko, pierwszym objawem był niedowład nogi a już kolejnym niepracująca przepona, w ciągu 3 miesięcy Mama z bardzo aktywnej osoby stała się całkowicie uzależniona od nas. Miała opory, była zrezygnowana, nawet nie chciała żebyśmy jeździli do neurologów, ale zawsze jej mówiłam, że nie mamy nic do stracenia. To wszystko jest tak cholernie trudne, że brakuje mi słów żeby cokolwiek mądrego Ci napisać..mogę jedynie życzyć siły, wytrwałości, cierpliwości i miłości..
jeżeli będziesz potrzebowała, nie wiem jakiejś rady odnośnie opieki, nr tel do lekarzy, zwykłej rozmowy czy czegokolwiek to pisz śmiało. Najgorsze jest duszenie emocji w sobie..ja powoli zaczynam się otwierać, wcześniej bałam się nawet zalogować, a także potrzebuje wsparcia, pomocy, a kto bardziej zrozumie nasz gniew, rozpacz niż osoby z tego forum?

AnnaL

Droga Reso

Badz na tym forum, pytaj a z pewnoscia kto tylko bedzie mogl to pomoze, doradzi. Wszyscy znajduja tu rade, pomoc , wsparcie a doswiadczenie innych pomoze Ci i Twojemu Tacie w wielu sytuacjach!!!

Gorace usciski
ania

Resa

#19
Dziś mój tata w nocy trafił na OIOM na oddział w szpitalu w Katowicach. Jest nieprzytomny, leży pod respiratorem, zagrożenie życia, płuca odmówiły posłuszeństwa, jesteśmy z mamą po prostu załamane nie wiem jak się trzymać a przecież muszę bo wszędzie teraz jezdzę samochodem jako jedyny kierowca ;(
Tak nagle się to stało jeszcze wczoraj było w porządku wychodził już z zapalenia płuc...
Druga rzecz, czy chorzy na SLA miewają majaki? Mój tata majaczył, mówił, że np widzi jak zza fotelu wychodzą myszy, jak okno się przesuwa itd.. czasem na sekundy tracil swiadomosc i znowu był z nami..
Ktoś z was na pewno musiał się uporać z podobną sytuacją, widział swojego bliskiego pod tymi wszystkimi rurkami, co mnie czeka dalej? Jak się mam trzymać :(